Beverly Blossom

71 6 2
                                    

Nie żeby ją zabolały słowa Ślizgona, ale nie mogła przełknąć, że chłopak miał styczności z Policją. Nigdy nie spodziewała się takiego układu po kimś, kto sam łamał zasady w Ich świecie. Odeszła na odludzie, teleportując się do swojego mieszania. Postanowiła poszukać czegoś więcej na temat Dracona i Pana Policjanta. Wahała się też, czy nie odwiedzić Pottera, ale uznała to za zbędne. Nie odzywali się od momentu, gdy powiedziała, że chce odszukać rodziców. Ronalda także dawno nie widziała, jednak wymieniali się czasami sowami z nowinkami.

Relacja rudego i Granger szybko się pięła na wyższe szczeble, ale potem jeszcze szybciej opadły. Żyli teraz na przyjacielskim stopniu, jak za dawnych czasów. Opuściła większość ważnych zdarzeń przyjaciół, na rzecz klejnotów. Na Ślubie Ginny i Harry'ego nie była ze względu na skok w Szwajcarii, o którym było później bardzo głośno w mediach. Napisała tylko sowę z przeprosinami, że jej mama była bardzo chora. Zero dobrego kontaktu jak kiedyś. Przystąpiła do szukania czegokolwiek o Policjancie i blondynie. 

~~~~~

Draco siedział dłuższą chwilę w samochodzie, w razie gdyby jednak zmieniła zdanie. Nie wróciła, a to był znak, że kolacja to tylko czas przeszły. Nie rozumiał skąd u dziewczyny tak drastyczna zmiana nastroju. Odpalił silnik i ruszył, kierując się pod dom Roberta, musiał skończyć rozmowę, którą szlama przerwała. Tak dawno nie używał tego słowa... Wojna się skończyła, a druga zaczęła. Nikt nie wiedział czy Voldemort został pokonany na dobre, a po wielu latach ciszy nadal wątpili w jego pokonanie. Myśli poprowadziły go tuż pod bramę Detektywa. Zgasił silnik, chwilę zastanawiał się czy robi prawidłowo, ale nigdy nie robił niczego dobrze. Wyszedł z auta, zamknął drzwi i nacisnął guzik na kluczu. Podszedł do Bramki i o dziwo furtka była uchylona. Zaniepokojony otworzył ją szerzej i wszedł na posesję.  Chwilę przypatrywał się domkowi z cegły i altaną obrośniętą bluszczem. Pięknymi krzewami z róż i postanowił wejść.

— Robert? Jesteś tu?—  Mruknął w powietrze, jakby domagał się odpowiedzi, czasami faktycznie miał wrażenie jakby wiatr do niego przemawiał ludzkim głosem, chcąc go porwać do innego świata. Podchodził bliżej frontu drzwi i coraz bardziej miał wrażenie, że nie powinien był tu wchodzić. Co go podkusiło? Przeklnął w myślach usiłując zachować powagę, podchodząc jeszcze bliżej. Osiągnął pierwsze stopnie do wejścia, gdy usłyszał szmer, a jego krew zamieniła się w lód. Trzask towarzyszący deportacji dostał się przez uszy do mózgu, w chwili gdy wszedł do mieszkania. Sprawdzał pokój po pokoju, ale nie zastał intruza. Po Robercie nie było śladu, miał nadzieję, że nie był wtedy w domu. 

 Wybiegł z posesji i wpadł do samochodu jak burza. Złapał za telefon i wykonał połączenie do Grande. Pierwszy sygnał... 

Cisza.... 

Drugi sygnał... 

Nie odbiera... 

Trzeci sygnał...

Zero jakiejkolwiek reakcji. 

Cisnął telefonem w fotel obok, gdzie jeszcze niedawno siedziała Granger. Dopiero gdy spojrzał w tamtą stronę uświadomił sobie, że okno było otwarte, a na siedzeniu leżała Złoto-Bordowa wizytówka. Podniósł ją dwoma palcami i przeczytał napis na niej. 

"Pomoc Potrzebującym

Fundacja "Złoty Gryf"

Hermiona Granger"


Szczęście po raz pierwszy uśmiechnęło się do niego od bardzo długiego czasu. Na tyle był adres i numer telefonu do Fundacji. Chytry uśmiech wstąpił na jego usta. 

~~~~

Nie znalazła niczego co mogłoby dotyczyć tej dwójki razem. Co do obu mężczyzn artykułów było na prawdę dużo. 

"Robert Grande - wyróżnienia za usługi dla kraju, jako policjant i nie tylko." Głosił pierwszy nagłówek. Następne nie różniły się zbytnio od poprzednich. Facet był nie tyle co Policjantem, ale i wojskowym, przyglądała się w ciszy i jego zdjęciu i nie mogła się oprzeć myśli że Draco coś ukrywa. Zastanawiała się, czy byłoby możliwe, żeby się do niego wystarczająco dobrze zbliżyć, by się dowiedzieć czegokolwiek. Nie miała zbyt dużo chwili do namysłu gdy telefon fundacji zadzwonił. 

