Wspomnienia

13 2 0
                                    

Budzę się i odruchowo patrzę na telefon: jest godzina 9:50 w sobotę. Kurcze, chyba jeszcze nigdy się tak nie wyspałam. Chyba  pierwszy raz od dwóch miesięcy nie miałam koszmarów. Chyba pierwszy raz budzę się z takim szczęściem. Dobrze mieć swojego anioła stróża.
A właśnie.
Gdzie on się podział? W łóżku go nie ma. W pokoju go nie ma.
-Adam?
Cisza.
Jęczę. Czy on mnie też opuścił? Też mnie opuścił jak... jak on? Czy znów zostanę sama?
Szybko się reflektuję, mówiąc sobie, że nie powinnam tak panikować. Powinnaś panować nad swoimi emocjami mówię sobie. Spokojnie. Może jest gdzieś w domu? Wstaję więc, zakładałam kapcie, a kiedy jestem już w drzwiach, o mało nie wpadam na Adama, który chciała wejść do pokoju z tacą ze... śniadaniem.
A matulu.
-Dzień dobry, kochanie- wita się.- Przyniosłem ci jedzonko.
Cała się czerwienię. Jak mogłam pomyśleć, że odszedł?
-D-Dziękuję, to bardzo miłe.
-Wszystko dla mojej kobiety- całuje mnie w czoło.
Siadam na łóżku, on obok mnie i podaje mi tacę z tostami i dżemem. Jem w milczeniu, a Adam przygląda mi się. Już wiem, jakie pytanie, chce mi zadać.
-Nie, nie miałam żadnych koszmarów dzisiaj- uprzedzam go.
Patrzy się na mnie bez słowa.
-Nie niecierpliw się, po prostu martwię się o ciebie, ok?
-Tak, wiem, przepraszam, niepotrzebnie się obruszyłam. W ogóle, te tosty są pyszne.
***
Odprowadzam mojego lubego do domu. Mieszka zaledwie 15 min piechotą ode mnie, także to nie jest dla mnie problem, żeby się przejść. Nic nie mówimy, tylko podziwiamy przyrodę, która jest wokół nas. Składają się na nią lazurowe niebo z puchatymi obłoczkami, zielone drzewka wzdłuż ulicy i temperatura powyżej 20 stopni. Wiatr delikatnie szumi, a ja zamykam oczy, ciesząc się chwilą.
-Dziękuję- mówię.
Adam obejmuje mnie ramieniem.
-Zawsze będę przy tobie, rozumiesz?- mówi.
-Wiem. Tobie obiecuję to samo.
                          ***
Kiedy wracam do domu, klasycznie mi się nudzi, bo umówmy się, co mogę robić w tym momencie? Nawet muzyki nie posłucham, bo nie mam słuchawek. Przypominam sobie więc z nudów moje  pierwsze spotkanie z Adamem.
                           ***
Była to dyskoteka szkolna. Muzyka była puszczana na pełnej mocy głośników, ludzie byli wszędzie. Ledwie co się mieściliśmy na sali gimnastycznej, ponieważ część uczniów przeprowadziła swoich kolegów spoza szkoły.
Wszystko huczało i pulsowało.
Wszystko się kiwało, przemycony cihaczem alkohol robił swoje.
I wtedy upadłam.
Ktoś nadepnął mi na rękę.
Wrzesnęłam.
Czy to możliwe, że muzyka jeszcze bardziej mogła huczeć?
Wstałam.
Gość, który nadepnął mi na rękę stał przede mną przerażony.
-Kurwa przepraszam- powiedział z szeroko otwartymi oczami.- Zmiażdżyłem ci rękę, nie chciałem przepraszam.
-Przepraszam?! Przepraszam?!- zatoczyłam się. - Wiesz, jak to boli?
Chłopak pobladł.
-Może ci to opatrzyć jakoś- popatrzył na mnie zawstydzony.
-Gratuluję wspaniałego pomysłu- przez alkohol staję się opryskliwa.
-No to... chodź na korytarz może. I w ogóle Adam jestem...
-Wisi mi to- mówię, po czym kieruję się ku wyjściu z sali gimnastycznej.

-Boli?- spytał  się mnie, naciskając mi rękę, kiedy już siedzimy na ławce w korytarzu.
-Już mniej. Chyba jest po prostu poobijana.
-Też mi się tak wydaje. Jak coś, to mogę cię zabrać na SOR.
-Ok, jak coś, to powiem.
Siedzieliśmy  chwilę w niezręcznej ciszy. W głowie kręciło mi się coraz bardziej. Do gardła mi podchodziło... Po chwili całe moje jedzenie sprzed trzech godzin znajdowało się na podłodze. Co za wstyd.
O, teraz to dopiero wiochy sobie narobiłam.
-Przepraszam, to mi się nie zdarza- bąknęłam.
Zdarza się dość często, odkąd mojego byłego nie ma już ani ze mną ani na świecie. Zdarza mi się to teraz co wieczór.
Adam nie wyraził żadnej oznaki skrępowania.
-Chodź, przejdziemy się.
I tak oto Adam Wyrwicki zaczął mi się podobać. Relacja rozwinęła się do poziomu romantycznego dość szybko, a ja dowiedziałam się, że jednak potrafię kochać, że jednak potrafię czuć. Na początku byłam bardzo zaborcza. Nie pozwalałam mu na nic, na żadne wyjście, kazałam mu pokazywać telefon. A to wszystko przed panicznym strachem przed stratą go. On jednak nakazał mi iść do psychologa, żeby przepracować tę wadę u siebie ,a ja posłuchałam się go. Wszystko się w miarę ułożyło, ale zostały koszmary i poczucie, że jednak mojego byłego kochałam troszkę bardziej...
Ale poza tym
Adam mnie uratował.
Z tą myślą wchodzę do domu.

Po drugiej stronie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz