❀ • 𝑳𝒖𝒏𝒈𝒔 𝒇𝒖𝒍𝒍 𝒐𝒇 𝒇𝒍𝒐𝒘𝒆𝒓𝒔 • ❀

394 45 50
                                    

Keith starał się oddychać powoli i umiarkowanie. Niestety, gwałtowna fala kaszlu w jego klatce piersiowej w końcu znalazła ujście, podobnie jak niebieskie płatki niezapominajki.

"Niebieskie jak jego oczy..."

Kogane z przerażeniem dostrzegł, że płatki są zabarwione krwią, którą czuł również w kącikach ust. To właśnie była jego codzienność - kwiaty w płucach i krew na rękach. Najpierw był to jeden, potem kilka płatków dziennie. Teraz było ich już za wiele.

Koreańczyk zaczął się trząść. Strach jednak nie trawił go dłużej niż minutę, ponieważ niemalże natychmiast usiadł pod drzwiami i wybuchnął płaczem, przeplatanym z coraz to silniejszym kaszlem. Zacisnął powieki, gdy ponownie zaczęło brakować mu powietrza.

Niespodziewanie tuż obok niego z błyskiem światła pojawił się Cosmo. Wilk szturchnął go nosem, po czym wcisnął mu łeb pod lewe ramię, tak jak to zwykle robił, gdy czarnowłosy miał kolejny atak. Zawsze teleportowali się wtedy we dwóch po kryjomu do kapsuł leczniczych, jednak te ostatnio przestały działać kojąco na cały ból chłopaka. Nie były też w stanie usuwać ciał obcych z organizmu.

- To nie ma już sensu, mały... - Keith zabrał rękę z karku wilka, domyślając się, co takiego zwierzak chciał zrobić - Nic z tym nie zrobię... On kocha kogoś innego...

Obecność Cosmo nieco go uspokoiła. Kaszel również ustąpił, ale Czerwony Paladyn wiedział, że pojawi się ponownie, gdy tylko poczuje kolejne ukłucie w sercu spowodowane choćby najmniejszą myślą o nim.

Nim. Osoby, którą pokochał, a kochać nie mógł.

"Dlaczego...?"

Każde wspomnienie, spojrzenie bądź rozmowa prowadziły do tego samego; rozdarcia. Rozdarcia, które przedzielało z każdym dniem coraz bardziej jego serce i dławiło w gardle.

Ciężko podniósł się na nogi. W jakiejś szafce znalazł sześć pustych kartek papieru i coś do pisania.

Skończywszy piątą wiadomość zabrał się za szóstą. Poczuł ścisk w mostku tuż po napisaniu pierwszego wyrazu, który narastał z każdym kolejnym przeniesionym na papier słowem. A było ich dużo.

Splunął krwią na podłogę. Cosmo wystraszył się i zaczął szczekać, ale pomimo całego bólu w sercu i płucach, zamglonego pola widzenia przez coraz to nowsze łzy oraz wilka, który złapał go za koszulkę i próbował odciągnął od pisania, Kogane nie wypuszczał długopisu z ręki.

I...

×××

Cisza.

Wszystko było pogrążone w ciszy.

Gwiazdy, Zamek, wszystko.

Łącznie z czwórką Paladynów Voltron'a oraz dwójką Alteańczyków, wezwanych przez wilka.

Shiro,
Byłeś przy mnie odkąd pamiętam. Na zawsze pozostaniesz moim bratem. Kocham Cię i przepraszam.

Pidge,
Nigdy nie poznałem kogoś tak mądrego jak Ty.
Nie zmieniaj się nigdy, nasz mały Gołąbku.

Japończyk trzymał w drżących palcach niewielką kartkę, na którą co chwila kapały łzy.

Załzawione oczy utrudniały Katie czytanie, podobnie jak mokre szkła okularów, przez które obraz coraz bardziej się rozmazywał. Dziewczynka zdjęła je, ale jednorazowe otarcie oczu nie pomogło; po chwili niemal nie odrywała dłoni od twarzy.

Hunk,
Zawsze martwiłeś się o innych, stawiałeś dobro
kogoś nad własne i to jest w Tobie najlepsze.
Bądź taki do końca, proszę.

Coran,
Gra z Tobą w "Potwory i mana" to coś absolutnie
genialnego. Uwielbiam to. I tak, przyznaję, twój
wąs jest najlepszy.

Alluro,
Lance Cię kocha. Pamiętaj o tym.

Żółty Paladyn jako pierwszy rozpłakał się na głos. Później dołączyła do niego reszta zebranych, prócz McClain'a, który nadal wpatrywał się we własną kartkę nieobecnym wzrokiem.

Lance,
Zawsze kojarzyłeś mi się z niezapominajką. Nie dało się o Tobie zapomnieć. Pewnie dlatego teraz czuję od środka ich zapach. I myślę właśnie o Tobie. Jak zwykle zresztą...
Pamiętam Cię. Zawsze Cię pamiętałem. Tamtej nocy w Garnizonie kiedy uratowaliśmy Shiro, skłamałem. I wtedy TO poczułem. COŚ, co we mnie rozkwitło. Na nowo. Z początku nie brałem tego na poważnie, ale teraz już wiem, jak duży błąd popełniłem. Nigdy nie sądziłem, że będę czuł się tak samo jak bohaterowie tych wszystkich tragedii romantycznych, o których parokrotnie opowiadała mi Pidge. Ironia losu, co nie?
Kochasz Allurę i nie mogę nic z tym zrobić.
Nie obwinaj się nigdy.
Bądź szczęśliwy.
Kocham Cię.

Dopiero po dłuższej chwili do uszu Kubańczyka doszły szlochy pozostałych oraz głośne skomlenie Cosmo. Wilk piszczał, wtulajac głowę pod nieruchomą dłoń właściciela.

Lance chwiejnym krokiem podszedł do nieruchomego ciała. Pojedyncze niebieskie płatki przykleiły się do zakrwawionych palców Keith'a i rękawiczek. Podobnie usta, z których wypływał szkarłat i zabarwione krwią niezapominajki.

×××

W nocy nie mógł zasnąć. Dręczyły go pytania, milion pytań, na które nie mógł już poznać odpowiedzi. Zasnął zmęczony płaczem.

~~~

Śniło mu się ogromne pole niezapominajek. Świeciło słońce, wiał przyjemny wiatr. A przed nim stał Keith.

"Czy w momencie, gdy zobaczyłeś pierwszy płatek wiedziałeś już, że to koniec? Dlaczego nic nie powiedziałeś? Mimo tego bólu, który czułeś?"

Kogane uśmiechnął się blado i lekko westchnął.

"To było silniejsze niż cały ten ból, Lance..."






• ❀ • ❀ • ❀ • ❀ • ❀ • ❀ •

Cześć Miśki! 🌺
Oto mój special za wbicie 800 followków! ✨

Płakałam jak pisałam. Płakałam i to bardzo.
Jestem jebaną masochistką... Ale masochistką
(jak raz) zadowoloną z napisanej przez siebie
pracy. Możecie spokojnie mnie zabić za tą książkę, sama mam wielką ochotę się za to zabić ( ⚈̥̥̥̥̥́⌢⚈̥̥̥̥̥̀)

Bayo~ ❤️💙

🎉 Zakończyłeś czytanie ‌❝LUNGS FULL OF FLOWERS.❞ | Klance Hanahaki!AU (✓) 🎉
‌❝LUNGS FULL OF FLOWERS.❞ | Klance Hanahaki!AU (✓)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz