17

135 11 2
                                    

Wyszłam z biura, zamykając go starannie na klucz, z zamiarem spaceru po budynku, ewentualnie treningu. Na drzwiach zauważyłam małą, żółtą (chyba znienawidzę ten kolor) karteczkę. Na niej widniał dopisek: "Jutro, dwunasta, Bill and Joe Corporation- WKnŚ".

Westchnęłam. Odpowiedniejszy będzie więc trening. Tyle że z Emilką.

Włócząc nogami dotarłam do drzwi pokoju chłopaka i zapukałam do nich raz, ale mocno.

Drzwi otworzył mi nastolatek o zmartwionej twarzy, cały roztrzęsiony.

- Widziałaś Julka?- zapytał na powitanie.

- A co niby miał by mnie interesować twój głupi wąż?- wzruszyłam ramionami. Ale po chwili uświadomiłam sobie, co tu się dzieje.- Chyba ci nie uciekł, prawda?- zapytałam przerażona.

- No właśnie...-Przejechał nerwowo palcami po włosach.

Warknęłam i szybkim krokiem ruszyłam do kuchni. Ally powinna pomóc.

Otworzyłam gwałtownie drzwi i pierwsze co ujrzałam, to Sally obżerająca się żelkami. Czyli to co zawsze. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu węża.

- Sal?- zapytałam pingwina drżącym głosem. Czułam oddech Emila na karku.

- Yhym?- mruknęła z buzią wypchaną przekąskami.

- Gdzie, do diabła jest Ally?!

- Uciekła z Julesem w stronę zachodzącego słońca. Kazała pozdrowić- powiedziało zwierzątko ze stoickim spokojem.

- Co?- wyszeptał cicho Emi.

- Ah, no i Juls kazał ci przekazać: "Wypchaj się Emi. Starsi i tak cię nie wypuszczą, a ja nie będę spędzał czasu z tymi durniami".- Dodała Sally.

- Zabije gnidę- syknęłam.

- I tak go nie lubiłem.- Powiedział Emil w tym samym momencie.

Popatrzyłam na niego krzywo, ale uśmiechnęłam się. W sumie to Al była mi tylko potrzebna do spraw zawodowych. A jeśli jej już nie ma, to zawsze będzie o jednego zwierzaka upitego colą mniej.

- Okej. Sally, my idziemy potrenować.- Rzuciłam znaczące spojrzenie w stronę chłopaka.- Tylko proszę cię, nie objedz się znowu żelkami.- Poprosiłam ją.

Wyszłam z kuchni za Emilem, po czym ruszyliśmy w stronę sali treningowej, w ciszy. Nastolatek szedł zamyślony, wpatrzony w swoje stopy (dość duże stopy. Brakuje mu tylko białego owłosienia i proszę, Wielka stopa gotowa!), z rękami w kieszeniach. Ja za to szłam dumnie, z głową uniesioną, myśląc o jutrzejszym dniu.

Jakie czekają nas zadania? Pierwszego dnia odbywa się prezentacja, ale nie siebie, ale swoich umiejętności. Dopiero drugi etap to prezentacja siebie (czytaj: przebieranie się w marne kiecki i mówienie czegoś w stylu "Moim marzeniem jest pokój na świecie, bla bla bla").

Sala jak zwykle była pusta. Ponoć ćwiczą w niej strażnicy, ale przychodzę tu codziennie i jeszcze żadnego tu nie zauważyłam.

Porwałam jeden z noży na stoliku przy wejściu i rzuciłam nim w Emila. Jeśli zginie, to przez przypadek.

- Orientuj się!- krzyknęłam, a chłopak uniknął morderczej broni, która wbiła się w sam środek tarczy na ścianie za nim.

- Niezłego masz cela.- Mruknął.- Aczkolwiek wyglądało mi to na próbę zabójstwa.- Uśmiechnął się.

Śmiertelna myśl.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz