Siedziałem przy moim biurku, znudzony przeglądając po raz chyba setny tę samą gazetę. Od 4 godzin czekam aż Tanizaki (rudowłosy student) znajdzie jakąś interesującą sprawę do rozwiązania przez najgenialniejszego detektywa na świecie (ekhem, ekhem, czytaj mnie), ale dotychczasowe propozycje rozwiązywałem zanim w ogóle pojechałem na miejsce zdarzenia. Nie żeby to było dla mnie nowością, co to to nie! Ale te sprawy były tak banalne, że byle amator rozwiązałby je w maksymalnie 30 minut, a policja i tak do mnie zadzwoniła z prośbą o pomoc. Jacy debile muszą pracować w Yokohamskiej policji by borykać się z takimi sprawami kilka dni? I jeszcze na koniec zamiast samemu to rozwiązać dzwonią DO MNIE, ZE ŚLEDZTWEM DLA JAKIEGOŚ NISZOWEGO DETEKTYWA. Do mnie mistrza nad mistrzami. Przecież ja jestem Z A J Ę T Y. No dobra, teraz umieram z nudów ale mógłbym być zajęty!
Chociaż jakimś zajęciem w tej sytuacji bym nie pogardził.
Schyliłem się i zajrzałem do jednej z półek mojego biurka, która na codzień sprawowała funkcję skrytki ze słodyczami na czarną godzinę.
Jednak ku mojemu zaskoczeniu... była ona pusta, a w środku znalazła się tylko kartka wyrwana z zeszytu w linie z żartobliwym napisem "zgadnij kto to ;D".– DAAAAAZAAAAAAAAAI – wrzasnąłem imię sprawcy, który w moich oczach stał się przestępcą. Ta marnująca bandaże miernota (O kurde zaczynam brzmieć jak Kunikida) ukradła moje słodycze. MOJE SŁODYCZE. Zapłaci za tę zniewagę.
Wiedziałem, że Osamu zdążył już się naszykować na taki ciąg wydarzeń, więc w ramach kamuflażu... zaczął siedzieć na swoim miejscu i pisać wszystkie zaległe reporty. Boże, świat się kończy, Dazai siedzi przy papierkowej robocie i nikt go do tego nie zmusza. Brunet nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem tylko ciągle wpatrywał się w owoce swojej pracy.Wstałem z mojego zaszczytne miejsca usytuowanego w centralnej części pomieszczenia i podeszłem do jego biurka z oburzeniem uderzając o drewniany blat i podpierając się na prawej ręce. Spojrzałem na niego z wyrzutami ale ten nie zareagował. Zacząłem przygotowywać się do krzyku z pełnym wyrzutów głosem obwieszczającym światu jego winy i karę jaką będzie musiał ponieść za swoje zbrodnie (czytaj zabranie i najprawdopodobniej zjedzenie moich słodyczy i przekąsek). Jednak w tej chwili kamuflaż zaczął działać. Do tyłu pociągnęła mnie silna ręką zamknięta w stalowym uścisku na moim ramieniu. Zaczął mnie ciągnąć za sobą. Zatrzymał się dopiero za drzwiami z napisem Zbrojna Agencja Detektywistyczna. Dopiero po chwili odezwał się.
– Nie przeszkadzaj mu. Wiem, że postąpił źle ale zauważ, że Dazai pracujący nad zaległymi raportami, które zazwyczaj zleca Atsushiemu jest niespotykanym widokiem wręcz wcześniej nie możliwym do wyobrażenia, a jednak jest. – zakończył swój jakże długi i interesujący monolog Kunikida. Typowy blondyn idealista. Z jednym się zgodzę - nigdy nie widziałem tak sumiennie wykonującą swoje obowiązki mumię. Nigdy.
Bez słowa sprzeciwu otworzyłem drzwi i wszedłem pewnym krokiem do pomieszczenia, podchodząc do mojego zaszczytnego miejsca. Szybko wyjąłem portfel z ukrytej kieszeni z mojej al'a pelerynki i wziąłem mój skromny telefon z klapką do ręki. Wyszedłem z budynku i zacząłem kierować się w stronę mojego ulubionego sklepu ze smakołyki.
Pogoda nie pozwalała ale jak na jesień i tak było nieźle. Zachmurzenie niebo, gdzie nie gdzie przebijające się słońce, wiatr, i jakieś 10 stopni Celsjusza.
Idąc po chodniku zastanawiałem się nad powodem tego haniebnego czynu jakiego dopuścił się Dazai. Z początku na nic nie wpadłem ale przy końcu drogi olśniło mnie. Po prostu z jego pensji nie starczyło mu na tak pokaźną kolekcję słodyczy więc je ode mnie ukradł. A mógł poprosić... na pewno dałbym mu jakiegoś lizaka czy batonika, bo niczego innego bym nie oddał z moich cennych skarbów.
W końcu po przejściu caaaaaaaałej trasy pogrążony w myślach zatrzymałem się tuż przed automatycznymi drzwiami prowadzącymi do mojego królestwa.
Na środku przejrzystego szkła widniała kolejna kartka z napisem: "sklep nie czynny z powodu choroby właściciela, za wszelkie utrudnienia przepraszamy." Serio?
Życie mnie nie lubi... chyba pójdę z tym do Dazaia. Czekaj chwila, przecież on jest złodziejem!
CZYTASZ
Złodziej Słodyczy ~ Ranpoe
FanfictionZagadka. Ale czy rozwiązana? A może nigdy nie da rady jej rozwiązać? Historia jednej pomyłki, która odwróciła wszystko. Szczerze, to pisemko ma ponad 7 000 słów, i nie wiem czy nie lepiej byłoby zrobić jakąś krótszą książkę a nie ściskać tego w jedn...