Rozdział Szósty

86 6 12
                                    

Wieczorem

Martinus

Odrabiając lekcje przypomniała mi się sytuacja z przed paru godzin. Nie powinienem na nią krzyczeć, zrobiłem jej przykrość. A ona się tylko martwiła. Ścisnąłem długopis. Ten pękł mi w rękach. A no tak. Zapomniałem o swojej nadprzyrodzonej sile. Zetarłem tusz z ręki i z biurka.
Spakowałem notatniki i rzuciłem się na łóżko. Chciałem się zrelaksować po 9 godzinach w szkole. Wkładając słuchawki usłyszałem dźwięk syren policyjnych. Ściągnąłem słuchawki i wyjrzałem za okno. Wozy policyjne jechały za czarnym BMW. Welcome to NY...
Po chwili przypomniało mi się oczym pomyślałem parę dni temu. Chciałem uratować Nowy York... I może mi się teraz to udać! Podbiegłem do szafy i wcisnąłem się w elastyczny strój. Idealnie podkreślał moje mięśnie.

Jestem Spider-Man

Po chwili namysłu wyskoczyłem z okna i wypuściłem sieć. Zacząłem skakać jak tarzan. Tyle, że on w dżungli a ja w metropolii. Po chwili dogoniłem pościg i skoczyłem na maskę. Mężczyzna za maską wystraszył się i zatrzymał auto. Wysiadł z niego.

-kim ty do chuja jesteś?!!!!

Strzeliłem pajęczyną w jego buzię, zaklejając ją. Mężczyzna był w szoku.

-oddawaj hajs policji i grzecznie wejdź do radiowozu... JUŻ!

Mężczyzna zrobił to co mu kazałem. Policjanci stali i nic nie mówili.
Po chwili jeden zwrócił się ku mnie.

-kim ty właściwie jesteś?

Uśmiechnąłem się, jednak nie było tego widać spod mojej maski.

-spider-man

Odwróciłem się, wystrzeliłem pajęczynę i zacząłem skakać między budynkami. Przypomniało mi się... Weronika... Wskoczyłem na budynek laboratorium gdzie pewnie była. Zjechałem na pajęczynie, niczym pająk, powoli w dół budynku, szukając jej. Jednak jej nigdzie nie było. Wystrzeliłem pajęczyną w stronę jej domu i skoczyłem. Wylądowałem na jej balkonie od jej pokoju. Pogadać z nią teraz? Czy może poczekać jeszcze... Czy lepiejby było jakbym zachował to tylko dla siebie? Pewnie tak....
Kurwa co robić?... Najlepiej pewnie będzie jak się wrócę... Tylko... Muszę zostawić coś po sobie. Strzeliłem pajęczyną w róg poręczy od balkonu. Pajęczyna ułożyła się w krztałcie serduszka.

-dzięki, ładne...

Odwróciłem się i dziewczyna stała za mną. Kurwa co teraz, co teraz... Dziewczyna podeszła do ramy i się oparła. Była wpatrzona w wieżowce, które wieczorem pięknie się mieniły światłami. Jej smutne oczy patrzyły na piękny widok NY... Powinnem nie być takim dupkiem... Musze iść. Nie powina znać mojej tożsamości. Skierowałem się by wyskoczyć ale mnie zatrzymała. Złapała nie za ramię.

-pewnie cie Gunnarsen tu przysłał hm?

Nie wiedziałem co powiedzieć. Kiwnąłem głową na tak.
Puściła moje ramię i weszła do środka.
Wystrzeliłem pajęczynę i wyskoczyłem z balkonu.






Cześć misiaki🥰 wracam po miesiącu przerwy 💖 straciłam konto na miesiąc ale wróciłam i będę częściej pisać 💞

SpiderMan ~ Martinus Gunnarsen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz