Wzór na szczęście

144 24 106
                                    

Ruby Gillis

Mała złotowłosa panienka o pięknych, dużych, błękitnych oczach. Mająca piękną jasną cerę, kilka drobnych, złocistych piegów na twarzy. Z drobną sylwetką i przeciętnym wzrostem, dodającym jej uroku. Niejedna osoba nazywałaby ją definicją piękna.

Ta dziewczyna, która upodobała sobie kolor różowy, posiada też równie piękny charakter. A przynajmniej tak się wydaje. Oczywiście, jest bardzo miła, wrażliwa, może nazbyt emocjonalna, ale przecież takie są kobiety, czemu tu się dziwić? Ona posiadała też, jak każdy z nas, jedną z cech, których chcielibyśmy się pozbyć – zazdrość.

To ta zazdrość, ten niepokój o utratę czegoś, na czym nam zależy, sprowadził na nią nieszczęście.

Upodobała sobie Gilberta Blythe. Chciała go złapać w swoje sidła i nigdy z nich nie wypuścić. Chciała być kochana. Tylko tego chciała. Czy to tak wiele?

To zazdrość spowodowała, że kazała Ani Shirley-Cuthbert nie odzywać się do bruneta, nawet na niego nie patrzeć. Ale los chciał inaczej.

Ruby wiedziała, że Gilbert jej nie kocha. Chciała temu zapobiec, mówiła sobie, że sama to sobie wymyśliła, że to nie prawda. Ale wiedziała. Każdy wiedział.

Jednak mimo wszystko próbowała. Nie chciała się poddać, choć już dawno wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Ale musiała próbować.

Nawet zaczęła przekonywać się do Ani, choć wiedziała, że jest jej rywalką. Wiedziała też, że to właśnie z nią przegrywa, bowiem niejednokrotnie widziała ten wzrok Gilberta, kiedy patrzył na rudowłosą. Nie zwykle spojrzenie, TO spojrzenie.

Ania zawsze była dla niej miła. Zaprzyjaźniły się, kto by się nie zaprzyjaźnił? Dziewczyna miała w sobie pewien czar, urok, który przyciągał do niej ludzi jak magnes.

Lubiła, gdy razem z Anią i Dianą spotykały się by pisać opowiadania. Uwielbiała słuchać jak rudowłosa opowiada o tragicznym romansie.

Wyobrażała sobie, że ona ma właśnie taki tragiczny romans. W końcu była nieszczęśliwie zakochana. Ruby kochała Gilberta na zabój, a on kochał inną, nawet nie zwracał uwagi na nią.

Dlatego zawsze prosiła Anię o więcej i więcej opowieści tego typu. Sama próbowała takie pisać, ale nie miała takiego talentu, takiej smykałki i wyobraźni jak ona.

Z czasem zaczęła wątpić. Czy naprawdę kocha Gilberta? Może przez te wszystkie lata sobie coś ubzdurała? Może to był wymysł jej wyobraźni?

Ale nie wolno się poddawać. Trzeba walczyć do samego końca. Poddawanie się jest dla słabych. Ruby nie była słaba. Mogła na taką wyglądać, z pewnością fizycznie była słabsza od innych, ale psychicznie była silna.

Był wiosenny poranek. Ruby wstała obudzona przez promienie słońca, które delikatnie muskały jej śliczną twarzyczkę.

Musiała się szybko ubrać, zjeść śniadanie i iść do szkoły. Nie mogła się spóźnić, nie lubiła tego. Poza tym dziewczynie nie przystoi spóźnialstwo.

Włożyła jedną ze swoich różowych sukienek. Rozczesała blond pukle i założyła kokardę. Lubiła je. Sądziła że pasują do niej, dodają jej uroku. Staje się dzięki nim taka niewinna, delikatna niczym porcelanowa filiżanka. A ona przecież byka delikatna, czasem może nazbyt. Jednak cóż zrobić? Taka już była.

Zeszła na dół, zjadła śniadanie, założyła kapelusz, wzięła drugie śniadanie i tabliczkę, po czym wyszła.

Szła powoli. Rozglądała się i podziwiała kwitnące drzewa i krzewy. Napawała się zapachem kwiatów, które kwitły przy dróżce. Może nie było po niej tego widać, ale bardzo lubiła naturę. Sądziła, że jest piękna.

Wzór na szczęście || Anne with an E oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz