▪︎13▪︎

2.1K 194 303
                                    

Harry przez chwilę patrzył jak Louis w pośpiechu odchodzi, a potem ktoś dotknął jego ramienia. Obrócił się i ujrzał Liama.

- Kiedy mu powiesz? - zapytał.

- Co mam mu powiedzieć? - Brunet udawał, że nie wie o co chodzi.

Payne uniósł brwi. Zmierzył drugiego wzrokiem i skrzyżował ramiona na piersi.

- Dobrze wiesz co.

Harry westchnął ciężko i spojrzał w oczy przyjacielowi. Mimo, że na codzień on Liam i Niall nie pracowali razem, pozostawali w dobrych kontaktach. Tylko Tomlinson chował do niego urazę. Pozostała dwójka wspierała go od samego początku.

- Nie mam pojęcia - odparł w końcu. - Zresztą, po co mam mu O czymkolwiek mówić? On mnie nienawidzi.

Liam przygryzł wargę. Wiedział, że jeżeli powie cokolwiek Stylesowi, najprawdopodobniej Louis zabije go w mgnieniu oka, ale z drugiej strony widział jak brunet męczy się ze swoimi uczuciami.

Toczył ze sobą wewnętrzną walkę. W myślach przeczesywał wszystkie jego rozmowy z szatynem na temat Harry'ego. Czy przypadkiem nie obiecał mu kiedyś milczenia?

Po dłuższym czasie doszedł do wniosku, że nic takiego nie pamięta, a nawet jeśli obietnica kiedykolwiek została złożona, przynajmniej zginie z czystym sumieniem.

- To nie jest tak, że on cię nienawidzi - zaczął. - Po prostu ma problem z okazywaniem uczuć.

Tym razem to Harry rzucił Liamowi powątpiewające spojrzenie.

- Nie wmówisz mi nagle, że Louis coś do mnie czuje. Gdyby w stosunku do każdego był taki wredny i opryskliwy, byłbym w stanie uwierzyć, że ma jakiś problem z wyrażaniem tego co myśli, ale przy tobie, Niallu czy Perrie zachowuje się... przyzwoicie.

- Dlatego, że każdego z nas traktuje jak przyjaciela. Okej, może na początku faktycznie nie pałał do ciebie sympatią, ale teraz to się zmieniło, a on nie potrafi się w tym odnaleźć i błądzi w swoich uczuciach jak ostatnia sierota.

Harry wywrócił oczami.

- Patrz, bo jeszcze uwierzę. I że niby nasza relacja ma polegać na tym całym "od nienawiści do miłości"? Przecież to typowy schemat tych słabych fanfików, które nastolatki piszą o swoich idolach, bo wiedzą, że nigdy ich nie spotkają.

- Oj, przestań Styles - prychnął Liam.

Przez chwilę oboje stali w milczeniu, każdy w swoich myślach. Wiatr nasilał się coraz bardziej, goniąc deszczowe chmury. Parę minut później pierwsze krople spadały na ziemię.

- Będę leciał - powiedział Harry, i wciąż zamyślony, nie czekając na odpowiedź Payne'a ruszył do samochodu.

W czasie drogi do domu, deszczyk przerodził się w ulewę. Ciężkie krople uderzały w szyby, a widoczność na drodze była niemal zerowa. Mimo wszystko brunet nie potrafił skupić się wystarczająco, cały czas wracając myślami do Louisa i rozmowy z Liamem.

Nagle usłyszał okropny pisk i dźwięk klaksonu. Przed sobą zobaczył światła innego samochodu, które go oślepiły. Potem był tylko ogromny huk i trzask szyby. Mimo zapiętych pasów szarpnęło nim tak, że jego głowa zderzyła się z kierownicą. A później nie było już nic, prócz przeraźliwego pisku w uszach i powoli otulającej go ciemności. Ostatnim co pamiętał, były niebiesko-czerwone światła i stróżka krwi spływająca po jego czole.

*

Louis przekręcił klucz w drzwiach, a potem zaciągnął się cudownym zapachem swojego mieszkania. Wszedł do ciepłego domu i rzucił przemoczoną kurtkę w kąt.

Gdy wracał do domu złapała go straszna ulewa. Mimo, że musiał przejść tylko z parkingu pod klatkę, przemókł do suchej nitki.

Przeczesał wilgotne włosy, a potem skierował się do łazienki. Stojąc przed lustrem, stwierdził, że skoro i tak jest mokry, weźmie ciepły prysznic. Poza tym zrobi mu to dobrze po sterującym dniu.

Rozebrał się i wszedł pod strumień gorącej wody. Pozwolił by krople obmywały jego skórę i rozluźniały mięśnie.

Spędził pod prysznicem więcej czasu niż planował. Cała łazienka zaparowała kompletnie, ale nie przejmował się tym. Stwierdził, że mu się należy. Poza tym, podczas kąpieli najlepiej się myśli.

Przypomniał sobie rozmowę z Harrym. Prychnął na siebie, kiedy zrozumiał, że wymógł na nim trudną obietnicę. To się nazywa desperacja.

Nie zdążył wyjść z łazienki, kiedy zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Liam. Payne dzwonił do niego już piętnaście razy.

Westchnął i odebrał.

- No? - rzucił.

- Boże, gdzie ty był? Dlaczego nie odbierasz telefonu? Prawie dostałem zawału!

- Wystarczy Louis. - Szatyn wywrócił oczami. - Poza tym, o co ci chodzi? Zmieniasz się w moją matkę czy jak? Brałem tylko prysznic.

- Całe szczęście, że nic ci nie jest. Zaczynałem się martwić, że ty też nie dojechałeś do domu.

- Zaraz, jak to: "też nie dojechałeś do domu"? - Przełączył tryb na głośnomówiący, po czym zaczął wciągać na siebie bokserki.

- No przez tą ulewę. Styles miał wypadek.

Louis przerwał nakładanie dresu w połowie, czując jak krew odpływa mu z twarzy.

- Co? Ale j-jak to? Co się stało? Co z nim?

- Sam do końca nie wiem, jakieś auto wpadło w poślizg i było zderzenie. Co do jego stanu, lekarz nie chciał mi nic powiedzieć, ale... - przez chwilę w słuchawce było słychać jakieś szmery. - Sorry stary, muszę kończyć. Dobrze, że dojechałaś do domu - powiedział Liam i się rozłączył.

Louis wahał się tylko przez chwilę. Narzucił na siebie koszulkę, chwycił kluczyk od samochodu i wybiegł z mieszkania.

Zanim zablokował telefon, zobaczył, że Liam przesłał mu adres szpitala. Pokręcił głową, ale w środku był mu wdzięczny.

- Niech cię cholera, Styles - mruknął, po czym odpalił silnik i ruszył w stronę centrum.

 Partners in crime || Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz