Zapukał do odpowiednich drzwi, po czym wszedł do sporego pokoju, wypełnionego odgłosami rozradowanych dzieciaków. Małe rozrabiaki jak zwykle szalały w najlepsze, bawiąc się pod czujnym okiem swoich opiekunek. Rozejrzał się krótko, witając się z jedną przedszkolanką, która akurat tuliła jakiegoś chłopca, któremu w oczach stanęły łzy.
Zaczął poszukiwać wzrokiem drugiej, lecz jak zwykle nie mógł jej dostrzec.
- Dzień dobry, Takao-kun. - Usłyszał tuż przy sobie.
Drgnął zaskoczony, po czym roześmiał się krótko. Przywitał się ze znajomym opiekunem.
- Jak zwykle udało ci się mnie podejść.
- Nie robię tego specjalnie - zapewnił spokojnie Kuroko.
- Buu! - Nagle zza opiekuna wyskoczył czarnowłosy sześciolatek.
- Uwah! Satoshi i ty przeciwko mnie?! - Takao odwrócił się teatralnie, sprawiając, że maluch roześmiał się radośnie.
- Rozumiem, że ty go dzisiaj odbierasz? - Kuroko również uśmiechnął się lekko. Nachylił się nad przedszkolakiem i pogłaskał po głowie.
- Ah, tak. Siostra musi zostać dłużej w pracy. - Kucnął naprzeciwko malca. - Ale to nic, prawda? Dość dawno się nie widzieliśmy.
- Tak! Zobacz, wujku zobacz! Nie mam zęba! - Satoshi otwarł szeroko buzię, prezentując swoje małe mleczaki, w których brakowało lewej jedynki.
- Ojoj, z kim się pobiłeś? - Udał zmartwionego, przyglądając się pustemu miejscu między zębami.
- Wujku! Nie bądź niepoważny! Dzieciom w moim wieku wypadają małe ząbki, a potem rosną takie... dorosłe! - Satoshi był wyraźnie dumny. - Prawda, Kuroko-sensei?
W tym samym czasie opiekun zerkał w kąt pokoju, skąd dobiegł go krzyk. Kuroko poklepał chłopca po główce, po czym przeprosił ich i poszedł do wołającej go dziewczynki.
Nieprzejęty tym faktem Satoshi chwycił prędko swój plecaczek. Pożegnał się grzecznie z opiekunami i kolegami, po czym w podskokach ruszył za Takao. Cieszył się na myśl spędzenia dnia z wujkiem. Uwielbiał go, więc z chęcią do niego przychodził.
Szli powoli ulicą, gadając jak najęci. Mały czuł się w obowiązku zrelacjonować wszystko, co ominęło Takao, kiedy ten go nie odbierał. Tamten wysłuchiwał uważnie każdego jego słowa, często rzucając komentarze, które rozbawiały chłopca.
W końcu doszli pod odpowiednie mieszkanie.
- No dobra, Satoshi. Ostrzegam, że w środku odsypia nockę groźne stworzenie, dlatego radzę być cicho - upomniał go, przekręcając zamek i otwierając drzwi.
- Eh? A cóż to za stworzenie? - Mały ściszył głos, wczuwając się w rolę.
- Tym razem to... hm... - Zastanowił się krótko. -Szalony doktorek, który, popadając w obłęd, zaszczepił sobie wodorosty na głowie.
- To ma być gorsze od kosmity, którego kamuflaż nie udał się do końca i zostały mu zielone włosy? - jęknął trochę zawiedziony.
- Ależ oczywiście! Kosmita bez statku jest bezradny. Za to szaleńcy zawsze dają sobie radę. W dodatku lubią eksperymentować na ludziach! - Dramatyzował wchodząc do środka i nie spuszczając wzroku z małego.
- Och nie! - Satoshi załamał ręce.
- Och, tak... - Usłyszeli beznamiętny, zaspany głos nad sobą.
Mały pisnął przerażony. Sam Takao odskoczył zaskoczony. Po chwili jednak wybuchnął donośnym śmiechem.
- No, Shin-chan, to ci się udało!
![](https://img.wattpad.com/cover/233985255-288-k345708.jpg)
CZYTASZ
Codzienność [ Multiship KnB]
FanfictionChłopcy z Generacji Cudów szykują się na coś wielkiego. Na jeden dzień, przed tym wydarzeniem, wkradniemy się w ich życie prywatne. Będziemy im towarzyszyć od rana do wieczora, obserwując ich codzienność u boku życiowych partnerów. Tylko pamięt...