Rozdział 7. Powolny powrót do zdrowia.

259 10 0
                                    

/Maryna/

Już kilka dni Gabryś jest w śpiączce. Jednak jego stan nadal się nie poprawia. Codziennie przy nim siedzę. Mam nadzieje, że się obudzi pomimo, że lekarze dają mu mało szans. Obecnie szłam do jego sali. Chciałam jeszcze dowiedzieć się co z nim i... Czy jest jeszcze szansa, że się wybudzi. Gdy doszłam do sali widziałam tam zamieszanie. Gabriel chyba... C-Chyba był odłączony od respiratora. W pomieszczeniu była lekarka Gabrysia, pielęgniarki i jakąś kobietę siedzącą na krześle koło łóżka Gabriela. Jednak po chwili lekarka i kobieta wyszły.

-Co z nim?- Spytałam się zdenerwowana.

-Spokojnie. Pani ukochany się wybudził. Jego stan po części się poprawił. Jednak nie jest zbyt rozmowny w obecności pani psycholog.- Powiedziała lekarka.

-Jeśli się dowiem czegoś od razu paniom powiem.- Powiedziałam biorąc do ręki fartuch. Założyłam go i weszłam do sali. Usiadłam przy łóżku ukochanego. Gabryś na mnie spojrzał osłabiony.

-M-Maryna j-ja...- Nie dałam mu dokończyć. Bolało mnie to jak mówił do mnie takim słabym i wystraszonym głosem.

-Ciii... Już dobrze. Ale powinieneś oberwać za to, że omal nie zostawiłeś mnie samą. Jeszcze z nienarodzonym dzieckiem.- Powiedziałam patrząc na niego.

-P-Przepraszam... J-Ja nie d-dawałem j-już rady. B-Bałem się, że...- Pogłaskałam go po policzku starając się go uspokoić.

-Spokojnie skarbie. Powiedz mi co się działo.- Powiedziałam głaszcząc go po głowie.

-M-Moja m-mama spotykała się z... Z jakimiś typami i... P-Przezywali m-mnie. J-Jeszcze m-mój szef i koledzy z p-pracy się śmiali z-ze mnie.- Powiedział Gabryś bliski płaczu, a po jego policzkach spływały łzy.- J-Jeszcze Kuba się na mnie w-wydzierał.- Powiedział, a po chwili się rozpłakał.

-Skarbie nie płacz. No już ciii.- Powiedziałam wycierając jego mokre policzki. Gdy tylko się uspokoił, a potem zasnął poszłam do jego lekarki. Powiedziałam jej o tym co powiedział Gabryś po czym poszłam do bazy.- Przepraszam? Zastałam pańskiego szefa?- Spytałam się jednego z kolegów Gabrysia.

-Tak jest w swoim gabinecie.- Powiedział mężczyzna, a ja poszłam do gabinetu. Zapukałam i weszłam do pomieszczenia.

-Ooo... Maryna jak mi...- Nie dałam dokończyć mężczyźnie bo dałam mu solidnego liścia w twarz.- Aua!- Krzyknął z bólu.

-Ma pan i pańscy pracownicy wielkie kłopoty.- Powiedziałam wściekła. Wtedy ktoś wszedł.

-Kuba co się dzieje?- Usłyszałam kolejny męski głos.

-Co się dzieje? Co się dzieje?! To się dzieje, że mój ukochany próbował się zabić przez was!- Krzyknęłam wściekła, a na twarzy mężczyzny wyszedł szok.

-Emm... Doktorze no bo... To chyba prze ze mnie, Kubę i Artura.- Powiedział ten mężczyzna który powiedział mi gdzie mogę znaleźć ich szefa. Wkurzona wyszłam z budynku. Poszłam do Gabrysia. Gdy się obudził przekonałam go do rozmowy z psychologiem. Po przyjściu pani psycholog chciałam iść ale Gabryś poprosił mnie bym była. Z tej rozmowy dowiedziałam się, że Gabryś był źle traktowany przez szefa i dwóch kolegów z pracy oraz przez mamę. Oczywiście po tym zadzwoniłam po policję, a Gabryś powiedział wszystko co go dręczyło. Po tym wszystkim zostałam przy nim. Musiał teraz odpoczywać dużo. Po kilku minutach zasną. Jak tylko wyjdzieze szpitala zajmę się nim.

Nie zasługuje na cierpienie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz