Nie wszystko złoto co się świeci

502 29 2
                                    

Rudowłosa dziewczyna siedziała na krześle w gabinecie dyrektorki Hogwartu. Wszystko wyglądało tak jak zawsze.

Wiecznie niedomyte okna, stosy niepotrzebnych papierów, porozwalne książki. Wszystko było w ogromnym nieładzie. Dokładnie tak jakby ktoś co dopiero te pomieszczenie przeszukał.

Dziewczyna wyglądała tak jak każdego dnia.

Jej rude lekko pofalowane włosy opadały jej na ramiona. Na delikatnie zadziornym nosie widniały wyraźne piegi. Krawat w odcieniach czerwieni był równie nie starannie zawiązany co jej brudne sznurówki. Sweter miała włożony do spódnicy, a na uszach widniały malutkie kolczyki.

Siedziała przed nią dyrektorka McGonagall.

Jej czarne już lekko siwe włosy jak zawsze były spięte w koka. Niesworne kosmyki włosów opadały na jej twarz na, której było widać wyraźne zmarszczki.

Patrzyła na dziewczyne swoimi zielonymi surowymi oczami.

- A więc Panno Potter. Wyjaśni mi Pani, dlaczego włóczyła się Pani po korytażach szkoły o tak późnej porze?

Spytała lekko drżącym, ale stanowszym głosem.

Dlaczego, to robiła? W zasadzie sama nie wiedziała. Poprostu lubiła czasami w nocy rozprostować sobie kości.

- Nie mogłam spać Pani Profesor.

Dziewczyna często chodziła na takie spacery, ale nigdy nikt jej nie przyłapał.

- Nie mogłaś spać?

Spytała lekko podejrzliwym i trochę zirytowanym tonem.

- No cóż, wie Pani, że szlaban Pani nie ominie?

Uczenninca tylko skinęła leciutko głową.

- Dobrze.

Powiedziała po czym ociężale podniosła się z fotela i zostawiła gryfonkę samą w swoim gabinecie.

Po zamknięciu drzwi panowała w gabinecie głucha cisza.

Dziewczyna wyciągnęła powietrze. Naprawdę niemiała ochoty iść na ten szlaban.

Poczuła w swojej kieszeni coś twardego. Było to kilka zdjęć. Oczywiście były to zdjęcia magiczne.

Na pierwszym zobaczyła swoich rodziców uśmiechających od ucha do ucha. Dobrze pamiętała ten dzień. To były urodziny Albusa.

Włożyła te zdjęcie pod spód. Na następnym była ona ze swoimi braćmi.

Byli oni ubrani w dostojne garnitury. Natomiast ona sama miała na sobie zieloną, obcisłą do kolan sukienkę.

Zdjęcie zostało zrobione w te wakacje na urodzinach Rose.

Mimowolnie uśmiechnęła się na to wspomnienie. Pamiętała jak po urodzinach w trójkę wrócili w nocy do domu przez co dostali dwutygodniowy szlaban.

Wzięła do ręki trzecie i zarazem ostatnie zdjęcie.

Była tam ona na baranach Scorpiusa.

Zdjęcie było świeże bo zrobione zaledwie trzy dni temu.

Włożyła ruszające się fotografie do kieszeni po czym leniwie podniosła się z krzesła. Już miała wychodzić gdy zobaczyła na biurku złoty, świecący łańcuszek.

Wzięła go do ręki przyglądając mu się z zaciekawieniem. Miała wrażenie, że już gdzieś taki widziała.

- Lepiej to odłoż młoda damo.

Odezwał się portret Severusa Snapea.

- Dlaczego?

Spytała zdezorientowana.

- To bardzo niebezpi...

Nie dane było mu dokończył bo wisiorek wyślizgnął się z ręki Lili Potter. I po chwili było już ciemno.

Niezidentyfikowana / Lili Luna PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz