rozdział tu

66 12 18
                                    

Gerard: Dallon...co ty żeś narobił…jak my się wytłumaczymy Remingtonowi…

Dallon: Yy... Nie jest tak źle chyba...
C h y b a
DOBRA JEST ŹLE
CO MY TERAZ ZROBIMY AAA *zaczyna biegać dookoła, agresywnie wymachując rękoma *

Gerard: Dallon błagam cię, uspokój się, jakoś damy radę…nie może być aż tak źle- OCHUJ JEST NAPRAWDĘ ŹLE

Dallon: ONIE ONIE ONIE
ON SPALI MOJE DELFINKI

ALE TO I TAK WSZYSTKO WINA FRANKA
ON UKRADŁ TEGO PSA
Ja go tylko tylko zabiłem do końca... i rzuciłem na pożarcie wkurzonym rekinom
PRZECIEŻ JAKBYM WIEDZIAŁ ŻE TO ZMASAKROWANY CERBER TO BYM NIGDY TAK NIE ZROBIŁ

Gerard: jA WIEM, ŻE TO WINA FRANKA, ALE TEŻ TWOJA
JA NIE BĘDĘ SIĘ ZA WAS TŁUMACZYŁ
swoją drogą, musicie załatwić 3 ochotników, którzy będą chronić wszystkie psy, no i przydałoby się chronić Franka, żeby nie chodził do tych psów…
Jakieś pomysły? Ktoś by chciał?

Mikey: Jak spalimy wszystkie psy to będzie po sprawie

Brendon: Nie gadaj, że chcesz spalić wszystkie psy!
Nie możecie tego zrobić!!!

Mikey: Nie widzę żadnych przeszkód
Jednorożce i tak są lepsze więc po co nam jakieś plebsowate podróby kotów?

Brendon: jAKIE ZNOWU PLEBSOWATE

Mikey: Są z "niższej półki "

Gerard: NIE KŁÓĆCIE SIĘ
BO I TAK KOTY SĄ NAJLEPSZE
tylko nie mówcie Frankowi, że tak twierdzimy

Hayley: No właśnie
Gdzie on jest?

Gerard: nO WŁAŚNIE GDZIE JEST FRANK
CZY KTOŚ WIDZIAŁ FRANKA?!
MATKO POMÓŻCIE
KTO PÓJDZIE GO SZUKAĆ?

Pete: No widziałem go ostatnio tam na dole
Gadał z jakimś typem ubranym jak lekarz
Ale ogarniacie to?
Ten lekarz leczył p s a,
a nie c z ł o w i e k a
X D c'nie?

Gerard: Pete…słyszałeś o czymś takim jak w e t e r y n a r z ? Czy jest ci to pojęcie obce?
Ale mówiłeś…że widziałeś go tam na dOLE-
SZYBKO IDŹCIE PO NIEGO, KTOKOLWIEK NIECH GO ZABIERZE Z TAMTĄD BO ZNOWU ZAJEBIE KOMIŚ PSA

Pete: Eee...

Patrick: Zamknij się, lecimy po tego debila!

Dallon: Tak błagam, idźcie po niego szybko
I jak możecie to sprawdzicie czy Remington jest złyy? hehe… *nerwowy śmiech*

Patrick: Nie.
I chyba jak Pete w drodzę na ziemię się nie schleje to będzie cud
Ale no
Mam nadzieję, że dam radę
Żegnamy na razie

Dallon: weź ze sobą kogoś odpowiedzialnego… może…Hayley i Tylera?

Patrick: No to za mną *siuuup na ląd*

Pete, Hayley, Tyler: *siuuuup na ląd*

Tyler: Dobra, może najpierw sprawdzimy schroniska?

Hayley: Hmno dobra
Gdzie może być schronisko z baaardzo dużą ilością psów...

Patrick: eej… widzicie tamtego faceta z 5 psami na smyczach? tO FRANKKK

Hayley, Tyler, Patrick, Pete: *biegną, a następnie rzucają się na Franka, przewracając go ( i przy okazji masakrując mu nos ), no i psy mu uciekły*

Frank: *gleboki emo wdech* CO DO KURWY TO MA BYĆ TERAZ MACIE ZŁAPAĆ MOJE PIESKI

Pete: Jebać psy, to ciebie szukaliśmy

Frank: Jebać, to ja mogę Gerarda, znaczy, co, nie!
MACIE ODZYSKAĆ MOJE PSY

Wszyscy tam obecni: wHaT tHe-

Psy: szczek szczek *spieprzają na łąkę pogrążyć się we własnych myślach i swoich problemach psychicznych, zdołowane tym, że są tylko głupimi psami, a żaden z nich nie jest lekarzem, albo psychologiem, a może od razu psychiatrą,  więc teraz nie mają się do kogo zwrócić, dlatego wygodnie usadawiając się na zielonej trawce, pełnej czerwonych kwiatków, zatracają się w swoich okropnych myślach o swojej dalszej egzystencji, totalnie mając w dupie Franka*

Tyler i Patrick: *podnoszą Franka i niosą go do emolimpu*

Hayley: *mowiac do piesków* nareszcie jestescie wolne, nie dziękujcie

Psy: *zaciesz* szczek

Pete: Ooooo winko, widzę, że tutejsi mieszkańcy już nawet popijają mój eliksir
POLEJCIE MI

Gerard: *krzyczy do niego z emolimpu* już już, ktoś ci zaraz naleje

A teraz FRANKU ANTHONY IERO
MUSIMY POROZMAWIAĆ

Frank: ... tak?

Ray: Gerard grzecznie chciał ci powiedzi-

Gerard: ŻADNE TAM GRZECZNIE CICHO WSZYSCY
FRANK KURWA NIE KRADNIJ PSÓW NIKOMU ROZUMIESZ

Frank: Jeśli chodzi o te piątkę, z którymi byłem przed chwilą, to grzecznie zabrałem je staruszce za przeniesienie dzbanka z wodą

Gerard: no niech ci będzie...a Cerber? Jakie masz wyjaśnienie?

Frank: * jego wyraz twarzy be like :D -> :) -> :| *
Przecież to było takie słodkie zwierzę. Każdy z was by go zabrał na moim miejscu

Hayley: ale nikt oprócz ciebie nie kradnie psów

Frank: CZYLI JEDNAK JESTEM WYJĄTKOWY!

Mikey: taa...jesteś...specyficzny

Frank: jestem z-a-j-e-b-i-s-t-y

Mikey: yhyym..na pewno

Gerard: dobra kuźwa, koniec kłótni, Frank ma zakaz zabierania ludziom psów

Frank: A-a-aleeee Gee... *mina zbitego szceniaka*

Spencer: *szeptem do Brendona* chyba za dużo czasu spędza z tymi kundlami, że aż sam się w jednego zamienia

Brendon: *zaczyna się śmiać panicznie (ha bo wiecie panic hehehe)

Gerard: Frank nie bądź smutny, w zamian.....kupimy ci własnego pieska ALE NIE MOŻESZ KRAŚĆ INNYCH PSÓW

Frank: OTAK PIESEK
Nazwe go Gerard żeby mi się kojarzył z cudownymi chwilami
Znaczy co

Gerard: FRANK.. nie możesz go tak nazwać błagam

Frank: Psujesz mi wizję szczęścia
Ale niech Ci będzie
Kup suczkę
Nazwę ją Lois

Gerard: dobrze, skoro tak chcesz, tak bedzie

Frank: hEJ CZY TO AVRIL LAVIGNE? OMG

Spencer: Ale-

Mikey: Nawet się nie wysilaj, wszyscy wiemy, że to tylko plakat Gerarda
Wszycy...oprócz Franka

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 27, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

EmolimpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz