Głośny dzwonek wyrwał mnie z zamyślenia. Sprzed oczu zniknęło dzieło Friedricha a ja powróciłam do rzeczywistości. Osobiście uważałam, że historia sztuki była jednym z tych przyjemniejszych przedmiotów ale sądząc po tempie opustoszenia klasy, była osamotniona w tym stwierdzeniu. Zebrałam porozrzucane książki z ławki i opuściłam sale. Przecisnęłam się przez potok ludzi wychodzących ze szkoły i stanęłam przed szafką. Tym razem zamiast ulotki był liścik wciśnięty w szczelinę koło zamka.
Spotkajmy się po lekcjach koło fontanny przed szkołą
-Thomas
Starałam się odsunąć to dziwne uczucie przerażenia które na chwile mnie ogarnęło. To przecież nic dziwnego, że chłopak zna numer szafki kogoś, kto mu go nie podawał. Mógł zobaczyć mnie na jednej z przerw przy niej. Tak to na pewno to. Zapominając o pozostawieniu książek udałam się na miejsce spotkania. Chłopak już czekał, leżąc na murku z jedną ręką położoną na głowie. Uniosłam ze zdziwienia brwi ale nic nie powiedziałam tylko usiadałam niedaleko niego.
- Uwielbiam taką pogodę. Pozwala zapomnieć chociaż na chwilę o problemach.- powiedział Thomas podnosząc się do pozycji siedzącej. Chwilę milczał - skoro mam się tobą opiekować to może się lepiej poznamy. Pójdziemy na lody? - ucieszyłam się, że nie zaproponował swojego domu, bo niepokoiła mnie sama myśl o znalezieniu się u niego.
- Czemu nie- odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę głównej ulicy. Po drodze wysłałam dziadkowi smsa, żeby nie czekał z obiadem bo wrócę później.
- Mieszkasz tutaj od urodzenia?- postanowiłam jako pierwsza się odezwać. Dłonie schowałam do kieszeni bluzy bo nie wiedziałam gdzie je podziać.
- Nie, przeprowadziłem się pięć lat temu z Australii. Niezbyt mi się to podobało, ale rodzice dali mi ultimatum - jeżeli z nimi nie pojadę to zamieszkam u ciotki Margaret - chłopak skrzywił się - ta kobieta zamykała mnie na balkonie jak nie zjadłem obiadu. A gotowała okropnie. - parsknęłam śmiechem na wyznanie Toma.
- Moje ciotki miały obsesję na punkcie ubierania mnie w własnoręcznie robione sweterki i zdarzało się, że prawie się pobiły o to który założę.
- Też zawsze dostawałaś pod choinkę ubrania które były za małe albo tak kompromitujące, że wstyd było gdziekolwiek się w nich pokazać?
- Tak! - powiedziałam trochę zbyt entuzjastycznie - Zmuszano mnie do zakładania ich gdy rodzina przyjeżdżała.
- A każde słowo sprzeciwu kończyło się staniem w kącie. - blondyn pokręcił głową z udawanym niezadowoleniem. Rozmowa toczyła się teraz o wiele lepiej niż za pierwszym razem i nim się spostrzegliśmy zza zakrętu wyłoniła się budka z lodami. Przy stolikach siedziało kilka osób które kojarzyłam ze szkolnych korytarzy. Thomas przywitał się z częścią z nich po czym zamówił dla nas po porcji lodów czekoladowych. Usiedliśmy a on opowiedział mi o swoim zamiłowaniu do muzyki i teatrze jako przykrywce.
- Łatwiej powiedzieć ojcu że teatr się przedłużył niż, że byłem na spotkaniu grupy muzycznej.- wybełkotał z pełnymi ustami. Wyglądało to tak dziecinnie i niewinnie, że po prostu nie mogłam nie zacząć się śmiać. Potrąciłam kubeczek z lodami który spadł mi na koszulkę i teraz to Thomas się ze mnie naśmiewał.
- Tylko nie to - stęknęłam próbując wyczyścić się ręką. Moje starania jak się można było spodziewać poszły na marne.
- Jak chcesz możemy podejść do mnie, mieszkam niedaleko - nie tylko nie to. Bardzo nie lubiłam przychodzić do nowego domu. Sama nie wiem dlaczego. Wolałam znajdować się w znanym mi otoczeniu.
- Nie chcę sprawić kłopotu. Po prostu wrócę już do domu - posłałam mu uśmiech i zaczęłam zakładać plecak.
- No chodź, chyba się mnie nie boisz - nie dając mi szansy na odpowiedź chłopak chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Jesteś pewien, że nie będę przeszkadzać? - zawołałam do chłopaka który wciąż biegł trzymając moją rękę co było to średnio komfortowe. Liczyłam, że jednak zmieni zdanie i pozwoli mi wrócić do własnego domu.
- Oczywiście, że nie! Witam w moich skromnych progach - Thomas wskazał na duży dom po czym zaprowadził mnie do środka. Przez moje ciało przeszedł delikatny dreszcz gdy zobaczyłam obce mieszkanie.
- Znasz mnie tylko jeden dzień i już zaciągasz do swojego domu. Masz jakieś niecne plany hm? - powiedziałam idąc przez długi korytarz i zawieszając wzrok na każdym zdjęciu znajdującym się na ścianie. Jedno szczególnie przyciągnęło moją uwagę. Stał na nim grubszy mężczyzna w skórzanej kurce a jego szyję obejmowały ręce rudowłosej kobiety w zielonej sukience.
- Przejrzałaś mnie - szepnął mi do ucha ale ja ledwo go usłyszałam. Zastanawiałam się gorączkowo skąd kojarzę twarz tego faceta. Na pewno nie miałam z nim związanych żadnych miłych wspomnień bo czułam obrzydzenie patrząc na jego nalaną twarz.
- Thomas, kim jest ten... człowiek?
- To mój wujek Jack
I właśnie wtedy zemdlałam.
***
No i mamy drugi rozdział! Bardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia i komentarze. To strasznie miłe zobaczyć, że komuś podoba się to co piszę. Możecie się ze mną skontaktować przez twittera -> @bitcxtly. Mam zamiar założyć konto na którym będą pojawiały się informacje o tym ff.
Ogólnie to mam dwa pomysły na fabułę i wciąż nie mogę się zdecydować który wybrać.
Do zobaczenia w następnym rozdziale:)
CZYTASZ
heavenly
FanfictionPodobno rodzina jest zawsze przy tobie. A co jeśli nie chcesz jej obecności?