3. Dzień, w którym go straciłam.

705 54 1
                                    

Ten dzień zostawił w moim sercu wyrwę, której już nic nie zdołało zapełnić. Niczym złodziej, wtargnął ukradkiem do mojego życia i zabrał to, co było dla mnie cenne. Moją radość. Moje zaufanie. Moją nadzieję na lepsze.

Kariera Itachiego była błyskawiczna – w przeciągu zaledwie trzech lat udało mu się wstąpić do ANBU, a nawet zostać kapitanem. Dla trzynastolatka było to nie byle co. Zwykle w tym wieku shinobi są świeżo po ukończeniu Akademii i nawet nie marzą o dołączeniu do tak elitarnej grupy.

Wtedy jeszcze nie miałam o tym zielonego pojęcia. Tożsamość członków ANBU jest skrzętnie ukrywana. Dowiedziałam się tego po długim czasie. Dawno po tym, kiedy moje serce rozbiło się na kawałki.

Przez jego szybki awans widywałam go jeszcze rzadziej niż wcześniej. Oddalał się ode mnie i od swojego brata coraz bardziej. To w jakiś sposób połączyło mnie i Sasuke. Staliśmy się praktycznie nierozłączni. Nasze wspólne treningi były codziennością. Zdołaliśmy zrobić ogromne postępy – młody Uchiha, choć nie był geniuszem pokroju swojego brata, to i tak przewyższał wszystkich rówieśników, ja podobnie. Świetnie się rozumieliśmy. Każde nasze spotkanie napawało go wdzięcznością. Nie dziwie się – miło czasem było mu porozmawiać z kimś innym, niż z tabunem nawiedzonych fanek.

Wiele dziewczyn patrzyło na mnie z zawiścią. Miałam dobry kontakt z oboma braćmi Uchiha, co dla nich było powodem do zazdrości. Te uczucia były jednak całkowicie bezpodstawne. Z jednym bratem nie łączyły mnie żadne romantyczne więzi (na dodatek był ode mnie o trzy lata młodszy), a drugi był tak samo osiągalny jak stanowisko Hokage.

Nie każdy też podzielał entuzjastyczne podejście do tego klanu. Moja mama często mówiła, że jej znajomi przestrzegali ją przed jego członkami. Negatywne nastawienie do nich pogłębiało się, ludzie coraz mniej im ufali, a nienawiść była podsycana. "Chłopaki od Uchihów nie przyniosą nic dobrego twojej córce" – to było zdanie, które mama słyszała dzień w dzień. Nie miała zamiaru poddawać się uprzedzeniom. Zawsze mawiała, że to cecha ludzi o zamkniętych umysłach, dlatego ignorowała ich słowa.

Żadna z nas nie wiedziała, co przyniosą kolejne dni.

Promienie słońca wdarły się przez okno i padły na moją twarz. Otworzyłam jedno oko. Czekał mnie kolejny dzień w Akademii. Powoli wykonałam wszystkie poranne czynności – zawsze wstawałam na tyle wcześnie, żeby spokojnie się ze wszystkim wyrobić. Zrobiłam trochę dynamicznych ćwiczeń rozciągających, a następnie ubrałam buty i ruszyłam w drogę.

Nigdzie nie widziałam Sasuke, co było dla mnie dosyć dziwne. Zwykle czekał niedaleko mojego domu, bo miał po drodze, a na zajęcia chodziliśmy razem. Uznałam, że może gorzej się poczuł i nie miał zamiaru dziś się pojawić. Wzruszyłam ramionami. Każdemu może się zdarzyć.

Im dłużej szłam, tym bardziej odczuwałam to, że atmosfera w wiosce była jakaś... dziwna. Było nienaturalnie cicho. Coś ciężkiego wisiało w powietrzu. Ludzie szeptali między sobą. Niektórzy milkli, gdy tylko mnie zobaczyli. W ich wzroku widziałam coś na kształt politowania. Co to miało znaczyć?

Weszłam do budynku Akademii i skierowałam się do mojej sali. Za drzwiami panował harmider, głosy ludzi zlewały się w niezrozumiałą kakofonię dźwięków. Wszystkie ucichły, kiedy przekroczyłam próg. Oczy moich rówieśników skierowane były we mnie. Czułam się przewiercana na wylot. Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam się zastanawiać nad znaczeniem tego wszystkiego. Moje przemyślenia przerwał głos mojej znajomej, Sayuri.

– Jak się czujesz?

To pytanie zbiło mnie z pantałyku. Czułam się tak, jak zawsze. Jak miałam się czuć? Co dziwniejsze, wszyscy zdawali się oczekiwać na odpowiedź z zapartym tchem. Od kiedy moje samopoczucie stało się najciekawszą wiadomością dnia?

Siedem dni [Itachi x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz