Kiedy wyruszaliśmy, nie umiałam rozpoznać - czy to dzień, czy noc, bo lampiony w koronach drzew świeciły tak intensywnie jak wczoraj wieczorem, gdy przybyliśmy do Tuneli, jednak musiałam wierzyć Flawianowi, który oznajmił, że czas na nas. Zjadłam śniadanie z Wierzbą i pewnie Flawian także zadbał o pełny żołądek. Zabraliśmy ze sobą prowiant, ale nie byłam pewna na ile dni nam go starczy.
Wsiedliśmy do czółna i zaczęliśmy cicho wiosłować. Jezioro było wolne od lodu, ale gdzie nie gdzie widać było samotne kry. Skrzatka płynęła z nami w szarym kapturze nasuniętym na twarz, który zdjęła dopiero, gdy pożegnaliśmy tunele i wypłynęliśmy na rzekę. Jej koryto zaprowadziło nas na otwartą przestrzeń. Po dwóch stronach doliny zielenił się las, a nad nim wznosiło szare niebo, które wyglądało jakby zasłonięte burzowymi chmurami.
- Tak właśnie wygląda dzień tutaj. - skomentował Flawian - Nie widzieliśmy słońca od siedemnastu lat.
- Pamiętasz słońce?- zapytała cicho Wierzba, wstydząc się zerknąć na niego. Mały kruk, który wczoraj wykluł się z jaja siedział na jej kolanach, a ta głaskała go przez skórzane rękawiczki. Pewnie sprawiła je sobie tylko do tej wyjątkowej czynności – głaskania przyszłej maszyny do zabijania.
- Kiedy byłem mały. Pamiętam, jak oglądałem wschody i zachody z moim ojcem na zamkowym tarasie.
Zanim zdążyłam zapytać co on robił na zamkowym tarasie, Wierzba westchnęła, rozmarzona.
- To musiał być piękny widok...
- Rzeczywiście, codziennie mam nadzieję znowu go zobaczyć.
"Nie, tego za wiele" pomyślałam " Flirtujący towarzysze podróży są jeszcze gorsi od lodowych ptaków! Boże, to tak, jakby być piątym kołem u wozu na randce koleżanki!"
Zacisnęłam zęby i wiosłowałam dalej.
W końcu wyszliśmy z łodzi, wzięliśmy broń i prowiant, zapakowane w szare chusty i pozwoliliśmy odpłynąć naszemu środkowi transportu dalej, bez załogi. podczas wspinaczki na wzgórza, porośnięte sadem jabłoni, zapytałam :
- Dobrze, wiem, że pytanie będzie głupie, ale ktoś musi je zadać, a ponieważ jestem w tym świecie od niespełna trzydziestu godzin, będę to ja - czy mamy jakiś plan?
- Cóż ... musimy się dostać na szklaną górę - odpowiedział Flawian. - znaleźć Konrada. I Królowa użyje mocy, która jest w stanie pokonać całą armię aniołów, jak w legendzie.
- Że ... co, przepraszam ?!
- Taki jest plan.
- To nie jest plan! To nawet nie jest zarys planu, to są brednie szaleńca, który nic nie wie o taktyce, ani... ani... czy właśnie powiedziałeś, że zamierzasz mnie postawić przed armią aniołów, licząc, że mam MOC, która je pokona?
- Więc...nie masz?
- Przepraszam, to TY nazwałeś mnie królową, ja o ten tytuł nie prosiłam! - wyrzuciłam ręce w górę, prosząc o jakąś pomoc z tego szarego, chmurnego nieba - a nawet jeślibym nią była, to mogłabym nie mieć równie dobrze żadnej mocy! Ta moc to plotka, w stu procentach fałszywa, zmontowana przez tych, którzy liczą, że coś się zmieni, jeśli będą wierzyć w zmiany wystarczająco mocno.
- Nadzieja może być świtem dla całego naszego królestwa. - rzekł Flawian spokojnie - tak mówił mój ojciec.
- Stamtąd, skąd ja pochodzę mówi się, że nadzieja jest matką głupich, o! A ci najgłupsi zawsze pakują się w kłopoty z których myślą, że nadzieja ich uratuje! O ! Jak my teraz, na przykład!
YOU ARE READING
Brzask
FantasyEmilia jest zwykłą dziewczyną ... na pozór. Wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia czarny anioł zostaje zesłany do świata ludzi, żeby ją zgładzić. Na polecenie jej brata, Konrada, porywa ją do świata równoległego - Walgurdii, gdzie od siedemnastu la...