Miejski ruch

31 3 0
                                    

Wyszedłem już spoza bramy, zmierzam więc przed siebie. Wskakuję na ulice, szybko przez nią przechodzę, aż tu nagle zza przeciwka jedzie samochód, skłamię mówiąc, że się nie bałem. Serce waliło mi jak młotem. Więc kładę się tak, aby znaleść się bezpośrednio pod pojazdem. Gdy osiągnąłem odpowiednią pozycję złapałem za coś, co przypominało rurę.Ah, zwinnie jak kaskader. Na moment zapomniałem o moim jaszczurzym kumplu!

- Janek! - prędko wrzasnąłem.

Ku mojemu zdziwieniu był jeszcze szybszy niż wcześniej, w mgnieniu oka przybiegł do mnie i złapał się części samochodu, której kształtu nie umiem określić.

Jechaliśmy pod autem jeszcze dłuższą chwilę, mając nadzieję, że zawiezie nas z dala od miejskiego gwaru. Lecz hałasy, które słyszeliśmy z poza auta niestety nie wskazywały na to.

- A może wysiądziemy? - spytałem.

Nie dostałem odpowiedzi, lecz tylko przeczące kiwniencie głową. Nie dopytywałem więc o nic i czekałem na jego późniejszą decyzję.

Jechaliśmy bez końca, może dobrą godzinę. Nieoczekiwanie  samochód zaczął hamować. Poczekaliśmy, aż całkowicie stanie, po czym zeskoczyliśmy na ziemię i wyszliśmy z pod pojazdu.

Wcale nie ujrzeliśmy drewnianej chatki, pól i pasących się na nim krów. Było wręcz przeciwnie -  stalowe budynki, wielkie maszyny ze skrzydłami i asfalt ciągnący się aż po horyzont. A do tego jeszcze nie wiedzieliśmy co zrobić, czekać czy może iść przed siebie? Jeżeli czekać - to na co? Jeżeli iść przed siebie - to gdzie?

Ostatecznie postanowiliśmy wejść na torbę z kółkami Pana, który nas tu zabrał. Ukryliśmy się w małej kieszonce i  czekaliśmy gdy ruszymy.

Tajemniczy gość wszedł do tego wielkiego budynku. Na przeciwko widniał napis "Recepcja", gdy tam podszedł usłyszałem kawałek rozmowy z Panią przy ladzie.

"- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?

- Mam rezerwację na lot 356 do USA - powiedział tajemniczy Pan.

- Pana imię i nazwisko?

- Tomasz Kowal

- Zgadza się, rezerwacja została poprawnie zarejestrowana. Walizkę proszę położyć na taśmie, a Pana kieruję do korytarza nr. 3 po czym zostanie Pan przekierowany do samolotu I tak opuści Pan lotnisko."

Teraz już wszystko było jasne, tajemniczy gość to Tomasz, te wielkie maszyny okazały się - jak myślę - samolotami, my schowaliśmy się w walizce, która teraz pędzi po taśmie, a znajdujemy się na lotnisku. Więc o wymarzonej wsi możemy zapomnieć.

Jedziemy taśmą, po drugiej stronie czekają jacyś ludzie w rękawiczkach. Jeden duży Pan czeka na walizkę. Czyli zostaniemy nakryci!

- Choć! Wyskakuj! - mówię do Janka.

Szybko pobiegliśmy w stronę plastikowych, czerwonych pudeł. Schowaliśmy się tam, w pudle były kluczyki, jakieś płyty i... kanapka!

- Pstt!
- Pstt! Zgłodniałeś? - rzekłem wskazując na kanapkę.

- I to bardzoo - uśmiechnął się.

Nie zwracając uwagi na otoczenie oraz warunki zabraliśmy się do jedzenia.

Życie Gofra bywa trudne :)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz