^^

909 116 81
                                    

Żyli tylko we dwójkę na przedmieściach, w małym domku wciśniętym pomiędzy inne. Ulice bywały tu trochę zaśmiecone, a powietrze zbyt gorące, ale było całkiem miło, jeśli bardzo się chciało w to wierzyć. Blisko na autobus, znośni sąsiedzi i niedrogie rachunki za wodę, czy prąd. Raczej więcej nie potrzebowali.
Cóż, może Mitsuo miał jakieś zastrzeżenia, lecz z natury był cichym dzieckiem, więc nigdy nic o tym nie wspomniał.
Bo on potrzebował więcej. Poza spokojną okolicą i dobrymi cenami, pragnąłby dostać więcej uwagi od ojca. Chciałby się z nim bawić i śmiać. Chciałby poczuć się naprawdę kochany, jak te dzieci w przedszkolu, których odbierają rodzice i wyściskuja za wszystkie czasy, nawet jeśli nie widzieli się ledwo kilka godzin.

Oczywiście nie mógł zrozumieć, że jego tata naprawdę nie ma czasu. Pieniądze na drzewach nie rosły, jak to mawiał ten starszy. Zawsze brał nadgodziny, a kiedy już wracał do domu, musiał zrobić obiad, posprzątać, zrobić pranie i trylion innych bzdurnych, a wciąż niezbędnych, rzeczy. Zwyczajnie się zaharowywał, by mogli żyć w tej walącej się już chatce i by stać ich było na najtańszy ryż z fasolą.
Ale Mitsuo był mały. Nie można było oczekiwać, że zrozumie. Chciał tylko poczuć się ważny. Jak każdy na tym świecie.

- Tatoo - powiedział i szturchnął leżącego na kanapie mężczyznę. - Tato - powtórzył głośniej, ale nie otrzymał odpowiedzi. Oczy Sugawary były zamknięte, a jego klatka piersiowa unosiła się miarowo. - Tato - szepnął ostatni raz, wiedząc, że nie zwróci na siebie jego uwagi. Nie tylko dlatego, że było to trudne, ale gdzieś też czuł się winny, przerywając mu sen i nieustannie prosząc go o zabawę, gdy ojciec nie miał siły. Nadal nie rozumiał i może dlatego było mu tak okropnie przykro, kiedy zastawał pozostawiony sam sobie, lecz przyzwyczaił się do tego. Znał ten scenariusz zbyt dobrze, by robić teraz o to hałas i dramatyzować.

Wdrapał się na kanapę i przeszedł nad swoim tatą, by ułożyć się wygodnie w zgięciu jego ramienia. Śpiący mężczyzna mruknął coś niezrozumiałego i zmienił pozycje, obejmujac Mitsuo także druga ręka i przytulając go do siebie.

- I tak cię kocham - oznajmił Mitsuo, potem wsłuchał się w spokojny oddech swojego taty.

^^^

Mrożona kawa z automatu potrafi zdziałać cuda, kiedy jest się wykończonym i pragnie się jedynie położyć i już nie wstawać. Sugawara doceniał ten napój jak mógł, sącząc go powoli i pozwalajac mu spływać przez jego przełyk. Ten dzień porządnie go zmęczył. Właściwie, każdy dzień go męczył, ale dziś wyjątkowo miał ochotę po prostu wrócić do domu i zasnąć jak stał. Niestety to dopiero połowa jego zmiany, więc szybko nie spełni swoich tymczasowych marzeń.
Zapatrzył się akurat w przestrzeń, kiedy z transu wyrwało go lekkie szturchnięcie w ramię. Spojrzał na wyższego od niego ciemnowłosego osobnika. Był ubrany w mundur, a jego szczęka rysowała się wyraźnie, przykryta kilkudniowym zarostem.

- Och, to ty - powiedział i posłał mu słaby, acz szczery, uśmiech.

- To ja - potwierdził Sawamura. - przyszedłem zobaczyć, co u ciebie. Nadal pracujesz? - po tych słowach oparł się o chłodną ścianę budynku, tuż obok Sugawary.

- Taa, pracuję. A ty? - zmierzył go wzrokiem od stóp do głów - nadal jesteś w mundurze.

Daichi zaśmiał się krótko, a Koushi uświadomił sobie jak ładnie ten dźwięk brzmi. Daichi powienen się zdecydowanie więcej śmiać.

- Mam przerwę. Zresztą i tak niewiele się dzieje. To spokojna okolica. - westchnął, wczuwając się w atmosferę chwili. - dasz łyka? - wskazał na puszkę, którą Suga trzymał w dłoni.

- O wybacz. Już wypiłem - odparł zakłopotany. - mogę kupić ci następną. - zaproponował, już szukając w kieszeni drobnych.

- Nie, nie trzeba - zatrzymał go ruchem ręki - całej to nie wypiję. Innym razem. Muszę uciekać - poklepał go w ramię i uśmiechnął się szeroko - przyjdę tu jeszcze! - krzyknął odbiegając w swoją stronę.

Carry on | DaiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz