Leiftan już od kilku dni zachowywał się nadzwyczaj dziwnie w stosunku do mnie ale nigdy nie przypuszczałbym co może być następstwem jego zachowań, chciał zerwać to co nas łączyło.... To co łączyło nas od kilku dobrych miesięcy, dla jakiejś dziewczyny, dziewczyny o której sam nic tak naprawdę nie wiedział... I ja też właściwie nie powinienem o niej nic widzieć gdyby nie fakt, że lubię grzebać w nie swoich rzeczach. W jego pamiętniku wpisy o niej pojawiały się dość regularnie ale w ostatnim mi czasie sam przeszedł siebie, i znalazła się przyczyna zerwania naszej więzi! Szczerze mówiąc nie obchodził mnie to kim ona była i jakie też przeznaczenie miałoby ich łączyć, dla mnie po prostu była nikim... Ale oczywiście nie mogłem przemówić mu do rozsądku, uważał że zbyt przesadzam, że nic tak naprawdę nas nie łączyło, jak on w ogóle mógł tak mówić, kiedy ja Go kochałem, całym swoim sercem.... Jednakże rozumiem, mam swój honor, łaski bez, nasze plany są już nie aktualne, kochanie.....Zamierzam zniszczyć cały ten świat, zepsuty świat w którym jak się okazało nie ma ani jednej wartej czegoś duszyczki, zostanę waszym zbawicielem, a zarazem największym koszmarem jaki kiedykolwiek widzieliście Droga Straży El i inni....
Plan był dość prosty, chciałem wrócić do tego co było zanim poznałem Leiftana, a więc zniszczenie Kryształu....Oczywiście musiałem być przy tym dość dyskretnym, nie chciałbym aby dowiedział się o tej małej zdradzie z mojej strony, jako demon mógłby mnie powstrzymać jednym skinieniem palca, co doprawdy kiedyś mi w nim imponowało ale teraz jako jego wroga było raczej zbędnym zagrożeniem.... "Tutejsi" mieszkańcy zdawali się nigdy jakoś specjalnie nie zwracać na mnie uwagi, w końcu wyglądałem jak jeden z nich, zmęczony wojowniki walczący o dobro tego zjebanego miejsca i w sumie kiedyś też tak było ale oprzytomniałem i zrozumiałem, że nie może już tak dłużej być, że ci ludzie nie są nic warci, a Mój Lud niepotrzebnie się dla nich poświęcał, On o wiele bardziej zasługiwali na to życie niż oni którzy je dostali, w końcu jakby nie patrzeć Byli tu pierwsi i wszystko było w porządku! Natomiast ja i Leiftan mieliśmy w zwyczaju spotykać się co wieczór u niego w pokoju i nie wpłynęło na to nawet nasze "zerwanie", to też te wszystkie czynniki nie pozostawiały mi innej opcji jak zaatakować za dnia i zniszczyć ten przeklęty Kryształ raz na zawsze, tym razem bez interwencji tego Idioty, gdyby nie on ten świat zamarłby już pół roku temu ale na obiecał mi, że uratuje Moją Rodzinę, że wyciągnie Ich Dusze z tego przeklętego Kryształu a ja mu w to uwierzyłem jak ostatni debil... Może i mógłby to nawet zrobić ale szczerze mnie to już nie obchodzi, uratowanie Moich równałoby się uratowanie także swoich przez niego, a kolejni nic nie warci nie byli nam tu potrzebni na tym świecie, w końcu dobrze wiemy co się stało z naszymi kochanymi aniołkami.... Rozmyślałem cały pogrążony w dziwnej mieszance złości kiedy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że byłem tuż na przeciwko mojego miejsca docelowego.... Wszedłem do pomieszczenia jak gdyby nigdy nic i szybkim zwinnym ruchem ignorując ludzi w pomieszczeniu zbliżyłem się do Kryształu aby zdać mu ostateczny cios...
- Proszę nie, nie rób tego...- przetarłem oczy normalnie nie wierzyłem, znowu ten Idiota stojący mi na drodze z resztą debili z Lśniącej Straży, starając się go zignorować walnąłem w Kryształ moim mieczem ale coś mnie powstrzymywało przed włożeniem w to całej mojej energii, w końcu nadal go kochałem
CZYTASZ
W ogniu miłości Leiftan x Lance
Roman d'amourOd kiedy nasz ukochany smok zaczął współpracować z pewny zdrajcą z K.G. nie może zapomnieć o spojrzeniu jego szmaragdowych oczu, słodkich słówkach które składał jemu wraz z masą pocałunków na jego wilgotnych wargach i rzeczach które do słodkości moż...