Rozdział 4. Drastyczny krok.

289 13 0
                                    

/Gabriel/

Siedzę na kanapie w bazie. Spędziłem tu całą noc chodź nikt o tym nie wiedział. Nie chciałem wracać do domu. W kieszeni od spodni roboczych nadal mam schowane opakowanie hydroksyzyny i opakowanie relanium. Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer do mamy. Usunąłem jej numer. Nie chciałem mieć z nią nic do czynienia. Miałem nadzieję, że Marynie nic poważnego nie jest skoro źle się czuje.

-Nowy wszystko w porządku?- Spytała się Martyna wchodząc do pomieszczenia.

-Tak wszystko ok. Po prostu mam ciężkie dni.- Powiedziałem patrząc na nią.

-21 S  i 23 S zgłoś się.- Usłyszałem głos dyspozytora z radia. Wstałem z kanapy i podszedłem do stołu. Chwyciłem radio.

-21 S/ 23 S zgłaszam się.- Powiedziałem przez radio w tej samej chwili co Artur.

-Wezwanie do wypadku samochodowego. Dwa auta. Jedno osobowe oraz auto terenowe.- Usłyszałem głos dyspozytora. Od razu poszedłem do karetki. Po chwili wszedł doktor Banach i Martyna. Włączyłem silnik i ruszyliśmy. Miałem dziwne przeczucia, że chodzi o moją mamę. Na miejscu okazało się nie myliłem. Auto mojej mamy było wbite w drzewo. Zaś drugi samochód leżał na dachu.

-Nowy idziesz do osoby z tamtego auta.- Powiedział Artur gdy wysiadłem z karetki. Wziąłem plecak i niechętnie poszedłem tam. W aucie widziałem mamę i tego całego Alana. Myślałem, że nie wytrzymam. Na kilometr czułem od nich alkohol.

-Ooo... Gabryś dasz 20 złotych nam?- Spytała się moja mama.

-Nie.- Powiedziałem otwierając plecak.

-Osz ty idioto. Dawaj hajs.- Powiedział Alan. Starałem się ignorować słowa jakie do mnie mówią. Jednak to strasznie bolało. Alan i moja matka zaczęli mocniej mnie przezywać. Ich słowa bolały mnie jak cholera.

-Nie powinieneś był się urodzić.- Słowa matki sprawiły, że serce mnie rozbolało. Spojrzałem na otwarty plecak i wyjąłem z niego skalpel.

-Co ty chcesz zrobić gówniarzu?- Spytał się Alan. Spojrzałem w stronę moich kolegów z pracy. Byli zajęci i nie patrzyli na mnie. Zostawiłem na plecaku radio i mój srebrny łańcuszek. Uciekłem do lasu. Biegłem przed siebie, a po policzkach spływały mi łzy. Gdy byłem daleko od miejsca wypadku usiadłem na pniu drzewa. Podwinąłem rękawy bluzy ratownika medycznego i podciąłem sobie żyły skalpelem. Następnie wyjąłem opakowania z hydroksyzyną i relanium. Wziąłem wszystkie tabletki i połknąłem. Po chwili zacząłem się źle czuć. Zwymiotowałem po czym upadłem tracąc przytomność.

/Piotrek/

Spojrzałem w stronę drugiego auta słysząc śmiech. Nie było tam Nowego. Rozejrzałem się dokładnie. Zespół doktor Anny zabrał ranną kobietę z tego pojazdu terenowego, a jej mąż i 10-letni syn zginęli na miejscu. Przyjechał nawet zespół Potockiego. Na dodatek przyjechał radiowóz policyjny.

-Strzelecki gdzie Nowak?- Spytał się Góra.

-Nie wiem. Miał być przy tym drugim samochodzie.- Powiedziałem podchodząc tam. Na plecaku leżało radio i łańcuszek Nowego. Rozejrzałem się dokładnie. Nigdzie nie widziałem Nowego. Zmartwiło mnie to.

-Olga?- Spytał się Kuba patrząc przez otworzoną szybę.

-O hej Kubuś.- Powiedziała mama Nowego. Spojrzałem na otwarty plecak. Przeszukałem go. Nie mogłem znaleźć skalpela.

-Cholera nie ma skalpela.- Powiedziałem zamykając plecak który założyłem na plecy. Wstałem. W końcu uzgodniliśmy tak, że ja, Martynka i Wiktor poszukamy Nowego w lesie. Wzięliśmy jeszcze torbę, monitor i deskę. Następnie pobiegliśmy do lasu. Wołaliśmy go ale odpowiadała nam cisza. Bałem się, że to moja wina. Że to przez to, że ja, Kuba i Artur się z niego śmialiśmy.

-Doktorze tam jest!- Krzyknęła w pewnej chwili Martynka pokazując na Nowego. Był nie przytomny. Razem z Wiktorem obróciliśmy go na plecy. Wiktor sprawdzał czy oddychał kiedy ja i Martynka zbieraliśmy parametry.

-Ma płytki oddech.- Powiedział Wiktor gdy mierzyłem ciśnienie.

-Tętno niskie tylko 40 doktorze, a ciśnienie.- Powiedziałem spoglądając na ciśnieniomierz.- Ciśnienie 80/60.- Powiedziałem spoglądając na Martynkę.

-Saturacja 68.- Powiedziała Martyna patrząc na Wiktora.

-Cholera jasna. Zaraz będziemy mieli tu NZK.- Powiedział Wiktor. Martyna wzięła wodę utlenioną, gazy i bandaże. Zaczęła szybko opatrywać ręce Nowego. Kiedy nieśliśmy Nowego na desce do karetki Martyna pokazała nam puste opakowania po relanium i hydroksyzynie. Od razu podaliśmy 4 ampułki naloksonu. Jednak w karetce jego stan się pogorszył. Zatrzymał się. Ale po masażu serca, strzale z defibrylatoru i podaniu adrenaliny wrócił. Martyna i Wiktor go zaintubowali. Od razu pojechaliśmy szybko z nim do szpitala.

-Cześć co mamy?- Spytała się nas Górska.

-Zażył całe opakowanie relanium i hydroksyzyny oraz ma podcięte żyły. Podaliśmy 4 ampułki naloksonu, a w karetce się nam zatrzymał. Podaliśmy jedną adrenalinę. Gdy wrócił zaintubowaliśmy go.- Powiedział Wiktor podając kartę medyczną Nowego i opakowania po lekach. Górska od razu zabrała Nowego z pielęgniarkami na badania. Miałem nadzieję, że wyjdzie z tego.

Nie zasługuje na cierpienie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz