Dotarli do mieszkania Sugawary, gdzie ten ostatni zamierzał sie pożegnać. Przypomniał sobie jednak o pewnych zasadach, których zawsze się trzymał.
- Może wejdziesz na obiad? - spytał z grzeczności.Wcale nie chciał Sawamury u siebie na obiedzie. Już samo pozwolenie mu na zobaczenie swojego domu od zewnątrz było wystarczająco żenujące, nie potrzebował udowadniać nowo poznanemu mężczyźnie jakim jest nieudacznikiem. Dlatego bardzo, bardzo wierzył w to, że Daichi oszczędzi mu wstydu i odmówi.
Sawamura wyczuł, co jest na rzeczy. Nie wiedział jak to się stało, ale doskonale rozumiał Sugę. Z tego powodu, postanowił to rozegrać po swojemu.
- Nie chcę robić problemu - machnął ręką skromnie - ale jeśli dasz... dacie się zaprosić na obiad na mieście, to chętnie was zabiorę.Koushiemu zabrakło słów. Zdumiał się na tą propozycję, i to jak. A najgorsze było w tym wszystkim to, że za nic nie chciał odmawiać. Mimo to, przecież powinien. Nie miał pieniędzy na jedzenie w restauracjach, przecież ledwo starczało im na najzwyklejsze, mdłe posiłki, najczęściej z puszek, bo Koushi nie miał motywacji ani siły na gotowanie.
- Nie, nie... - pokręcił z bólem serca głową - zjemy u siebie, choć dziękuję za propozycję. Miłego dnia, Sawamura - pożegnał się i chciał wejść do domu, ale Mitsuo, którego nadal trzymał za rękę, nie poruszył się. Spojrzał na niego zdziwiony. - Chodź, Mitsuo.Chłopak jednak nadal stał niewzruszony z zacięta miną. A należy napomknąć, że temu dziecku, rzadko na czymś naprawdę zależało.
- Chcę iść z panem Sawamurą - powiedział cicho, ale pewnie.
Daichi na te słowa szeroko się uśmiechnął. Sugawara za to zrobił przerażoną minę i kucnął przy synku, szybko mu tłumacząc.
- Nie róbmy panu problemów, przyszedł tu z nami, już naprawdę się poświęcił. Musisz zrozumieć... - przerwał, ponieważ poczuł przyjemne ciepło na plecach.
To wyższy brunet, także kucając, objął go ramieniem. Jego twarz znajdowała się nagle niepodziewanie blisko tej Koushiego. Trochę go to speszyło i zbiło z tropu.
- Chcę was tam zabrać. Ja stawiam. No nie daj się prosić, Suga - uśmiechnął się zachęcająco.Sugawara nadął jeden policzek, słysząc ksywkę, zamiast prawdziwego nazwiska. Kiedy tak się do siebie zbliżyli, że Sawamura pozwala sobie na takie gesty i słowa? Nie żeby znowu Sugawarze to przeszkadzało...
- Tato... Zawsze jemy niedobrą fasolę - jęknął Mitsuo. W tym momencie Daichi się zaśmiał tym swoim cudownym śmiechem, a Sugawara schował twarz w dłoniach.
- Kiedyś ty się zrobił taki odważny. Normalnie prawie nie mówisz - mruknął i nie mając już ochoty na patrzenie komukolwiek w oczy, wstał.
- To pójdziemy? - dopytał podekscytowany młody. Spojrzał na swojego tatę wielkimi oczami.
Szarowłosy sprawdził jeszcze ekspresję stojącego obok policjanta, która okazała się równie pełna zapału, co jego syna, i zawyrokował.
- Pójdziemy.
- Tak! - wykrzyknął nagle Sawamura, aż Suga podskoczył.
- Spokojnie. Tylko idziemy na obiad. Nie sądzę, by był to powód do takiej radości - zaśmiał się jasnowłosy, zamykając ponownie na klucz drzwi od mieszkania. Ruszyli nareszcie chodnikiem.
- Cóż, dla mnie to wielkie zdarzenie - oznajmił Daichi, czochrając włosy Mitsuo. Ten spojrzał się na niego z lekkim usmiechem i złapał go za rękę.Teraz pięciolatek trzymał dłonie obu mężczyzn. "Prawie jakbym miał mamę" - pomyślał zafascynowany tym pomysłem. To musiało być przepiękne uczucie, mieć dwóch rodziców. Nie miał szansy na odnalezienie matki, ale teraz przecież miał pana Sawamurę. Żadna z niego matka, to prawda, ale na rodzica się nada. Musi tylko nie pozwolić by odszedł od jego taty. Jeśli oni pozostaną razem, to będzie miał miłego, opiekuńczego pana zawsze przy sobie.
^^^
Restauracja nie była szczególnie ekskluzywna, czego można było się zresztą spodziewać po okolicy w jakiej się znajdowała. Mimo wszystko miała przyjemną atmosferę i smaczne jedzenie (na szczęście niedrogie, bo inaczej Suga źle by się z tym wszytskim czuł).
- Aach, dawno się tak nie najadłem. - oznajmił Sugawara, opierając się wygodniej.
- To dlatego, że jecie tylko niedobrą fasolę - zażartował Daichi, ale został zgromiony wzrokiem w odpowiedzi.
- Mitsuo, a ty? Jesteś zadowolony? - ojciec chłopca zmienił temat.
Pięciolatek przerwał na moment picie przez słomkę soku i rzekł radośnie:
- Było super. Jest super!Koushi uśmiechnął się, szczęśliwy, że jego syn dobrze się bawi.
- Dziękuję, Daichi. Nie musiałeś tego robić, ale skoro zrobiłeś, to jestem wdzięczny.
- Daichi? - zdziwił się Sawamura, bo nie spodziewał się, że Suga zacznie używać jego imienia, ba, nie spodziewał się, że je choćby zapamiętał.
- Ty mnie nazwałeś Suga - odgryzł się, przysuwając do niego trochę bliżej.
- W porządku, w porządku - Daichi uniósł ręce w geście poddania się - ja nie narzekam.Mitsuo obserwował tą scenę z niemałym zadowoleniem. Rzadko widywał swojego tatę tak ożywionego jak przy panu Sawamurze. Nie wspominając już o fakcie, że w ogóle rzadko widywał swojego tatę, jeśli nie chodziło o momenty, kiedy spał wykończony na kanapie. Tak, czy siak, dobrze było widzieć go rozweselonego. Widocznie polubił wysokiego bruneta tak samo jak on.
^^^
Okolica nie wyglądała przednio, ale oni bawili się wyśmienicie. Może to dlatego, że byli obecnie całkiem zaobsorbowani sobą nawzajem. Mitsuo siedział na ramionach uśmiechniętego Daichiego, który żywo opowiadał o cyklu życia żółwi morskich. I o dziwo młody człowiek siedzący mu na barkach słuchał z uwagą, śmiejąc się w co zabawniejszych momentach.
Sugawara nigdy by nie zgadł, że Sawamura potrafi w ten sposób zajmować się dziećmi. Nawet on sam przysłuchiwał się z uwagą jego słowom. Ta strona wysokiego policjanta była nie tylko zdumiewajaca, ale niezwykle urokliwa.
- Musisz być świetnym ojcem - rzucił lekko Suga, kiedy nastała przerwa w opowieści.
- Hm? - chwilę dochodził do tego, o czym mówił towarzysz, aż w końcu parsknął - nie mam dzieci.
- Nie? - przechylił głowę, dokładnie przyglądając się całej postaci Sawamury. - Nie ma mowy. Wyglądasz jak mąż i ojciec z prawdziwego zdarzenia. Taki co zabiera dzieciaki na biwak i często przytula żonę.
- Niee, no co ty - zaśmiał się, nawet jeśli wyczuł nutkę powagi w słowach Koushiego. - żony też nie mam.
- czemu? - wypalił w odpowiedzi. Ciekawość zżerała go już od dawna. Jak to było z tym niesamowitym, wiecznie uśmiechniętym człowiekiem? Dlaczego tyle czasu poświęcał losowemu mężczyźnie, który nie był wystarczający nawet dla swojego syna?
- Nie wiem. Tak wyszło. Jeszcze nie spotkałem kogoś, kogo mógłbym pokochać - odparł z zakłopotaniem. Może nie mówił całej prawdy, może zwyczajnie kłamał. Choć to nie tak, że mógł też z całą pewnością powiedziec "hej, Suga, myślę że powinniśmy być razem".
Świat nie jest taki prosty.Mitsuo przysłuchiwał się tej rozmowie z zainteresowaniem. Nie rozumial tych poważnych dorosłych spraw, ale wiedział, że to coś istotnego. I prawdopodobnie od tego zależy szczęście jego ojca, a także jego samego. Tak też siedział jak mysz pod miotłą i cicho kibicował starszym, na których obecnie miał okazję spoglądać z góry.
- Haa, znowu to powiem: nie ma mowy. Przecież tyle kobiet musialo cię uwielbiać. Żadna nie wpadła ci w oko? Przez tyle lat? - dociekał. Sam nie wiedział czemu tak bardzo pragnie odpowiedzi. A w szczegilnosci TEJ odpowiedzi. Tej jednej, którą miał gdzieś z tyłu głowy i za nic by się do niej nie przyznał. Ale taka byla prawda. Czasem ciężka, czasem bolesna, ale prawda.
- Chyba to nie tak - kontynuował coraz bardziej zażenowany. Niezręcznie tak mówić o swoich sekretach, ale Sawamura nie był typem osoby, która kłamie. A już na pewno nie skłamałby tak cudownej osobie, jaką był Sugawara. - nie kwestia nieodpowiednich kobiet, ale w ogóle, no, kobiet.Zapadła okropna cisza. Tylko Mitsuo mruknął coś o tym, że nie rozumie.
Za to Suga zrozumiał. O, zrozumiał bardzo dokładnie. Mimo, że Daichi wyznał to naokoło, to chodziło o jedną konkretną rzecz. Rzecz, na którą tak desperacko liczył jasnowłosy.Doczekał się.
Doczekał się kogoś, kto jest jak on.
I to nie wszytsko. Ten ktoś idzie teraz obok z wyrazem niepewności i stresu na twarzy, niosąc jego syna i zapewne myśląc, że nie powinien był się odzywać.Dlatego właśnie Koushi odczuł największą radość na świecie, kiedy mógł rozwiać wątpliwości mężczyzny i zapewnić go, że nie ma się czego obawiać.
Bo miłość zawsze nadchodzi w swoim czasie.

CZYTASZ
Carry on | DaiSuga
RomansaLudzie bywają zmęczeni, nie ważne jak starają się sobie radzić. Niektórzy jednak mają to szczęście, że spotykają osobę, która postanawia się nimi zaopiekować. Sugawara jest samotnym ojcem. Daichi zaś na ogół jest samotny. I nareszcie po tylu latach...