- Fundacja "Złoty Gryf", w czym mogę pomóc? - Wypowiedziała swoją typową formułę, jak zawsze od przeszło kilku lat. 

- O Granger, zapomniałaś o kolacji, którą mi wisisz wybawicielko. - Słyszała jak jego kąciki ust się podnosiły. Nie mogła uwierzyć, że postanowił posunąć się tak daleko. -  Chyba że jesteś tak zajęta, to przyjadę z Chińczykiem do ciebie, ale potrzebuję adresu. - Chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć. Nie rozstali się przecież w kłótni, więc czemu miałaby zrezygnować z jego towarzystwa. 

- Znaj me dobre serce i chińczyka przyjmę. Bevery Blossom Czterdzieści, za dwadzieścia minut. - Odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, po jego pozytywnej odpowiedzi rozłączyła się. Mogliby powspominać stare czasy, a zawsze zastanawiało ją, kilka rzeczy na temat jego życia. Zamknęła laptopa a uśmiech się poszerzył jej jeszcze bardziej. Więc dane będzie jej się zbliżyć do niego. 

~~~~~~~

Równo czterdzieści minut minęło a zauważyła przy swoim podjeździe samochód, który widziała kilka godzin temu. Obserwowała Dracona jak wychodził z samochodu, z różdżką ukrytą w garniturze i dwiema siateczkami w ręce, drugą zaś zamykał samochód i podszedł do drzwi. Pierwszy dzwonek rozbrzmiał się po mieszkaniu, gdy podchodziła by otworzyć mu frontowe wrota jej zamku. Mieszkanie nie było duże ale wystarczające dla jej jednej. Jedna kuchnia, salon, łazienka, a na piętrze sypialnia i pokój gościnny wraz z drugą niewielką łazienką. 

-Witam Panie Malfoy w moich skromnych progach. - Przepuściła go i zamknęła mieszkanie. - Nie pamiętałam żebyś kiedykolwiek przychodził na czas. 

-Widzisz Panno Granger, dużo się zmieniło po tych dziesięciu latach. - Przyglądał się jej uważnie, luźna bluzka, dresy i włosy związane w kok. Jednak nawet te luźne ubrania nie pomogły jej zakryć niektórych swoich aspektów kobiecości. -Twój chińczyk i przyniosłem wino, napijesz się? -Nie planował zabierać krwistego trunku ze sobą, ale jedzenie bez kropli alkoholu?

 Skinęła głową nie do końca ufna, wyszła do kuchni, a on podążył za nią. Usiadł przy niewielkiej wyspie i przyglądał się jak kobieta krząta się w kuchni. Wyjęła dwa kieliszki, na co Draco otworzył butelkę wina i nalał sobie i Hermionie. W międzyczasie brunetka nałożyła chińszczyznę na talerze i wyszła do salonu. 

-Powiedz mi Malfoy, bo słyszałam że chciałeś się pozbyć tego znaku. - Mruknęła zerkając na Mroczny Znak dzięki podwiniętym rękawom Blondyna. - Nikt nie mógł pomóc? 

- Mówiono mi to samo w każdy zakątku świata. To zbyt Czarna Magia, żeby po prostu się Pozbyć... - Chrząknął niezbyt zadowolony z tematu. - Mugole nazywają to świetnym Tatuażem, a ja nie zaprzeczałem. Skąd to pytanie? - Uniósł brew przyglądając się dziewczynie.

- Wiesz, dużo mówiono o tym, że kilka osób się go pozbyło, ale to musiało być zaklęcie maskujące. - Oderwała wzrok od "tatuażu". Sama również jeździła po różnych krajach, żeby pozbyć się napisu ze swojego przedramienia, które zasponsorowała jej Bella. - Słyszałam kiedyś, że na Biegunie Północnym czarownice znalazły sposób, który podobno leczy blizny wykonane czarnomagicznymi przedmiotami i zaklęciami. Nigdy się nie dowiedziałam czy to prawda. - Wzruszyła ramionami i wzięła łyk wina. Musiała przyznać, że miał gust do takich trunków. 

Resztę kolacji zjedli w ciszy, oboje bijąc się z myślami. Blondyn zastanawiał się, czy nie zrobić sobie wycieczki, a brunetka czy kolejny skok będzie tak samo łatwy jak poprzednie.  Jedna osoba jednak chodziła dwójce po głowie, Grande. Nie oddzwonił i nie dawał oznak życia. Stwierdzili jednak bez słowa, że jutro zajmą się szukaniem Roberta. 

Dramione- Voleur De Bijoux (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz