Zakurzone półki

280 21 7
                                    

- Lili, posprzątasz jeszcze ze stołu?

- Oczywiście babciu.

Tak wyglądał jej ostatni tydzień. Sprzątanie, sprzątanie i jeszcze raz sprzątanie. Razem z panią Weasley nie próżnowały. Z starych kredensów i półek już dawno znikł kurz. Naczynia były czyste jak łza, a podłogi wręcz lśniły. A to wszystko dlatego, że już jutro przyjeżdżają rodzice Lili.

Dziewczyna wzięła ścierkę i namoczyła ją wodą po czym zaczęła ścierać ze stołu. Nagle przerwało jej natarczywe pukanie w szybę. Był to Errol z listem.

Gryfonka otworzyła okno, a ptak odrazy wleciał siadając na oparciu krzesła. Dała mu sowi przysmak na co on zahuczał wesoło.

Zobaczyła harakterystyczne pochyłe pismo. Był to list od Dumbedora.

Lili

Będę musiał nadużyć dzisiaj waszej gościnności i wpaść do was na chwilkę. Musimy pilnie porozmawiać.

Albus Dumbledore

Zastanawiała się co musi być tak ważnego żeby tu przyjeżdżać. Była też ciekawa kiedy przyjedzie.

Odłożyła list na blat i kontynuowała wycieranie stołu.

Do kuchni weszła pani Weasley cała umurusana popiołem.

- Och Lili dobrze, że jesteś. Dokończysz czyścić kominek? Ja musze zrobić pranie.

Powiedziała po czym zaczęła zbierać chiuchy z kanapy.

- Jasne.

- To świetnie.

Dziewczyna oparła się o stół. Była już wycieńczona, ale co poradzi.

- Dumbledore tutaj przyjdzie.

- Och, dobrawdy?

- Yhm, napisał list. Ma mi coś ważnego do powiedzenia.

Molly zrobiła zdziwioną minę.

- A więc to pewnie musi być coś ważnego.

- Racja.

Dziewczyna wzięła się za czyszczenie kominka. Miała wrażenie jakby nikt go od wieków nie sprzątał.

Skończyła po jakieś godzinie. Była cała w popiole, dlatego stwierdziła, że pójdzie pod prysznic. Niestety usłyszała huk teleportacji i ciche pukanie w drzwi.

- Dzień dobry Lili.

W drzwiach stał dyrektor.

- Dzień dobry, proszę wejść.

Powiedziała przepuszczając go w drzwiach.

- Dzień dobry Molly.

Powiedział do starszej kobiety.

- Dzień dobry. Kawy, herbaty?

Spytała jak zwykle uprzejmie.

- Nie ma potrzeby ja tylko na chwilę. Lili porozmawiamy?

Odwrócił głowę w kierunku dziewczyny.

- Oczywiście.

Powiedziała po czym udali się do salonu.

Dziewczyna usiadła na kanapie natomiast Albus na fotelu przed nią.

- Zastanawiasz się pewnie jaki jest cel mojej wizyty.

Spojrzał na dziewczyne swoim tajemniczym wzrokiem.

- Otóż jestem tu z kilku powodów. Po pierwsze, twoi rodzice wiedzą już o twoim istnieniu.

- Powiedział im Pan? Jak zareagowali?

- Niewątpliwie byli lekko zszkowani.

Dziewczyna przytaknęła. Dyrektor wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę oczekując jakieś konkretniejszej reakcji.

- No ale to nie jest aż tak ważne.

Powiedział po chwili.

- Przyszłem tutaj głównie dlatego aby omówić kwestie twojego powrotu.

- A więc, wymyślił Pan coś?

- Ach tak, niewątpliwie. Jak już wiesz, zajmie to conajmniej dwa miesiące.

- Nie ma innego sposobu?

Przerwała mu Lili.

- Oczywiście, że jest.

Oznajmił Albus, a dziewczyna spojrzała na niego jak na wariata.

- To dlaczego nie możemy użyć tego szybszego?

- Dlatego, że jest to niezwykle niebezpieczne. Czas to najpotężniejsza magia. Czasem maleńka chwila rozstrzyga o wielkich rzeczach. Z czasem nie można igrać dlatego wybrałem najbezpieczniejszy sposób.

- Rozumiem, a więc jak to będzie wyglądało.

Wbrew jej spokojnego głosu dziewczyna była bardzo zaniepokojona kwestią powrotu. Bo co jeśli coś pójdzie nie tak. Jeden mały błąd i może wylądować tysiąc lat w przyszłość lub w przeszłość.

- Wrócisz za pomocą eliksiru.

- Eliksiru? Jak to eliksiru? To możliwe?

Gryfonka patrzyła na niego niepewnym i dopytliwym wzrokiem.

- Oczywiście, że możliwe. To działa jak eliksir wielosokowy. Tylko, że zamiast włsów wsypuje się piasek od zmieniacza.

Nie ufała temu sposobowi. Nurtowało ją jedno pytanie.

- Ale skąd ten eliksir będzie wiedział do jakiego roku musi mnie przenieść?

- To bardzo proste. Wystarczy wsypać odpowiednią ilość ziarenek.

Teraz tym bardziej nie ufała temu planu. Potrzebna jest taka precyzja. Przecież tak łatwo można pomylić się w liczeniu.

- Rozumiem twój niepokój. Ale myślę, że możesz mi zaufać.

- Naturalnie.

Dyrektor westchnął po czym ociężale podniósł się z krzesła.

- No to ja już będę zmykał. I pamiętaj Lili. Nigdy nie ma wystarczającej ilości czasu, by zrobić wszystko, ale zawsze jest wystarczająca ilość, by zrobić to, co najważniejsze.








Niezidentyfikowana / Lili Luna PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz