Po tamtej nocy zrozumiałam, że popełniłam błąd. Złamaliśmy pierwszą zasadę profesora. Miało nie być żadnych bliższych relacji a ja zakochałam się w dowódcy napadu. Robiłam to z ciężkim sercem ale musiałam go zacząć unikać. Było to przykre, bo widziałam na jego twarzy niepokój i zdezorientowanie. Niestety musiało tak być.
Dzisiaj odbywała się lekcja strzelania.
- Kto potrafi strzelać, zapraszam na środek - oznajmił profesor.
Na środek wyszedł Oslo z Helsinkami, ja no i oczywiście Berlin.
- Będziecie uczyć innych jak strzelać - powiedział Sergio. - Trening będzie się odbywał dwa dni. Nie wyrobimy się w jeden dzień.
Zaczęliśmy dobierać się w pary. Oczywiście byłam z Nairobi, Helsinki z Tokio, Oslo z Rio a Berlin z Moskwą. Stałam daleko od Berlina więc mogłam wygadać się Nairobi.
- I co?! - Zapytała brunetka z ironicznym uśmieszkiem. - Widziałam, że wczoraj wchodził do ciebie do pokoju. HEHE.
- Nairobi, daruj sobie naprawdę - powiedziałam również z ironią.
- Podoba ci się?
- Tak ale...
- Ale co?! - Pocałowałaś go?
- Taaaaa on mnie.
- Gratuluję!!!!!!! - krzyknęła dziewczyna.
- Nairobi, ciiiiiiiiiiiii - uciszyłam ją. - Nie mogę się z nim zadawać, złamaliśmy zasadę profesora.
- W sumie racja - uśmiechnęła się a ja odwzajemniłam uśmiech.
Lekcja mijała zgodnie z planem. Nairobi uczyła się szybko. Byłam z niej dumna.
Po lekcji szybko szłam do pokoju. Nagle zatrzymała mnie znajoma ręka.
- Miami co się dzieje, unikasz mnie? - zapytał z niewyraźną miną brunet.
- Berlin, ja, ja nie mogę. -odpowiedziałam szybko.
Łzy pojawiły mi się w oczach. Szybko uciekłam do pokoju. Zamknęłam się tam i zaczęłam płakać. Z moją pierwszą drogą mi osobą, nie mogę się zadawać. Spędziłam tam resztę czasu leżąc i śpiąc. Sen to najlepszy lek.
Późnym wieczorem wyszłam z mojego królestwa. Poszłam do kuchni, wzięłam kanapki i wyszłam na balkon. Jak zwykle zbyt cienko się ubrałam ale już nie chciałam wracać do pokoju. Zaczęłam jeść.
- Hej - usłyszałam ciepły i głęboki głos. Od razu wiedziałam kto to.
Zakrztusiłam się. Jak zawsze się zbyt boję.
- O, hej Berlin - odpowiedziałam niemrawo - Już miałam wychodzić.
- Możemy porozmawiać?
Nie usłyszał odpowiedzi.
- Miami proszę cię, powiedz co się stało - Przestałem ci się podobać?
- To nie tak...
- To jak?
- Złamaliśmy zasadę profesora. Jak ktoś się dowie to wywali mnie z tej akcji. Chcę być z tobą ale... - mówiłam szybko, za szybko.
- Spokojnie, powoli - powiedział cichym, przyjemnym dla ucha głosem.
Zarzucił na mnie swój, przyjemnie pachnący płaszcz i przytulił mnie mocno. Płakałam, nie wstydziłam się moich uczuć.
- Spokojnie nikt się nie dowie, a po napadzie będziemy żyć na wyspie, tylko dla naszej dwójki.
Złapał mnie za podbródek i ustawił moją głowę tak abym patrzyła mu w oczy.
- Berlin, ja, ja - mówiłam przez łzy - Ty jesteś bogatym gentle manem a ja tylko prostą dziewczyną...
- Jesteś najmądrzejszą i najpiękniejszą dziewczyną, z którą chcę spędzić resztę mego życia. Chcę aby moje ostatnie lata były najpiękniejsze w moim życiu.
- Jak to ostatnie... - co ty mówisz?!
- Mam nie uleczalną chorobę.
Zaczęły mi lecieć łzy jeszcze bardziej. Moja najdroższa mi osoba miała umrzeć tak szybko?!
- Berlin, nie na pewno n...
- Ciiiiiii - położył palec na moich ustach i nie dał mi dokończyć - Ja nie jestem Berlin, jestem Andres de Fonollosa.
- A ja Rita Getzamble.
Andres położył rękę na moim policzku i zaczął go gładzić kciukiem.
- Też chcę spędzić z tobą resztę życia. - powiedziałam przez łzy.
Jego czekoladowe oczy znów zajrzały do moich. Wiedziałam jak to się skończy. Pocałował mnie jak najdelikatniej mógł.
Nasz związek to najwyraźniej przeznaczenie.
———————————————-
Hola! Tu autorka. Dzisiaj krótki rozdział ale mam nadzieje ze i tak przypadnie wam do gustu. Będę się starać publikować w miarę regularnie ale jest szkoła wiec mogę się nie wyrobić.Ciao❤️🌚