Rozdział 1

4 0 0
                                    

Minusem bycie mną jest to, że zawsze wpakuje się w kłopoty nawet jeśli robię to nieświadomie. Patrząc na sytuację w jakiej się znalazłam, jestem pewna, że jak tylko mój brat się o tym dowie, co jest swoją drogą nieuniknione, to będę mieć jeszcze większe problemy niż dotychczas.

Siedząc w sali szpitalnej gdzie zaprowadził mnie alfa, zastanawiałam się kiedy ktoś do mnie przyjdzie. Zostawili mnie tutaj jakieś pół godziny temu i od tamtej pory nikt nie przyszedł. Nawet lekarz, który miał mnie zbadać. Nie mam pojęcia dlaczego mnie tu zostawili ani co mają zamiar ze mną zrobić. Mam tylko nadzieje, że nie zawiadomią mojego brata i mnie wypuszczą jak najszybciej żebym mogła wrócić do domu zanim się ktoś zorientuje, że mnie nie ma. Swoją drogą nawet jeśli się zorientują to i tak by mnie nie szukali, bo i tak nikogo to nie zainteresuje.

Cały pokój był pomalowany na biało więc czuć było, że jest się w szpitalu albo chociaż w podobnym do szpitala miejscu. W pomieszczeniu oprócz łóżka, dwóch małych szafek w, których na pewno znajdują się jakieś przyrządy do leczenia, znajdował się również stojak na kroplówke i aparatura medyczna. Na ścianie za mną były dwa okna z białymi firankami, na ścianie po mojej lewej znajdowały się drzwi, które na sto procent prowadziły do łazienki bo drzwi przez które weszłam znajdowały się naprzeciwko mnie. W te oto drzwi wpatruje się już mniej więcej jakieś pół godziny i nadal się nie otworzyły.

Ból w ręce był mniejszy niż na początku i już mogłam nią ruszać co dla mnie było bardzo dobrą wiadomością. Stwierdzam, że poczekam jeszcze trochę i spróbuje wyskoczyć przez okno, a do tego potrzebuje niestety w stu procentach sprawnych rąk i nóg, a na razie mam sprawne tylko nogi i jedną rękę. Przesiedziałam tak jeszcze dziesięć minut ale nadal nikt się nie pojawił. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, nie było problemu z otworzeniem go. Wyjrzałam na zewnątrz stwierdziłam, że muszę być na pierwszym piętrze bo nie było za wysoko. Usiadłam na parapecie i przeniosłam nogi na drugą stronę, przesunęłam się na drugą połowę parapetu i zatrzasnęłam okno. Rozejrzałam się po okolicy żeby zobaczyć czy nikt nie idzie, a kiedy się upewniłam, że jest pusto skoczyłam. Wylądowałam na ziemi podpierając się na rękach, przez co moja ręka znowu zaczęła mnie boleć. Mimo bólu ruszyłam przed siebie gdzie znajdował się las, naszczęscie znałam dość dobrze okolice lasu w którym się znajdowałam więc dość szybko znalazłam się przy drodze. Nie wiedziałam w którą stronę teraz powinnam iść, ale przypomniałam sobie, że przecież mam telefon w kieszeni. Wyciągnęłam go i sprawdziłam czy działa, na szczęście był sprawy na co odetchnęłam z ulgą. Sprawdziłam swoją lokalizację i jak daleko od domu się znajduje. Okazało się, że od domu dzieli mnie jakieś 25 kilometrów, po prostu zajebiście. Ruszyłam w odpowiednim kierunku z nadzieją, że może niedługo pojedzie jakiś samochód w kierunku miasta i zabierze mnie ze sobą, bo z miasta miałam już zdecydowanie bliżej niż stąd.

Nie wiem jak długo tak szłam, ale gdy usłyszałam nadjeżdżający samochód odetchnęłam z ulgą. Zeszłam trochę na pobocze i wystawiłam rękę do przodu z nadzieją, że samochód się zatrzyma. Więc bardzo się ucieszyłam kiedy samochód zaczął zwalniać. Swoją drogą wydawał się dziwnie znajomy. Zatrzymał się kawałek ode mnie, podeszłam do drzwi pasażera i pochyliłam się do otwartego okna.

– Cassi?– zapytała dziewczyna w aucie, którą bardzo dobrze znałam. – Co ty tu robisz? Nie powinnaś być w domu?

Spojrzałam na Camille i nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Camilla jest moją najlepszą przyjaciółką, jest starsza ode mnie o rok, ma ścięte do ramion jasne blond włosy i zielone a czasem bardziej szafirowe oczy. Nie jest zbyt wysoka ale na pewno jest wyższa niż ja a do tego jest wampirem i w przeciwieństwie do mnie przynajmniej wie kim albo czym dokładnie jest ja niestety nie wiem.

– Ano powinnam być w domu ale to długa historia opowiem ci później. Jedziesz może do Blackriver? – nie chciałam opowiadać jej całej tej historii na poboczu, więc trzeba było jakoś zmienić temat.

– No właśnie wracam do domu, wsiadaj to cię podwiozę – odpowiedziała ale widziałam, że była nie zadowolona ze zmiany tematu. – Ale zanim dojedziemy do domu chce usłyszeć co ty tu robisz. – spojrzała na mnie z miną nie znoszącą sprzeciwu i ruszyła.

– Tak naprawdę to nie ma co opowiadać. Po prostu wyszłam na spacer do lasu ale poszłam za daleko i przekroczyłam granice innej watahy co skończyło się tym, że zaczęli mnie gonić. Ale ja jak to ja musiałam się potknąć o wystający korzeń i mnie złapali. Przy okazji uszkodziłam sobie rękę, ale już jest okey pomału zaczyna się goić...

– I tak jak wrócimy pójdziesz do mojego brata żeby ją zobaczył, a tak wogule to nie wyjaśnia dlaczego tu jesteś. – przerwała mi i popatrzyła na mnie groźnie nie lubiłam tego spojrzenia.

– Kontynuując po tym jak mnie złapali zabrali mnie do domu głównego ich watahy i zamknęli w jakimś pokoju, niby miał przyjść lekarz ale się nie pojawił. Więc korzystając z okazji, że w pokoju było okno to wyskoczyłam i dotarłam do drogi i koniec historii. – skończyłam opowiadać w chwili kiedy przejeżdżaliśmy przez bramę do posiadłości watahy. – Tylko proszę nie mów o tym mojemu bratu bo się wkurzy – spojrzałam na nią z nadzieją. No chyba mnie nie wyda co nie?

– Chyba już wie – powiedziała cały czas patrząc w przednią szybę.

Spojrzałam w przód i przed drzwiami do domu stał mój brat z wkurzoną miną.

No to na pewno już wie czyli zapowiada się kolejna dawka gniewu z jego strony pomyślałam. 

Nie zostawiaj mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz