20| Nie tak jak ja

186 20 47
                                    


Wpatrywałam się w wyniki badań i choć miałam napisane czarno na białym, co znaczyły, nie chciałam dopuścić do siebie tej informacji.

– A nie mówiłem? – Dan siedział na krześle z nogami wyciągniętymi swobodnie do przodu i z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Brakowało mu tylko paczki czipsów i puszki piwa. – Nic nie wyszło. Jesteś zdrowa.

– To niemożliwe – wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego.

– Możliwe, możliwe. Uparłaś się na wytłumaczenie mojej obecności jakimiś wyładowaniami neuronów, a ja od początku ci powtarzałem, co jest grane. – Poczułam, jak siada na łóżku obok mnie. Materac ugiął się pod jego ciężarem, choć przecież... to było niemożliwe.

Nadal wpatrywałam się w wyniki. Jakaś część mnie szeptała, że może Dan to ukartował, że może to nie moje badania, ktoś się pomylił... ale to było niedorzeczne. Dan nie mógł niczego ukartować. Nie było go tu.

Tylko że był.

Przeniosłam na niego spojrzenie. Jego zielone oczy znajdowały się stanowczo za blisko.

Próbowałam przetworzyć informacje, które właśnie otrzymałam.

Mój mózg się bronił, blokował je, ale nie mogłam dłużej zaprzeczać temu, co było oczywiste.

– Nie... to musi być jakiś błąd – wyjąkałam.

Chciałam się odsunąć, ale nie mogłam.

Moje mięśnie mnie nie słuchały.

Mogłam tylko patrzeć w te oczy, które tak dobrze znałam, słuchać głosu, który otulał mnie bezpieczną otoczką.

Bezwiednie wypuściłam z rąk kartki z wynikami. Opadły na podłogę z cichym szelestem.

– Serio? Nadal tak twierdzisz? – szepnął kpiąco, wyciągając rękę w moją stronę, ale gwałtownie się od niego odsunęłam. Spoważniał. – Dlaczego tak trudno ci zaakceptować, że tu jestem?

– Bo... – wyjąkałam. – Bo to niemożliwe. – Wytłumaczenie godne dziecka.

Miałam wrażenie, że "niemożliwe" stało się najczęściej powtarzanym przeze mnie słowem. Straciłam umiejętność wyszukiwania synonimów słów. Już nie byłam w stanie wykrztusić z siebie więcej niż teraz. Nie w takiej sytuacji.

– Przestań. Kto jak kto, ale ty nie jesteś osobą z ograniczonym umysłem. Naprawdę myślisz, że życie istnieje tylko na ziemi? Myślałaś, że już nigdy więcej mnie nie zobaczysz?

Jego głos był cichy i tak kojący, że mogłabym zasnąć, słuchając go. Brzmiał dokładnie tak jak kiedyś. Jak to było możliwe?

Nie chciałam uwierzyć w jego słowa, ale ilu dowodów jeszcze potrzebowałam? Wyniki badań nic nie pokazały. Byłam zdrowa. Żadnych guzów, przerzutów, żadnych nieprawidłowości. Czyli zwariowałam? Czy gdybym poszła teraz do psychologa, to zdiagnozowałby u mnie jakąś chorobę psychiczną?

Nie, to było bez sensu.

Byłam zdrowa na umyśle, tak samo jak kiedyś.

Czyli to musiała być prawda.

Jeszcze raz spojrzałam na Dana, który zastygł w jednej pozycji, ale jego oczy nadal się poruszały i patrzyły na mnie pytająco.

Z jednej strony wywoływało to u mnie dziwny spokój.

Jakby wszystko wróciło na swoje miejsce.

Ale z drugiej strony...

Miałam ochotę wrzeszczeć.

Paź królowej [ZAKOŃCZONE ✅]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz