Rozdział 1

6.5K 322 20
                                    

GINA

Wenecja

Upał. Termometry w całym kraju pokazywały ponad trzydzieści stopni, ale w słońcu odczuwalność dawno przekroczyła czterdzieści stopni. Zdążyłam spocić się zanim w ogóle wyszłam ze swojego mieszkania. Co chwilę obcierałam chusteczką czoło. Słońce było ostre i każdy Włoch, który nie musiał wychodzić tego dnia z mieszkania pozostawał w domu. Miasto też budziło się do życia dopiero późnym po południem. Tylko turyści przemierzali Włochy o tej porze. Co chwilę wzdychałam przeciągle. Powietrze było ciężkie i nie było, czym oddychać. Chodnik był tak nagrzany, że nawet przez buty za piętnaście euro odczuwała jego temperaturę. Marzyłam, żeby schować się w klimatyzowanej restauracji. Miałam pecha, że tego dnia auto nie chciało mi odpalić. Pewnie błędem było zostawienie go wczorajszego dnia w czystym słońcu. Nie jestem wstanie zliczyć, który to już raz westchnęłam przeciągle. Skręciłam w boczną uliczkę, następnie w kolejną i moim oczom ukazał się napis „Cucina infernale". Na zewnątrz stał barczysty facet ubrany od stóp po czubek głowy na czarno. Wcale mnie to nie zdziwiło. Jest to w końcu najbardziej prestiżowa restauracja, a jej szefem był facet z mojej przeszłości. Niejaki Alessandro Romeo Dio. Próbowałam go wyminąć, ale zaszedł mi drogę. Cofnęłam się o krok i spojrzałam na wysokiego goryla.

— Słodziutka, chyba miejsca ci się pomyliły.

Zmarszczyłam czoło. Facet stanął w rozkroku. Zaczęłam się zastanawiać, co by zrobił gdybym się teraz na niego rzuciła. Jego łysa pała była schowana pod czapką z daszkiem. Na jego nieszczęście wczorajszego dnia byłam u kosmetyczki. Paznokcie miałam ostre i w razie, czego zamierzałam ich użyć.

— Proszę mnie przepuścić — siliłam się na spokojny ton. — Za piętnaście minut zacznie się szkolenie, na którym muszę być. Obowiązkowo! — rzuciłam piskliwie. 

Co pomyślałby sobie o mnie, Alessandro? Według niego i tak jestem gorszym sortem. Do dzisiaj pamiętam jak dwa lata temu spotkałam go na ulicy. Spojrzał na mnie i prychnął pod nosem. Poczułam się wtedy jak śmierć, jak ktoś, kto nie jest godzien oddychać tym samym powietrzem, co on.

— Jesteś śliczna skarbie, może gdybyś pokazała mi cycki...

Błysnął żółtymi zębami. Aż mnie skręciło w żołądku.

— Marco! — Kobiecy głos wrzasnął na całe gardło. — Daj jej spokój! — Uderzyła mężczyznę w tył głowy. Czapka spadła mu z potylicy i przestał wyglądać na takiego macho, za jakiego pewnie chciał być uważany. Z restauracji wyszła hostessa.

— Czekaj, zaraz przypomnę sobie jak masz na imię — powiedziała.

Promienie słoneczne ogrzewały moje nagie ramiona. W ręce miałam mały wachlarz, który kupiłam na bazarku jakiś rok temu. Czułam, że makijaż cały spłynął mi z twarzy, i że będę musiała poprawić go jak tylko wpuszczą mnie do środka.

— Gina Mori — podpowiedziałam cicho.

— No przecież wiedziałam. — Uderzyła się z otwartej dłoni w czoło. — Gina, kochanie spóźniłaś się. Szkolenie zaczęło się kwadrans temu. Alessandro nie wpuszcza spóźnialskich.

Przez moment wydawało mi się, że ziemia osuwa mi się spod nóg. Zobaczyłam gwiazdki przed oczami. To nie może być prawda. Wczorajszego popołudnia, kiedy zadzwoniła do mnie niejaka Francesca zapytałam ją czy jest pewna, że nic się nie zmieniło. Potwierdziła godzinę.

— Niczym się nie przejmuj. Alessandro przyjmie cię jeszcze dzisiaj. O dwudziestej trzeciej. Tylko się nie spóźnij — wyśpiewała.

I właśnie w taki o to sposób, znalazłam się po raz drugi, tego dnia pod restauracją, Alessandro. Po gorylu nie było już śladu. Weszłam do środka. W każdy poniedziałek z tego, co wyczytałam na ich stronie zamykali wcześniej. Ciekawe czym było to spowodowane. Restauracje budziły się do życia późnym popołudniem, a ta była otwarta tego dnia tylko kilka godzin. Pociągnęłam nosem. Rozpłynęłam się w chwili, w której poczułam tiramisu. Musiał to być deser dnia. Restauracja była pusta, światła przygaszone.

— Alessandro? — Zapytałam niepewnie. — Jest tutaj? 

Robiłam małe kroczki. Jakby w obawie przed tym co albo kto mógł wyskoczyć spod lady.

— Gina — usłyszałam jego przytłumiony głos.

Siedział przy stoliku. Przez ramie miał zawieszoną szmatkę, a wokół bioder zawieszony biały fartuch, który był upaćkany czymś zielonym.

— Chyba powinienem cię spróbować.

Wciąż ukrywał się w ciemności. Zmrużyłam na niego oczy, ale w niczym mi to nie pomogło. Byłam przekonana, że on widział mnie idealnie. Pożałowałam, że użyłam przed wyjściem perfum. Co jeśli pomyśli, że staram się za bardzo? Albo co gorsze, że chcę go zdobyć od nowa?

— Co masz na myśli?

W jaki sposób ma zamiar mnie spróbować? Zapewne miał na myśli, że chciał wypróbować moje umiejętności. To cud, że dostałam się do niego. Wygrałam osiedlowy konkurs i proszę o to jestem. Stoję przed gościem z mojej przeszłości.

— Ubierz się jutro wygodnie i przyjdź o piątej rano. — Zagrzmiał. — Pokażę ci co to znaczy ciężka praca.

— A dzisiaj, co będziemy robić? — zapytałam. 

Wstał i zrobił krok do przodu. Wychodząc z ciemności. Zgasił świeczkę, która paliła się po jego lewej. Wytarł stolik przewieszoną przez ramię ścierką i powiedział:

— Dzisiaj? Dzisiaj nie będziemy nic robić. A na pewno nic, na co miałbym ochotę.

Poczułam mrowienie wzdłuż kręgosłupa. Zrobiło mi się duszno. Jakby nagle promienie słoneczne ogrzały całe moje ciało.

— W takim razie, po co kazałeś mi tutaj przyjść?

— Żebyś mogła przekonać się, co straciłaś — warknął.

Wytrzeszczyłam na niego szeroko oczy.

— Alessandro...

— Daj spokój, Gina. Zapomnij o tym, co powiedziałem. Jeśli naprawdę chcesz się czegoś nauczyć to przyjdź punktualnie.

Podszedł do mnie i chwycił mnie za łokieć.

— Wypraszasz mnie? — zapytałam zaczepnie.

Poprowadził mnie w stronę wyjścia.

— Dobrej nocy gin-gin... Myślę, że za kilka dni oboje nie będziemy mogli na siebie patrzeć.

Trzasnął mi drzwiami tuż przed  oczami. Właśnie tego boję się najbardziej. Kuchnia jest przecież przepełniona ostrymi narzędziami. 

Jak podoba Wam się ich pierwsze starcie? 

SZEF KUCHNI. TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz