11:50 Wietnamskie jedzenie zapewnia stałość w związku

171 18 1
                                    


   Himuro od razu po rozpoczęciu przerwy zebrał przygotowaną wcześniej reklamówkę i wyszedł z pracy. Szybszym krokiem zmierzał w stronę pobliskiej cukierni.

   Będąc na miejscu, wszedł do budynku przez zaplecze. Otworzył cichutko drzwi, zaglądając ostrożnie do środka.

   W tym czasie ponad dwumetrowy mężczyzna kucał przed piekarnikiem, nie zauważając czającego się gościa. Uzbrojony w rękawice kuchenne, otworzył urządzenie i po chwili wyciągnął z jego wnętrza pięknie wypieczony, złotawy biszkopt. Wyprostował się spoglądając na wyrób. Westchnął ciężko, jakby ze współczuciem, po czym postawił ciasto na blacie.

   Himuro, zaciekawiony jego reakcją, zmrużył oczy i przekręcił lekko głowę, z uśmiechem na ustach przyglądając się poczynaniom olbrzyma. Ten wrócił do swojej zwyczajowej, znudzonej miny i zaczął rozcinać ciasto, starając się, aby warstwy wyszły równe. Gdy wykonał swoje zadanie, zabrał się za krojenie wcześniej przygotowanych owoców. Kiedy odwracał się, by po coś sięgnąć, dostrzegł stojącego w drzwiach partnera.

- O, Muro-chin, ohayo. Już się bałem, że nie przyjdziesz. - Jego spojrzenie na krótką chwilę ożywiło się. - Czemu nie wejdziesz?

- Cześć, Atsushi. Po prostu przyglądałem się co robisz - odpowiedział swobodnie, przekraczając próg. Zamykając drzwi, pilnował, aby trzymać rękę z reklamówką za plecami.

  Atsushi dostrzegł co trzyma, na pewno usłyszał również jej szelest, lecz nie o to tutaj chodziło, aby jej nie zauważył. Himuro uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic i podszedł do mężczyzny.

- Co tam dzisiaj dla mnie...? - zaczął Murasakibara, lecz nie dane mu było skończyć.

- Och, Atsushi, już zabrałeś się za robienie tego tortu? - zapytał, wychylając się za niego i kierując swoje spojrzenie na rozkrojone ciasto.

- Eech? - Obrócił się powolnie, po czym wrócił do niego spojrzeniem. - A nie, to dla takiej zmierzłej baby. Ma przyjść po niego za jakieś dwie godziny.

- Nie powinieneś obrażać klientów - upomniał go.

Nim Murasakibara zdążył wrócić do swojego pytania, mężczyzna zgrabnym krokiem wyminął go, stając przed zamówieniem i zerkając na korkową tablicę, zamieszczoną nad blatem. Wolną ręką pochwycił karteczkę z zapisaną datą, godziną oraz czyimś nazwiskiem. Na kawałku papieru została spisana również treść zamówienia. Prychnął cicho, gdy zorientował się, że odkrył powód dziwnego zachowania Atsushiego.

- Oi, Muro-chin... - mruknął zniecierpliwiony mężczyzna. Spróbował sięgnąć ręką po to, co Tatsuya trzymał za plecami, jednak tamten zareagował w odpowiednim czasie, ,,przypadkowo" obracając się tak, aby wyższy mężczyzna nie mógł mu nic odebrać.

Wyciągnął przed siebie karteczkę, prezentując ją partnerowi.

- A ja się zastanawiałem co tak ciężko wzdychasz do tego ciasta.

- Egh, weź mi nie przypominaj - warknął. - Ta kobieta mówiła, że to dla jej syna. Jakoś nie wyobrażam sobie tak okrutnie krzywdzić dzieci.

- No tak, kto to widział?! Ciasto urodzinowe bez czekolady? - zapytał z lekką ironią. - Istna profanacja.

- No nie? Od razu widać, że dzieciaka nie kochają - burknął po czym przybliżył się do bruneta. Objął go swoimi potężnymi ramionami.- A mój Muro-chin co dla mnie ma? - zapytał w końcu, sięgając do jego dłoni.

   Brunet wiedział, że dalsze drażnienie się nie ma już żadnego sensu - Murasakibara całkowicie zamknął mu drogę ucieczki. Nie stawiając już więcej oporu, oddał reklamówkę, która została błyskawicznie pochwycona. Niedługo potem dało się słyszeć pomruki zadowolenia.

Codzienność [ Multiship KnB] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz