Wspomnienie Scorpiusa Malfoya

299 19 1
                                    

Była to noc spokojna. Poczucie wiatru na skórze było wręcz nie możliwe. Wiatr nie owiewał nikomu włosów, a gęsia skórka była spowodowana tylko i wyłącznie zimnem. Właśnie, zimnem. Było zimno ponieważ była to noc listopadowa.

Wszyscy uczniowie Hogwartu zaopatrzyli się w zimowe kurtki, które były niezbędne biorąc pod uwagę klimat jaki bywał w tym miejscu. Skutki tak paskudnej pogody odczuwał każdy. Wszyscy chodzili zaspani. Z wielką niechęcią wstawali na zajęcia.

To samo odczuwała pewna gryfonka. Choć w porównaniu do innych ona spała dość rzadko. Co noc chodziła po zamku z peleryną niewidką na barkach i mapą Huncwotów w ręku.

Wdrapała się na szczyt wieży astronomicznej i rozejrzała się po rozgwieżdżonym niebie. Spojrzała się na jedną z nich i pomyślała kto jeszcze na świecie może się w nią wpatrywać. Dlatego tak kochała kosmos. Był niezbadany i niezwykle tajemniczy.

Usiadła na podłodze opierając się o drewniany schodek za nią. Otuliła się szczelnie kocykiem który przyniosła z dormitorium i westchnęła ciężko wypuszczając parę z ust spowodowaną przez zimno. Zaczęła ocierać ręce o kocyk aby jakoś się rozgrzać.

Było tak cicho jakby zamek stał pusty. Jakby nikogo tu nie było. Dosłownie nikogo... chyba.

- Co tu robisz Potter?

Spytał męski głos.

- O to samo mogę spytać ciebie Malfoy.

Chłopak wyłonił się z cienia i stanął przed dziewczyną. Jego blond włosy lśniły w blasku księżyca. Gdy w dzień były starannie ułożone teraz każdy kosmyk sterczał w inną stronę. Trzymał ręce w kieszeniach puchowej kurtki, a jego nos był zaczerwieniony jak u renifera. Usiadł koło dziewczyny i zaczął grzebać w kieszeni ewidentnie szukając czegoś. Po chwili wyjął paczkę papierosów z zapalniczką. Wyjął jednego i podpalił go.

- Poważnie?

Spytała dziewczyna z pretensją w oczach.

- Yhm. Chcesz?

Zaczął machać nim jej koło głowy.

- Zwariowałeś? Nie pale.

Chłopak schował zapalniczkę z powrotem do kieszeni.

- Masz rację. Twój brat by mnie zabił gdyby się dowiedział.

Rudowłosa zaśmiała się na jego słowa.

- Racja. Ukatrupił by cię.

Tym razem blondyn się zaśmiał.

Zapadła cisza, lecz nikomu ona nie przeszkadzała.

- Więc... po co tu przyszłaś?

- Czy ja wiem. Chyba musiałam odreagować.

- Chcesz się wyżalić, czy coś? Podobno niezły ze mnie słuchacz.

Zgniótł nogą wypalonego papierosa i spojrzał się na dziewczynę. Ta spojrzała na niego zdziwiona.

- Że niby ty chcesz mnie wysłuchać?

Odwróciła od niego wzrok i spojrzała się przed siebie.

- Dobre żarty.

Znowu zaczęła pocierać rękami o kocyk.

- Słuchaj wiem, że ostatnio między nami nie jest idealnie. Nie wiem czy to przez to, że nie chcesz mi wybaczyć, czy przez to, że jestem zwykłym aroganckim dupkiem. Ale chce zgody.

Racja. Scorpius Malfoy czasami był aroganckim dupkiem, ale zawsze potrafił przeprosić i się poprawić. A to chyba było najważniejsze.

Co mogło być między nimi nie tak?

Otóż swoje zrobiła sytuacja kiedy Lili umówiła się ze Scorpiusem do biblioteki, ponieważ dziewczyna miała bardzo ważny egzamin. Chłopak miał jej pomóc w nauce co było niezbędne aby go zdać. A ten wystawił ją do wiatru.

Nie była to pojedyncza kłótnia. Otóż tydzień po tym kiedy ten ją wystawił, dziewczyna zaczęła się spotykać z pewnym krukonem. O co ten zrobił jej awanturę. Kiedy Scorpius powiedział, cytuję: ,,To zwykły dupek bez uczuć." Lili oznajmiła, że jest taki sam.

- Nie gniewam się. W zasadzie to przestałam już dawno.

- Serio?

Popatrzał na nią zdziwiony.

- Tak. Nie chce mi się kłócić. To bez sensu.

Wpatrywali się przez dłuższą chwilę w te niezwykłe światełka na niebie. Jedna świeciła mocniej druga była bardziej wyblakła. Było ich tak dużo, że nie sposób było je wszystkie zliczyć.

- Dalej nie wiem co tu robisz.

- Pokłóciłam się jeszcze z kilkoma osobami. Nic wielkiego

- Gdyby to było nic wielkiego to nie byłabyś taka przybita.

Scorpius zauważył, że po policzku dziewczyny spłynęła łza. Złapał jej ręce i zmusił aby na nią spojrzała.

- Hej... co jest?

Lili wzięła głęboki oddech.

- Po prostu mam wrażenie, że każda osoba która coś dla mnie znaczy ma mnie dość...

Po chwili dodała szybko.

- Zresztą nieważne. Nie wiem czemu to powiedzia...

Nie dokończyła bo ten zamknął jej usta w pocałunku.

Chłopak obudził się gwałtownie w swojej sypialni. Rozejrzał się spanikowany dookoła jakby miał wrażenie, że Lili gdzieś tu jest.

Zrzucił z siebie kołdrę i szybkim krokiem wyszedł z pokoju zmierzając do kuchni. Oparł się rękami o blat stołu i próbując złapać oddech. 

Podszedł do zlewu i odkręcił kran. Strumień wody spływał w duł, a Scorpius zamoczył w nim ręce po czym oblał się wodą mając nadzieje,
doprowadzi go do  porządku.

Jeszcze chwile stał przy zlewie w milczeniu. Było słychać tylko lejący się strumień gdy nagle zaczął słyszeć tupot czyiś stóp.

Zakręcił kran i odwrócił się gwałtownie w stronę drzwi od kuchni.

Stanął w nich jego ojciec - Draco Malfoy.

- Co robisz? Czemu nie śpisz?

Spytał zaspanym głosem. Nie mógł dostrzec zaczerwienionych oczu syna przez ciemność w pomieszczeniu. 

- Gdzie ona jest?

Zaczął mówić drżącym głosem.

- Dlaczego nikt jej jeszcze nie znalazł?

Teraz zaczął bez skrupułów płakać. Teraz nie był mężczyzną, a zagubionym chłopcem który rozpaczliwe szukał pomocy.

- Nikt nic nie robi. Kompletnie nic. 

Mężczyzna podszedł do chłopaka i przytulił go. Dawno tego nie robił ze względu na to, że chłopak dorósł i nie za bardzo już tego chciał. 

Scorpius poczuł się jakby znów miał z dziesięć lat. Jakby nic się nie zmieniło, a tymczasem zmieniło się wszystko.  Kiedyś sięgał ojcu jedynie do pasa teraz był w zasadzie w jego wzroście. Ostatni raz byli tak blisko gdy Scorpius miał czternaście lat. W tedy kiedy Astoria jeszcze żyła. Kobieta zawsze podtrzymywała w domu rodzinną atmosferę. Gdy odeszła nic już nie było takie samo.

- Wszystko będzie dobrze.

Będzie dobrze.

Niezidentyfikowana / Lili Luna PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz