Remus zastanawiał się, czy dobrze zrobił, wlepiając Leanne szlaban. Miał wrażenie, że ich spotkanie coś zmieniło, nawet jeśli nie nastawiał się zbyt pozytywnie; chodziło w końcu o Ślizgonkę, która zdecydowanie nie należała do najłatwiejszych do odczytania osób. Jednak w porównaniu do ich poprzedniej rozmowy, tym razem nie odeszła w złości. Słuchała go i wyraźnie szukała w jego słowach czegoś, co mogłoby stanowić dla niej wskazówkę.
Czuł niezdrową ekscytację na myśl o tym, że spędzi z nią czas – i to jeszcze nadzorując szlaban, co mimowolnie pozbawiało całą sytuację ryzyka. Nikt nie mógłby zarzucić Leanne, że z własnej woli zadaje się z Gryfonem. Tymczasem Remus wciąż miał okazję, by kontynuować swoją... misję, jak ujęła to dziewczyna. On sam nie potrafił znaleźć odpowiedniego określenia, aby zdefiniować, czego właściwie chciał. Nie chodziło tylko o nawrócenie Leanne na dobrą ścieżkę, a raczej przekonanie jej, że świat nie był wcale tak paskudny, jak sądziła. Nie był tak samotny.
Klepnięcie w plecy wybudziło go z zamyślenia, a Lupin wypuścił z dłoni książkę, która spadła na podłogę z hukiem. Spojrzał w sufit, gdy usłyszał dziki rechot Syriusza, najwyraźniej bardzo zadowolonego z rozwoju zdarzeń, po czym podniósł lekturę, modląc się, aby żadna ze stronic nie uległa zniszczeniu.
— Tak, Łapciu, bardzo zabawne – wymamrotał pod nosem, a kanapa obok niego ugięła się pod czyimś ciężarem.
Kątem oka dostrzegł rozwichrzone włosy Jamesa, który kompletnie nie przejmował się ubłoconym strojem. Zarówno Black, jak i Potter dopiero wrócili z treningu Quiddticha. Peter zresztą towarzyszył im w charakterze kibica, z tego co wiedział, ale najwyraźniej zdecydował się nie wracać do Pokoju Wspólnego.
— Gdzie Peter? – spytał, wygładzając jedną ze stron, a Syriusz parsknął śmiechem.
— Gania się z Panią Norris i Filchem – odparł, zmuszając Remusa do uśmiechu.
Filch, woźny Hogwartu, dokładał wszelkich starań, żeby w zamku nie było myszy i innych gryzoni. Wielki szczur, biegający po korytarzach, doprowadzał go do pasji, a Peter uwielbiał robić z charłaka pośmiewisko, zmuszając go do szaleńczej gonitwy po całej szkole.
— Ciekawe, czy kiedyś mu się to znudzi — zaśmiał się Lupin, a James wzruszył ramionami.
— Filchowi przyda się przebieżka. Mam wrażenie, że ostatnio strasznie przytył — stwierdził z udawaną troską. — Chyba za bardzo się rozleniwiliśmy...
— Racja, Rogaś. Myślę, że trzeba to naprawić — zgodził się pieczołowicie Syriusz i zatarł ręce z uciechy. — Co wy na to, żeby dziś wieczorem zmalować jakiś numer?
Remus zamarł, szukając w myślach wiarygodnej wymówki, aby nie brać udziału w szykującym się żarcie. Nie chciał mówić przyjaciołom, że miał już zajęcie — a już na pewno nie chciał przyznawać, z czym się ono wiązało. Zapewne nie daliby mu spokoju, gdyby wiedzieli, z kim zamierzał spędzić wieczór. A może nawet wpadliby na świetny pomysł zepsucia szlabanu i misternego planu Lupina...
Tak, znając życie i Huncwotów, dokładnie to by się wydarzyło. Z drugiej strony nie było sensu kłamać. Mieli w końcu bardzo prosty sposób, aby sprawdzić, gdzie właściwie znajdował się Remus — sposób, w którego tworzeniu Lupin aktywnie uczestniczył.
— Mam szlaban — powiedział i odchrząknął. — Znaczy... Nadzoruję szlaban.
— Oho, a czyj? — podchwycił od razu James, wyszczerzywszy zęby. — Już dawno nie wlepiałeś nikomu szlabanów.
— Właśnie, Luniaczku. Mówiłeś przecież, że to okropna hipokryzja, dawać kary innym, podczas gdy twoi przyjaciele łamią zasady nieustannie — dodał Syriusz, po czym wepchnął sobie do ust ciastko, leżące na stole. — Ktoś musiał ci podpaść — wyseplenił, a Remus skrzywił się nieznacznie.
CZYTASZ
Sekret odwagi [Remus Lupin x OC]
FanfictionLeanne zdecydowanie nie chciała mieszać się w nieswoje sprawy. Zamierzała uciec tak daleko, jak tylko się dało i zapomnieć o tym, że kiedykolwiek należała do chorego światka arystokracji. Chciała spokoju. Chciała żyć z myślą, że jej przeznaczenie wc...