Macarena w mgnieniu oka była związana za przeguby nadgarstków, które w momencie zaczęły sinieć a ona tracić czucie w dłoniach. Kostki u nóg już dawno były pokryte fioletowym zabarwieniem. Po twarzy ofiary zaczęły spływać łzy - jedna po drugiej, delikatnie rumieniąc policzki. W celu ulgi, zagryzała kawałek materiału, który był wepchnięty w jej usta, służąc za knebel.
W jej głowie kotłowało się sto myśli na minutę, jedna goniła drugą, nie dając wytchnienia kobiecie. Myślała o tym, co by się stało gdyby postąpiła inaczej w momencie swojej ucieczki - jak by zmieniła bieg wydarzeń, jeśli Zulema byłaby jej wspólniczką w ucieczce. Strach już obezwładnił wszystkie komórki nerwowe w jej ciele, które drżały niespokojnie. Serce uderzało z prędkością i mocą młota pneumatycznego, pobudzając bieg krwi w żyłach blondynki. Ten bieg krwi miał zostać zaburzony poprzez cząsteczki tłuszczu, znajdujące się w strzykawce Zulemy.
- Ptaszynka została uwięziona w klatce? Dość ciasnej klatce -mówiąc to, Zulema zacisnęła mocniej supły na ciele Macareny.
Dało się usłyszeć tylko jęk bólu, stłumiony przez knebel. Czarnowłosa tylko uśmiechnęła się pobłażliwie w jej stronę, zaraz potem złowrogo się śmiejąc.
- Szybko Saray, olej w żyłę czy plan B? -powiedziała Muzułmanka w stronę swojej przyjaciółki.
- Seniorita! Pobawimy się trochę, może prawda czy wyzwanie?! -krzyknęła Cyganka na całą salę
Obie kobiety miały mało czasu na tortury Ferreiro, wszak za kilkadziesiąt minut miał być obiad, a kiedy zostaną nakryte na swoim planie - tym samym zostaną ukarane. Spod łóżka wyciągnęły rzeźbiony nożyk ze świńskiej kości, zgrabnie zaostrzony i pokryty kurzem. Musiał długo czekać na chwilę swojego użytku, może nawet kilkanaście tygodni. Skorpion zawsze wykazywał się ogromem cierpliwości, czekając na odpowiedni czas na atak. Zaraz potem, ze starych szmat ukradzionych z kucharskiego schowka, wyjęły kamień. Owe znalezisko było wyryte w taki sposób, że powstały na nim nieostre wypustki. Nożyk złapała Zahir, przejeżdżając po policzku Macareny. Wskutek podrażnienia, zostawiał za sobą czerwoną pręgę. Czarnowłosa obserwowała swoją ofiarę z zamiłowaniem i dumą. Bezbronna, delikatna jak jedwab, pochodząca z bogatego domu blondynka, stała (a raczej siedziała) otworem (dość związanym) przed nią. Była cała jej.
W głębi serca Zulema chciała zdominować i przestraszyć Ferreiro, w jakiś sposób imponowała jej odwaga swojej ofiary. Nikt nigdy dotychczas nie przyszedł na konfrontację "twarzą w twarz" z samą Zulemą Zahir. Podziw, który okazywała wobec niej, złościł Muzułmankę. Chciała dać upust swojej złości i niepewności w związku z Macą, a Karim był tylko wymówką. Od dawna nie czuła z nim więzi emocjonalnej.
"- Chodź dziewczynko, mała dziewczynko.
- Wujku, już nie jestem mała...-odburknęła już nastoletnia dziewczyna.
- Właśnie dlatego pomogę wejść Ci w dorosłość -zatarł ręce, zaraz potem wsuwając je między uda nastolatki"
Na tę myśl, Zahir zacisnęła zęby na wewnętrznych warstwach policzka, przegryzając je. Syknęła z bólu, zaraz potem spluwając krwią prosto na związaną kobietę. Złapała w dłoń kamień, uderzając ją prosto w brzuch. Nie skończyło się na jednym razie. W głowie czarnowłosej pojawiła się wściekłość na wszelakie uczucia, jakie odczuwa - i te pozytywne i negatywne. Nie umiała sobie poradzić z przeszłością i teraźniejszością, mimo wszystko pozostając silną.
Gdy zobaczyła jak Macarena zwija się z bólu, pojękując resztkami sił i plamiąc krwią kawałek szmatki umieszczony w jej ustach, pojawiło się w jej głowie coś na wzór współczucia. Rozlewało się to po całym jej ciele. Wryta, patrzyła na blondynkę, która cierpiała. To nie było współczucie, to był wielki żal i wstyd. Nie umiała do końca określić, co jej towarzyszyło w tamtej chwili. Nie do końca też była zdolna się przyznać przed samą sobą do głębszych uczuć, które w tamtym momencie ją pilnowały i związywały grubo plecionym łańcuchem, przykuwając do podłoża. Znieruchomiała cały czas wzrok miała wlepiony w Nią. Kobietę, którą najchętniej by uwolniła i przeprosiła, opatrzyła jej rany. Ta troska nie była jej znana, nie wiedziała co się z nią dzieje. W popłochu i natężeniu uczuć, rozwiązała Macę i puściła ją wolno.
Saray obserwowała wszystko w wielkim zdziwieniu. Zaraz potem rozległ się głośny wrzask. To był krzyk Zulemy, która okazywała agresję względem samej siebie. Cisnęła ręką w ścianę kilkukrotnie, rozbijając na miazgę skórę na kostkach dłoni. Krew skraplała się na przegubach, po czym spadała na ziemię. Muzułmanka upadła na kolana, opierając się o ścianę.
"Nie tym razem uczucia, Skorpiony ich nie mają, następnym razem nie uda jej się tak łatwo uciec."
CZYTASZ
Bezwzględne zło. Zulema Zahir.
FanficCzy Zulema jest zdolna do ludzkich uczuć? Czy skorpiony mogą się sprzymierzyć ze swoją ofiarą? Czy manipulacyjna osobowość czarnowłosej, może się zatracić przy głębszych przeżyciach?