Severus Snape poderwał się z siedzenia, przewracając krzesło. Wciąż jeszcze nie doszedł po siebie po tym, czego na powrót dowiedział się o samym sobie.
‒ Gdzie ona jest ‒ warknął niezbyt grzecznie, na co Ginny uniosła wysoko brwi i spojrzała na matkę karcąco.
‒ Miałaś mu o niczym nie mówić mamo. Teraz nie będzie potrafił usiedzieć na miejscu v powiedziała gryfonka zupełnie ignorując obecność Mistrza Eliksirów. ‒ Bez urazy, profesorze ‒ dodała dopiero po chwili widząc nieme wzburzenie gościa. ‒ Po prostu nie jest pan w pełni władz umysłowych i...
‒ W pełni czego, Weasley?
Ginewra westchnęła.
‒ Władz umysłowych.
‒ Pozwól, że sam zdecyduję w pełni czego jestem, smarkulo ‒ prychnął. ‒ Molly ‒ głosem nieznoszącym sprzeciwu zwrócił się do pulchnej kobiety, która obdarzyła go w zamian pełnym przygany spojrzeniem ‒ bądź tak miła i uspokój swoją córkę. Albo powiecie mi, gdzie jest Granger albo...
Ginny zacmokała.
‒ Widzę, że jednak nie powiedziałaś mu wszystkiego?
Snape patrzył skonfundowany i wściekły, to na jedną, to na drugą.
‒ Co tu się wyprawia? Czego JESZCZE mi nie powiedziałaś, Weasley?
Sam już nie wiedział, do której z kobiet kieruje te słowa.
‒ Nie teraz ‒ ucięła Ginny. ‒ Mamo, proszę dopilnuj, żeby ten człowiek nie ruszył się na krok z Nory. Ja muszę zabrać Hermionę w bezpieczne miejsce.
‒ Weasley, ani mi się waż!
‒ Drętwona ‒ mruknęła Molly, celując znienacka w Severusa Snape'a.
Mistrz Eliksirów runął na podłogę.
‒ Idź Ginny ‒ powiedziała do córki z determinacja w głosie. ‒ Myślałam, że mamy już za nami całe to piekło, ale skoro Harry więzi Rona i krzywdzi Hermionę, znów jesteśmy w stanie wojny.
Ginny skinęła głową i teleportowała się z cichym trzaskiem.
Pani Weasley, przelewitowawszy bezwładne ciało profesora na jedno z krzeseł, sama zajęła drugie.
‒ A teraz Severusie Snape opowiem ci całą historie tak, jak usłyszałam ja od Ginewry, a ty będziesz tu sobie grzecznie polegiwał, dobrze?
Gdyby Snape posiadł kiedykolwiek umiejętność, o którą posądzało go mnóstwo uczniów, a mianowicie zdolność mordowania spojrzeniem, jego utkwione w Molly oczy z pewnością raziłyby ją śmiertelną klątwą po wielokroć.
***
Drzwi wreszcie ustąpiły. Ron nigdy nie był mistrzem magii bezróżdżkowej, a w tej opłakanej sytuacji: wycieńczony i zdesperowany, wcale nie potrafił się skupić. Z palców sypały się mu iskry zamiast zaklęć. Zaczął się nawet zastanawiać, czy prędzej nie spowoduje samozapłonu, niż otworzy ten cholerny zamek.
Jednak w końcu się udało. Po setnym, a może tysięcznym razie, Alohomora zadziałała, Ron usłyszał upragniony zgrzyt i świat z powrotem stanął przed nim otworem. Roześmiał się, pocierając łzawiące w jasnym świetle oczy. Wyszedł z niemal zupełnego mroku w białe światło dnia. Gdy oczy mężczyzny przyzwyczaiły się już nieco do nowych warunków, rozejrzał się wokół.
Stał pośrodku rozległej łąki: pustej i pozbawionej jakichkolwiek punktów orientacyjnych. Ciągnęła się jak okiem sięgnąć w każdą stronę. Przeszedł kilka kroków, coś mu jednak w tym wszystkim nie pasowało... W miarę, jak posuwał się naprzód, nabrał pewności, że to nie jest tylko wrażenie, a z krajobrazem rzeczywiście dzieje się coś nienaturalnego.
CZYTASZ
Najlepsza Przyjaciółka Szatana - Pottermione/Sevmione ZAKOŃCZONE
FanfictionPIERWSZA CZĘŚĆ TRYLOGII. Pięć lat po wojnie Hermiona żyje w związku z Harrym Potterem. Jej poprzedni związek zakończył się nagle i w dziwnych okolicznościach. Wszyscy mają ich za szczęśliwe i zgodne małżeństwo. Nikt nie wie jednak, że w murach swoj...