017

14.4K 522 18
                                    

Polecam włączyć Pezet-Spadam

Rozdział taki trochę przygnębiający, ale taki miał być i jest trochę krótki, ale jestem w stu procentach zadowolona liczę na komy xxx

+CUWONIE CZYTAĆ WASZE KOMY SĄ CUDOWNE I TAK MIŁO SIĘ JE CZYTA!

KOMENTUJCE RLY!:)))

***

Luke wstał rano i nawet nie patrząc na zegarek wybiegł z domu brata. Tak bardzo chciał zdążyć.

Biegnąc w stronę domu dzwonił po taksówkę został mu kawałek do domu, ale była mu potrzeba potem.

Wyglądał okropnie roztrzepane włosy ubrany w garnitur marynarka rozpięta wirował na wietrze. Brakowało mu powietrza, ale biegł.

Dom był zamknięty zdążył?

Otworzył drzwi i wbiegł do jej pokoju, ale tak jej już nie było.

Popatrzył na zegarek i przeklął cicho pod nosem a paręnaście minut samolot miał wyjechać z lotniska.

Tak bardzo był zdenerwowany.

Tak bardzo nie chciałby odchodziła

Był głupcem.

A może byłoby jej lepiej bez niego?

Taksówka, która podjechała pod jego dom trąbiła Luke, który złapał już oddech zbiegł po schodach jak na złamanie karku nawet nie zamykając drzwi domu na klucz.

-Szybko na lotnisko-wydyszał rzucając na siedzenie obok kierowcy 400 dolarów a kierowca patrząc na pieniądze wybałuszył oczy i wyjechał szybko spod posiadłości.

Wielkie szczęście mieli, ponieważ ani razu nie trafili na światła ani korek, więc już po 10 minutach byli na miejscu Luke podziękował i wybiegł jak torpeda wpadając na halę lotniska.

Podbiegł do informacji

-Samolot do...Do Kanady? Jest jeszcze -zapytał łapiąc łapczywie powietrze

-Przykro mi minutę temu ruszył na pas startowy -powiedziała kobieta patrząc na niego zza oprawek okularów.

I w tym momencie czuł jak traci grunt pod nogami a jego świat legł w gruzach. Usiadł na krzesełku czując się tak bezradnie

Ona czuje, że nie będzie szczęśliwa, nie ze mną

Czas upływa mi z takim obrazem*

Czuł, że nie ma siły wstać z krzesełka, na którym siedział.

Nie chciał jej tracić.

Był dupkiem największym skurwielem wiedział o tym wiedział, że nie zasługuje na kogoś takiego jak Danielle.

Nie zasługiwał na tak piękną delikatną dziewczynę, jaką była Ona.

Wypuścił drżący oddech spod sinych warg.

Wstał z siedziska i ruszył do wyjścia na drżących nogach "Proszę Pana wszystko w porządku?" Usłyszał i tak bardzo chciał zacząć krzyczeć, że nie jest w porządku, ale nie mógł wydusić z siebie słowa.

Wyszedł przez osuwane drzwi okręcając się dokoła i patrząc na świat.

Dlaczego wszystko jest takie szare?

Dlaczego wszystko ucichło chodź tak naprawdę panował gwar?

Dlaczego nie słychać tego irytującego dźwięku spadających kropel deszczu?

Gdzie są kolory?

Dlaczego wszyscy są tak powolni?

Nie ma Cię, gdy moje życie spada w dół i

Nie ma Cie, gdy wszystko łamie się na pół

Ale kocham Cię, kocham, wciąż cię kocham, kurwa

I nie znam już innych słów to jest zbyt trudne **

Szedł do domu zdzierając czarne pantofle kopiąc wpadające mu pod nogi kamyki.

Jego telefon dzwonił, ale tak na prawdę chciał udawać, że go nie ma. Że nie słyszy telefonu.

Kiedy szedł do domu myślał czy Ona myśli o nim? A może śpi w jego sypialni, bo nie chciała odjeść? Może nienawidziła go? Czy zadzwoni?

Przeszło godzina. Tyle zajął mu powrót do domu, kiedy wszedł w domu było ciepło w kominku palił się mały płomień a z kuchni wychodziło ciepło wraz z cudownymi zapachami.

Danielle?

Ale niestety to była Pani Moore, która gotowała już obiad. Gardło Luka zacisnęło się, gdy zobaczył zastawę na stole. Dwa talerze. Ale Danielle już nie ma.

-Danielle wyjechała Pani Moor - Powiedział odwracając wzrok od stołu - a ja nie będę dziś jadł niech pani to ugotuje i.. I zabierze do domu przeleję pani pieniądze na konto i nie musi na razie pani przychodzić -powiedział i ruszył do salonu zostawiając w osłupieniu starszą kobietę.

Pani Moor ruszyła do salonu za chłopakiem była dla niego prawie jak ciocia ten zawsze wiedzący, czego chce chłopak był zagubiony i to go właśnie straciło.

-Luke synu, co jest -kobieta usiadła na kanapie koło chłopaka, który oparty o kanapę pusto wpatrywał się w sufit jakby był najbardziej interesującą rzeczą na świecie.

-Był kiedyś ktoś w pani życiu, że jak go nie było już to... -I nie dokończył przecież to głupie

-Że, kiedy wyszłam wszystko wokół ucichło? Że świat zwolnił i stracił barwy? Że byłam tylko ja? -Opowiedziała kobieta jakby czytała mu w myślach a ten popatrzył na nią ze zmarszczonymi brawami -Tak Luke miałam tak, kiedy mój mąż umarł. Ale potem urodziła mi cię córeczka i wszystko wróciło do normy Miałam i mam, dla kogo żyć -powiedziała mądrze kobieta pocierając pocieszająco jego ramię.

Ten pomyślał chwilkę i dziękując cicho za wszystko poszedł do swojego gabinetu. Tam mógł myśleć godzinami.

Wszedł i kiedy usiadł za biurkiem przypomniało mu się, kiedy usnął krawatem po jej idealnym ciele. Chciał popracować nie miał zamiaru iść dzisiaj do firmy. Podszedł do pokoju, ale tam znów.

Zobaczył ją jak leżeli razem na łóżku zaraz po tym jak się kochali.

Potrzepał głową i przebrał się w dresy i zwykłą koszulkę jednego z ulubionych zespołów Pink Floyd.

Włączył laptopa i rozkładając kartki po całym meblu szukał właściwego z kodami otworzył szufladę widząc w niej jej koszulę, którą zerwał z niej.

Oblał go zimny pot i szybko zamkną ją

Co ta dziewczyna z nim zrobiła?

Widzę jej obraz przed oczami

Słyszę stukanie obcasów za drzwiami

Serce bije mi szybciej, i szybciej i

Cały czas myślę, ze zaraz tu przyjdzie ***

*Pe zet -Widzę jej obraz

**Pezet-Spadam

***Pezet-Widzę jej obraz

____________________________________-

U mnie w szkole padło ogrzewanie i było ok5 stopni, więc odwołali dwie lekcje ostatnie by pierwszymi autobusami wrócić do domu, więc miałam czas by skończyć pisanie tego smutasa; c

Krótki tylko, dlatego ze wczoraj też dodałam rozdział.

Liczę na komy xxx

Sex For Money ✅(POPRAWKI) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz