3.

1.3K 54 36
                                    

-Czy ty chociaż czasami myślisz?!-swoim krzykiem obudziłam śpiącą na kanapie Marcelinę. Jednak ulżyło mi, że jest cała i zdrowa i całe szczęście trafiła na mężczyznę który zrobi jej krzywdę, co nie zmienia faktu, że przez jej lekkomyślność  różnie mogło się to skończyć.

-Uspokój się...-mówi ledwo docierającym do uszu głosem. W prawdzie nikogo nie dziwi ton mojej przyjaciółki, ponieważ jest pół przytomna i pijana.

-Młoda, spokojnie. Przecież jest cała, to się liczy, prawda?-kieruje pytanie w moim kierunku Janek.

-Prawda...-spuszczam z płuc powietrze, które przez zdenerwowanie zapomniałam wypościć. 

-Pakuj się do łóżka.-mówi również ledwo przytomny blondyn.

-Czyli jednak się nie pomyliłam z faktem, że jesteście zwyrolami?

-Dochodzi 6:00, chyba nie chcesz wracać z nią w takim stanie do domu?-zadaje kolejne pytanie.

6:00? Ze zdezorientowaniem spojrzałam na zegarek. Miał rację, na pewno Marcelina nie ma zamiaru wracać o tej godzinie do domu, zwłaszcza, że chyba odpowiada jej obecność bruneta który spoczywał wygodnie zaraz obok mojej przyjaciółki. Musiał mieć naprawdę twardy sen jeśli nie przebudziła go nawet nasza awantura. 

Znowu musiałam ulec jego propozycji, chociaż nie byłam z tego powodu szczęśliwa. Raczej nikt nie chce spędzać poranka, śpiąc w łóżku z poznanym dwie godziny wcześniej chłopakiem.

-Chyba znowu masz racje.-odpowiedziałam wywracając oczami, następnie spojrzawszy na blondyna którego radość była nie do opisania.-Z czego się tak się cieszysz?- nie dałam rady zgrywać poważnej, jego uśmiech naprawdę mi się udzielał.

On jednak zamiast udzielenia mi odpowiedzi, wskazuje ręką na stojące nie opodal nas białe drzwi zapewne,  prowadzące do jego małego królestwa. 

Minutę później wyjmuje z szafy krótkie czarne spodenki i białą koszulkę z małym czarnym logiem parasola, którego nie mogę rozpoznać.

-Ymm...-spojrzałam na niego, aby zrozumiał moją aluzję by wyszedł z pokoju, pozwalając mi się przy tym przebrać.

Bez zbędnego tłumaczenia rozumie moją prośbę i udaje się za drzwi, pozostawiając mnie samą. Błyskawicznie się przebieram, jednak mój wzrok zamiast kierując się na poduszkę natrafia na zdjęcia wiszące na ścianie. Na jednej fotografii widać małego blondynka, z uśmiechem od ucha do ucha w towarzystwie najprawdopodobniej swojej mamy. Patrząc na piękną kobietę stwierdzam jedno:

Dobre geny mają wpisane w rodzinie.

Na drugiej można zauważyć Janka, z mikrofonem w dłoni przytulającego o ponad głowę niższego chłopca. Nie mam pojęcia kim jest maluch przedstawiony na zdjęciu. 

Co do Janka, nie znam nawet jego nazwiska, ale mam przeczucie, że nie jest zwykłym, zagubionym chłopcem w dużym mieście. 

Moje zmęczenie sięga granic możliwości, dlatego ostatni raz rzucam okiem na zdjęcia przyklejone do ściany i kieruję się w stronę łóżka. Leżąc już na białej i przyjemnie pachnącej pościeli, przenikającą zapachem blondyna, w wygodnej dla siebie pozycji, usypiam z pytaniem które dudni echem w mojej głowie: 

Kim do cholery on jest?

***

Przebudzając się, spoglądam na zegarek leżący na szafce nocnej w dość sporym białym pokoju. Przez żaluzję przebijają się wyraźne promienie słoneczne, dlatego po tym zjawisku mogę wnioskować, że mamy już popołudnie. 

Moje przeczucie mnie nie myli, na czarnym urządzeniu wyraźnie można zauważyć święcące na niebiesko cyfry. Z kompletnym szokiem, odczytuje jeszcze raz godzinę, zdając sobie sprawę, że opuszczę kolejne zajęcia na uczelni.

Droga Marcelino, zapamiętam to sobie.

Jeszcze większym zaskoczeniem podczas wstawania z łóżka, był widok pogrążonego we śnie blondyna, który spoczywał na podłodze przykryty jedynie kocem. To fakt miałam nadzieję, że nie będziemy spać w jednym łóżku, ponieważ znaliśmy się tylko kilka godzin i z resztą miałam ku temu też swoje powody. Nie nawiedziłam, mężczyzn oraz ich bliskości. Może dlatego przez 19 lat swojego życia nie mogłam znaleźć nikogo odpowiedniego? A może, że przed praktycznie nikim nie umiałam się otworzyć?

Starając się więcej o niczym nie myśleć, wstałam, przy okazji strzepując swoją głową i przecierając swoje zaspane oczy, kierując się w kierunku kuchni z perfidnym zamiarem obudzenia wszystkich mieszkańców głośnym wyciem czajnika. 

Jednak można było się domyśleć, że dwójka zakochańców mnie wyprzedzi. Praktycznie od razu zauważyli moją obecność. Pierwszym co zrobiła Marcelina, zauważając mnie w progu kuchni,  podbiegła do mnie, zarzucając mi ręce na szyje, szepcząc do ucha szybkie:

-Przepraszam...nie powinnam...jesteś kompletnie najlepsza.

Nie mogłam się na nią gniewać, widziałam po niej, że już odczuła na sobie pierwsze skutki wczorajszej nocy, a mianowicie wszystkim nam znanego kaca w jej przypadku mordercę. 

Z moich przemyśleń wyrwał mnie nie znany mi jeszcze głos oraz męska ręka wyciągnięta w moją stronę.

-Nie mieliśmy jeszcze przyjemności...Szyman.- skierował w moim kierunku miły uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Nie dziwię się, że moja przyjaciółka pędem odleciała do świata zakochanych. Ten chłopak naprawdę coś w sobie miał.

-Żaneta, miło nareszcie poznać sprawcę całego zamieszania.-uścisnęłam rękę i jeszcze bardziej poszerzając uśmiech w stronę bruneta.-Zostawiam was, idę zapalić. 

Przeszłam przez salon i od razu przeszłam próg balkonu, orientując się, że papierosy mam w kurtce więc muszę się wrócić. Jednak sprawnie zauważyłam, blondyna opierającego się o barierkę balkonu z odpalonym papierosem w dłoni. Zauważając mnie, szeroko się uśmiechnął i jak by czytając mi w myślach wyciągnął w moim kierunku paczkę używek. Odwzajemniłam uśmiech, częstując się oraz po cichu zabierając zapalniczkę ze stolika w celu odpalenia trucizny która mnie uzależniła.

Wzrok blondyna kolejny raz utkwił we mnie o długo za długo, jednak on jak by nic sobie nie robił z całej sytuacji. 

-Jeśli jeszcze raz będziesz się na mnie patrzeć jak niedźwiedź na kawałek mięsa, zgaszę Ci tego peta na czole.- oznajmiam oczywiście jak na mnie przystało sarkastycznie. Odpowiada mi, jeszcze szerszym uśmiechem, zapewne szykując ripostę w moim kierunku.

-Trochę się rozmazałaś maluchu.-kieruje swój palec pod oczy, pokazując mi miejsce gdzie zapewne znajdują się resztki tuszu. 

 Mimo krótkiego czasu naprawdę polubiłam tego blondaska. I jednak mam cichą i szczerą nadzieję, że nasza znajomość nie skończy się tak szybko jak się zaczęła.

***

Tyci dłuższy rozdział chwila moment i zaczynamy zabawę :3



wszystko jedno || jan-rapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz