Ostatnie pięć dni minęło straszliwie szybko, spędziłam prawie cały ten czas z moimi przyjaciółmi. Za to z Łukaszem wszystko bez zmian przez co doszłam do wniosku iż po prostu sobie to wszystko wymyśliłam. W weekend odbyła się planowana nocka u Oskara, całą noc oglądaliśmy filmy i śmialiśmy się tak, że w pewnym momencie jego sąsiadka z domu obok przyszła przypomnieć nam istnieniu czegoś takiego jak cisza nocna. Niestety jak mówią „wszystko co dobre szybko się kończy" chyba mają rację. Nadeszła środa, a z tym mój wyjazd do Ameryki. Właśnie kończyłam pakować ostatnie rzeczy do torby podręcznej kiedy usłyszałam moją mamę z dołu.
- Spakowałaś wszystko? Powinnyśmy już wyjeżdżać! - krzyknęła lekko zestresowana. Co się dziwić skoro pewnie stresuje się tym czy lot przebiegnie zgodnie z planem, bez większych problemów.
- Tak spokojnie już schodzę! - odpowiedziałam, w tym samym momencie zaczęłam schodzić po schodach. - Nikola i chłopaki przyjadą na lotnisko bo chcieli się pożegnać jeszcze przed samym odlotem. - poinformowałam mamę lekko śmiejąc się.
- Dobrze, spakowałaś napewno wszystko?
- Tak nie przejmuj się wszystko mam. Możemy już chyba jechać.
Upewniając się, że napewno wszystko mamy, wsiadłyśmy do samochodu udając się na lotnisko. Droga nie była bardzo długa, gdyż nie miałyśmy szczególnie daleko do miasta. Na miejscu od razu zauważyłam moich przyjaciół.
Podeszłam do nich lekko smutna.- A co to za mina? - zapytał Łukasz. - nie smuć się kobieto, w końcu lecisz do Ameryki !
- To nic szczególnego, przecież lecę tam co roku. Wolałabym zostać tutaj z wami. Tam nikogo nie znam i tylko siedzę wiecznie sama. - stwierdziłam.
- Przecież możemy rozmawiać na kamerkach i tak dalej. Damy radę, a za miesiąc do nas wrócisz. Poza tym to nie pierwszy raz kiedy jedziesz. - odparł Oskar.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, aż nadszedł czas naszego lotu. Przytuliłam wszystkich moich przyajciół na pożegnanie. U Łukasza dopiero w tym momencie zauważyłam smutek, wydawał się szczególnie przybity czymś ale zignorowałam to. Nie, że mnie to nie interesowało ale nie wiedziałam co powinnam zrobić.
Po całej odprawie czekał nas długi lot, więc zajęłyśmy swoje miejsca w samolocie. Włożyłam słuchawki do uszu postanawiając trochę odpocząć.
W końcu po wielu godzinach lotu, dotarliśmy na miejsce. Miasto w którym mieszkała ciocia nazywało się Mooresville. Nie było małe ale nie było też czymś w rodzaju Los Angeles.
Stałyśmy właśnie pod domem cioci. Nie był jakiś duży ale zachowany w klimacie typowo Amerykańskich domków. Po chwili ciocia otworzyła drzwi uśmiechając się do nas szeroko.- Aniu jak dawno cię nie widziałam! - rzekła uradowana, przytulając moją mamę. Po czym spuściła swój wzrok na mnie. - A ty Kinga! Tak wyrosłaś przez ostatnio rok. - powiedziała niedowierzając na co tylko lekko się uśmiechnęłam. - Wchodźcie do środka. Kingo możesz iść do swojego pokoju, znasz drogę.
Kiwnęłam lekko głową udając się po schodach na górę. Tak miałam tutaj swój pokój, nie był on duży raczej mały, na środku stało duże łóżko, obok niego szafki nocne. Była szafa, biurko mimo tego, że nie chodziła tutaj do szkoły oczywiście, traktowałam je bardziej jako toaletkę. Na środku pokoju znajdował się dywan. Cały pokój jak z resztą większość domu był zachowany w odcieniach czerni i bieli. W pokoju były dodatki koloru różowego. Miałam też okno z widokiem na dom sąsiadów. Z tego co wiem po przedni właściciele wyprowadzili się i mieszka tam teraz ktoś nowy.
Włączyłam swoją playlistę na telefonie po czy zabrałam się za rozpakowywanie bagaży. Kiedy skończyłam napisałam na grupie do moich przyjaciół, że dotarłam na miejsce i zadzwonię do nich później.
- Kinga zejdź na chwilę na dół! - usłyszałam wołanie wujka, po czym odrazu udałam się na dół. - Chciałem cię tylko poinformować iż przychodzą do nas na kolację sąsiedzi, często tu przychodzą od ostatniego roku, choć ich nie znasz bo wprowadzili tu się kiedy byłyście w Polsce.
- Umm, w takim razie muszę być na tej kolacji? - nie miałam ochoty siedzieć i słuchać rozmów dorosłych wolałam posiedzieć na górze i porozmawiać na przykład z Nikolą.
- Mają syna w podobnym wieku, pomyśleliśmy, że moglibyście się poznać. - wtrąciła do rozmowy cioca.
Proszę tylko nie to. Nie chcę nikogo poznawać uważam, że jest mi to nie potrzebne.
- Dobra nie ważne, posiedzę z wami chwilę. - odparłam niechętnie gdyż nie miałam ochoty na dalszą dyskusję. -O której będą? - dopytałam.
- Za jaką godzinę o 18 powinni być.
Udałam się znów do swojego pokoju. Przebrałam się w czarne jeansy i żółty top. Rozczesałam i wyprostowałam włosy oraz lekko poprawiłam swój dzienny makijaż. Kiedy skończyłam zauważyłam, że już prawie 18, postanowiłam udać się pomóc w przygotowaniach do kolacji. Po jakiś 10 minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Ciocia od razu pobiegła otworzyć.- Aniu poznaj naszych sąsiadów to jest Alice, a to jej mąż William oraz ich syn Jackson. Natomiast to jest Ania i jej córka Kinga.
Spojrzałam na Jacksona. Brunet o niebieskich oczach. Miał lekkie piegi. Ubrany był w niebieskie jeansy oraz czarną bluzę z logiem Nike. Przywitałam się z wszystkimi po czym zasiedliśmy do kolacji.
- Jak tam w szkole Kingo? - podpytywał wujek. - Dawno cię nie widzieliśmy i nie rozmawialiśmy więc jestem ciekaw.
- Całkiem dobrze. - powiedziałam znudzona. Ughh jak ja nienawidzę pytań tego typu.
- A u ciebie Jackson? - zapytał tym razem chłopaka, siedzącego na przeciwko mnie.
- Jakoś leci. - rzekł wzruszając ramionami.
- Może pójdziecie do ciebie porozmawiacie i poznacie się lepiej? - zaproponowała moja mama kiedy kończyliśmy posiłek. Popatrzyłam się na Jacksona w tym samym momencie on zrobił to samo. Kiwnęłam głową i kazałam chłopakowi iść za mną na górę.
- Na jak długo tu jesteś? - spytał, kiedy byliśmy już w moim pokoju.
- Nie wiem na jakiś miesiąc, a co chcesz się mnie pozbyć ? - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Nic z tych rzeczy po prostu chciałbym cię poznać lepiej. Wydajesz się miła, a skoro i tak musimy tu siedzieć to w czym problem?
Zastanowiłam się chwilę po czym przyznałam mu rację.
- W takim razie może opowiedz coś o sobie. - zaproponowałam.
- Zatem jestem Jackson Felt. Mam 17 lat, w wolnym czasie jeżdżę na desce i spotykam się z grupką moich znajomych. A ty?
- Jestem Kinga. Mam 16 lat. Lubię oglądać filmy i seriale, często wychodzę z przyjaciółmi.
Tak w ogóle to od kiedy tu mieszkasz? - zagadnęłam.- Od jakiś 7 miesięcy. Ale podoba mi się tu, poznałem na prawdę świetnych ludzi. Może chcesz się ze mną spotkać za jakiś czas i ich poznać? - zaproponował.
Nie jestem przekonana. - odparłam zmieszana. - Nie lubię poznawać nowych osób.
- Przecież właśnie mnie poznałaś.
- Byłam do tego zmuszona! - powiedziałam żartobliwie na co on także się zaśmiał.
- Proszę będzie fajnie poza tym uważam, że Avani przydałaby się jakaś dziewczyna do porozmawiania kiedy przesiaduje wiecznie z czwórką chłopaków. - zastanowiłam się nad tym chwilę w sumie nic mi nie szkodzi.
- Dobra niech ci będzie. Dam ci swój numer i kiedy będziesz chciał możesz dzwonić w porządku?
- Mi pasuje. - w tym momencie wymieniliśmy się swoimi numerami.
Po chwili postanowiliśmy obejrzeć chwile jakiś film w trackie którego i tak sporo rozmawialiśmy, potem Jackson wrócił do domu wraz z rodzicami. Ja pomogłam posprzątać po kolacji po czym udałam się przygotowywać do snu.
...
Witam to znowu ja!
Pewnie wszyscy spodziewali się Paytona ale spokojnie na niego przyjdzie jeszcze czas. Chciałam od razu poinformować, że Jackson czy Avani, nie będą w tej książce nagrywać na Tik toku, będzie to robił tylko Payton. A tym czasem trzymajcie się i do następnego!
CZYTASZ
Tego nie było w planach / 𝑃𝑎𝑦𝑡𝑜𝑛 𝑀𝑜𝑜𝑟𝑚𝑒𝑖𝑒𝑟
Fanfiction„- Kinga poznaj Paytona. - powiedział uśmiechnięty Jackson. Payton spojrzał na mnie i już wiedziałam, że mnie rozpoznał. -Chyba miałem rację mówiąc, że się jeszcze spotkamy..." ..... Jest to moja pierwsza książka, więc przepraszam za wszelkie błędy...