Rozdział 1

559 40 7
                                    

Usłyszał pukanie. Kto w taką pogodę fatygował się do niego? Przez krótką chwilę wspomniał Geralta, ale zaraz odrzucił tę myśl.

Niepewnie ruszył w stronę drzwi. Może jakiś bandzior? Pod wpływem impulsu chwycił lutnię. Nią też można kogoś uderzyć. Pukanie powtórzyło się. Mentalnie przygotował się na epicką bitwę z groźnym bandytą lub obrzydliwym monstrum, które niechybnie czyhało na niego po drugiej stronie drzwi...

Otworzył. I znieruchomiał.

- Witaj, Jaskier.

- Boże, Yennefer! O mało nie dostałem zawału! - cofnął się odruchowo na widok czarodziejki. Miał z nią naprawdę mało dobrych wspomnień. Przełknął ślinę. - Wejdź do środka. - cofnął się w głąb pomieszczenia. Czarnowłosa magiczka także weszła i usiadła przy stole.

- Masz może coś do picia? - spytała - Ten portal był dość wyczerpujący.

- Tak, jasne, a-ale czy mógłbym spytać po co przychodzisz w taką pogodę? Jeszcze do mnie? - Zaśmiał się nerwowo. - To musi być coś poważnego. - Dodał, nalewając jej jednego ze swoich najlepszych win, z winnicy w okolicach Toussaint. Yennefer spojrzała na niego przeciągle.

- Nie uwierzysz, ale mnie też nie podoba się podróżowanie w taką pogodę. Stałam pod twoimi drzwiami przez niecałą minutę i zmokłam jak pies. - Westchnęła - Chodzi o Geralta. - Na dźwięk imienia wiedźmina, Jaskier drgnął. - Został porwany.

- Co? Gdzie? Oni... Jego... Jak? Dokąd go zawieźli? Czy wiesz gdzie to? Kiedy? - Poeta, choć chciał, nie mógł powstrzymać natłoku pytań. Wydawało mu się, że czarodziejka uśmiechnęła się nikle.

- Spokojnie, Jaskier. Wszystko Ci opowiem, ale nie tutaj. Ktoś może podsłuchiwać. - Wzruszyła ramionami.

- Ale... ale po co mi to mówisz? - Do barda wróciła początkowa niepewność. A co jeśli Yen chce go oszukać? Albo przestraszyć?

- Bo Geralt jest twoim przyjacielem. I dlatego, że aby go odbić, potrzebuję twojej pomocy. - Odpowiedziała spokojnie. - Choć nie uśmiecha mi się ta współpraca. - Dodała ironicznie. - Chodźmy już.

- Za... Zaaaaraz, zaraz, zaraz. Zaraz. Stop. Skąd pewność, że chcę pomóc? - odezwał się nagle Jaskier, gdy kobieta wstała od stołu. - Przecież pokłóciłem się z Geraltem, jak zapewne wiesz. Ty przecież wszystko wiesz. A jak odmówię?

- Nie odmówisz. - odparła, obracając się w jego stronę. Z jej oczu biła determinacja i jakby zmartwienie, choć w to ostatnie nie wierzył. - Mam rację? - Poeta zawahał się. Bił się z myślami. Wygrało serce - bo czy w jego przypadku mogło być inaczej?

- Masz rację. Nie odmówię. - powiedział cicho.

- W takim razie chodźmy. - Tym razem nie mógł mieć wątpliwości - czarodziejka uśmiechnęła się subtelnie, jakby wiedziała o czymś, o czym on sam nie wiedział. Nie spodobał mu się ten uśmiech. Przełknął ślinę.

- Chodźmy. - Spojrzał na portal, który Yennefer stworzyła na ścianie. Chwycił lutnię. - Tak, chodźmy. - Dodał pewniej.

- Od razu lepiej. - Prychnęła czarodziejka. I ku jego zdziwieniu, chwyciła jego rękę. Spojrzał na nią zszokowany. - Inaczej nie przeżyjesz w portalu. - Wyjaśniła zerkając na niego z ukosa - Vengerberg jest daleko. - Zapewniła go.

I ruszyła do przodu, ciągnąc go za sobą. Jaskier, z niewiadomych przyczyn, nabrał w płuca powietrza. I zniknęli.

Kot, który akurat wskoczył na parapet, z niewielkim zainteresowaniem patrzył jak portal na ścianie się zamyka. Z takim samym lekceważeniem słuchał też ostatniego dźwięku, jaki wydobył się z poratlu.

Tenorowego, przeraźliwego krzyku barda nad bardami.

Znaczy się - Jaskra.

Cena życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz