Rozdział 1

116 6 1
                                    

Ołówek jakby leciał nad kartką papieru. I to przez całą noc.
Kiedy Lena Fischer odłożyła ołówek można było zobaczyć, na białej jak śnieg kartce, czarnego anioła, który leci przez tak samo czarną noc. Z lekkim zadowoleniem Lena wstała z biurka i boso podeszła do okna. Pierwsze promienie słońca pokazywały się zza horyzontu. Lena zrobiła obojętny wyraz twarzy i przeszła przez pokój, miedzy książkami, ubraniami, chusteczkami i żyletkami, do łóżka. Trochę nieobecnie myślami usiadła na brzegu u spojrzała na budzik, który stał na małym czarnym stoliku nocnym. 05:59. Lena poczekała jeszcze pare sekund i wyłączyła budzik, kiedy ten punktualnie o 06:00 zaczął dzwonić. Wstała i poszła do swojej łazienki, gdzie się rozebrała i weszła pod prysznic. Kiedy skończyła się myć, ręcznikiem starła parę z lustra. Przeczesała swoje drugie czarne włosy i zaczęła je suszyć suszarką. Po tym umyła zęby i twarz, umarzając na kolczyka w dolnej wardze. Potem był czas na makijaż. Dużym pędzlem doprowadziła poder po swojej jasnej skórze, a następnie wzięła eyeliner do reki i namalowała dwie grube kreski na powieki. Na koniec nałożyła sobie troche bezbarwnego błyszczyku na usta i popsikała się swoim ulubionym perfumem o zapachu wanilii.

Boso i owinięta w ręcznik wróciła do swojego pokoju i zdecydowanym krokiem podeszła do wielkiej, czarnej szafy z ubraniami. Zdecydowała się na czarny podkoszulek z niebieskim kotem, czarnymi dżinsami z rozciętymi kolanami i parą czarnych vansów.

Schyliła się i podniosła swoją czarna torbę szkolną i zaczęła wkładać do niej kilka książek i zeszytów, które leżały na podłodze. Na koniec włożyła jeszcze piórnik i brudnopis. Po krótkim zastanowieniu wrzuciła jeszcze pare dodatkowych ołówków.

Spojrzała na budzik. 07:15. Zarzuciła torbe na ramie i cicho otworzyła drzwi i wyszła na korytarz, zamykając je za sobą. Zamknęła drzwi na klucz i wsunęła go do kieszeni dżinsów. Poszła w kierunku schodów, zatrzymując się przy drzwiach do sypialni swojej mamy. Usłyszała ciche chrapanie zza drzwi i odetchnęła z ulgą. Poranki z nią zawsze się źle kończą. Na dole zajrzała do kuchni i spakowała dwa jabłka i butelkę wody do torby. Przy garderobie Lena ubrała swoją czarna, skórzaną kurtkę i wyszła z domu. Kiedy zamykała drzwi i wkładała kluczę do kieszeni, spojrzała w jasne słońce wczesnego lata. Oburzona tą jasnością wyciągnęła czarne okulary przeciwsłoneczne w kieszeni kurtki i założyła je.

Przeszła na drugą stronę drogi a potem wzdłuż drogi, pełnej domów jednorodzinnych, aż do przystanku autobusowego. Lena nie musiała długo czekać. Po kilku minutach przyjechał autobus, do którego wsiadła. Usiadła w przedostatnim rzędzie przy oknie. Wyciągnęła swój telefon i słuchawki z kurtki. Założyła słuchawki i wybrała piosenkę "Schwarz, Weiss, grau" od Bumeto.

Myślała ze to będzie znowu jeden z tych nudnych, szarych dni..

© by Kame28

The short life of an outsider [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz