DEDYKACJA DLA MOJEGO ULUBIONEGO PANA OD MATEMATYKI !
Wiktoria z uśmiechem na ustach słuchała córki swojej siostry. Młoda kopia Anastazji ochoczo opowiadała o tym jak co działo się na wycieczce do Gdańska. Ciemnowłosa dziewczynka wymachiwała rękami i buzia jej się nie zamykała. W pewnym momencie Monika pobiegła do swego pokoju, krzycząc, że musi cioci pokazać zdjęcia z nowo zakupionego aparatu. Wiktoria odetchnęła, podniosła się z białego puchatego dywanu i podeszła do stolika po szklankę herbaty.
- Wiki? - malarka odwróciła się do siostry - Monika cię nie zamęczyła ?
- Młoda musi się bardziej postarać by mnie zamęczyć hahahaha...
Z góry usłyszały głośny krzyk " Mamooo!". Pani Witkowska spojrzała na siostrę przepraszającym wzrokiem i pognała na górę. Marek, mąż Anastazji, mówiąc pod nosem, że tu nie da się pracować i przeszedł do gabinetu trzaskając drzwiami. Marek Witkowski był dobrze prosperującym biznesmenem. Pracoholik, pomyślała Włoszczyzna i wygodniej rozsiadła się na sofie. Usłyszała jej ulubioną piosenkę i podgłosiła radio. Nie minęło kilka sekund, a audycję przerwano.
- Przepraszamy państwo za przerwanie hitu jesieni. Powrócimy jeszcze do tego, a teraz poranne fakty. Wybiła 9! Spotkanie premiera Jana Pawła i związkowców górnictwa właśnie trwa, o 9:30 połączymy się z naszym reporterem Tomaszem Koniecznym. Na krajowej... - Włoszczyzna zaśmiała się. Ludzie nawet nie umieją jeździć w tej Warszawie, bo stolica to zaraz pieniądze lecą z nieba i trzeba kupić auto za kilkaset tysięcy. Auto drogie w chuj tylko właściciel tępy. Jebana Warszawa, pomyślała. Uświadomiła, że przecież powiedzą o "wypadku" z Placu Solnego. Przeciągają to w cholerę, ale dobrze. Tylko na to czekała.
- Mamy nadzieję, że rodzina z tego wyjdzie. Dziś w mieszkaniu przy Placu Solnym we Wrocławiu znaleziono zwłoki kobiety. Jej sąsiadka znała ją ok. 7:05. Policja nie podała żadnych szczególnych informacji. Posłuchajmy kawałka wywiadu naszej reporterki Joanny Kowal z komisarzem Nikodemem Brzozowskim, który prowadzi tę sprawę:
" - Panie Komisarzu, czy wiadomo już jaka kobieta została zabita?- operator przybliżył mikrofon
-Przykro mi, ale nie mogę podać takich informacji.
-Panie Komisarzu czy wiemy z jakiej broni zginęła?
-Denatka została ugodzona ostrym narzędziem. Więcej dowiemy się dobiero po sekcji zwłok. A teraz przepraszam państwa..- słychać dźwięki jak mężczyzna próbuje oddalić się od dziennikarzy.
-Jeszcze jedno pytanie panie komisarzu..
-Proszę tylko szybko - słychać jakieś kobiece krzyki
-Czy mogą państwo określić kto zabił tę kobietę? Czy mamy tutaj do czynienia z jakimś seryjnym mordercą? Albo czy to mafijne porachunki?
-Tak jak już mówiłem, wszystko będziemy wiedzieć dobiero po sekcji. Napewno nie jest to seryjny zabójca ani mafia. - znów słuchać krzyki kobiety, która najprawdopodobniej wolała komisarza
- Dziękuję za rozmowę, ale naprawdę mi śpieszno.."
Resztę znajdą państwo na naszej stronie internetowej. A teraz zapraszamy państwa na kolejny hit tegorocznej jesieni i do usłyszenia za 15 minut. - z urządzenia zaczęła lecieć melodia.
***
Olga Wietrzewicz przeklinała dzień, w którym wysłała podanie o prace. Marzyła się jej kariera pani policjantki, która łapie bandytów. A co ma? Papierzyska, które ktoś, czyli ona, musi uporządkować i podpisać. Zjadłabym teraz ciepłe śniadanko i wypiła herbatę z cytryną. Tak bardzo chciałabym być teraz w mieszkaniu, pomyślała. Nie zauważyła nawet wchodzącego do pomieszczenia Bartka. Wpatrywała się w dokumenty. Nowak kilka razy machnął jej przed twarzą, wystraszona aż podskoczyła i spadła z obrotowego krzesła. Technik zaśmiał się pod nosem.
- O hej! Co tam Bartek? - spytała i starała się ukryć swoje zażenowanie. Przestraszyłam się jak dziecko, myślała. Jeszcze ten upadek! Jezu Chryste!
- Zlokalizowałem autora obrazu i spisałem adres, macie też raport co znaleźliśmy na miejscu. - podrapał się lekko po brodzie i dodał - Jacek zadzwonił do mnie i powiedział, że macie przyjechać do niego.
- Pojechałabym, gdyby nie to, że ten gbur zadał mi to! - wściekła pokazała na biurko - Tych dokumentów nikt nie uporządkowywał od lat!
- Tutaj nie jest źle, przyjdź do mnie to wtedy zobaczysz. Nie przeszkadzam, cześć! - i tyle go widziała. Raport od techników zostawiła na później. Wzięła kartkę od technika. Hmm.. Wiktoria Włoszczyzna... Kurde! Jeść mi się chce, pomyślała. Wiktoria Włoszczyzna - malarka z Wrocławia, jej obrazy bardzo dobrze się sprzedają, jeden z nich ( "Odra panna") wisi u premiera Jana Hubalczyka... Nudaaa! Dobra czytam dalej, pomyślała. Wiktoria od trzech lat maluje na zamówienie i jest znakomitą właścicielką galerii sztuki. Przeniosła wzrok na dół kartki i ujrzała adres.
- Jego tutaj nie ma, nie wiem czy nawet dostał informacje... Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal! - powiedziała uradowana Olga. Zabrała kurtkę oraz karteczkę i wybiegła z pomieszczenia. Przez chwilę minęła jej myśl, czy nie zadzwonić do Brzozowskiego. Odsunęła ją na bok, pędząc dalej.
Wybiegła z budynku i żwawym krokiem ruszyła do Stasia. Wsiadła, rzuciła kurtkę na tylne siedzenia, wpisała w GPS adres malarki i wyjechała z jednostki.***
Nikodem wcale nie był w mieszkaniu. Pojechał do szpitala, który był ma ulicy Pilczycka 144, aby odwiedzić ojca, który leżał tam po zawale serca. Za dużo stresu związanego z robotą, pomyślał komisarz. Przez ponad 5 minut krążył po parkingu i szukał miejsca. Gdy znalazł, wysiadł z auta zabierając ze sobą reklamówkę owoców, wody, ciastek i kabanosów. Nagle spostrzegł rysę. Nie byle jaką rysę tylko grubą niebieską krechę. W Brzozowskim aż się zagotowało. Wietrzewicz! pomyślał. Jeszcze się z tobą policzę!
Ruszył do szpitala. Przywiał się w recepcji skinieniem głowy i poszedł do windy. Wybrał odpowiednie piętro jako numer 3 i odrazu śmignął do góry. Po szybkim wyjściu z windy, przeszedł kawałek i skręcił w drzwi z numerem 230.
- Dobry - burknął do innych pacjentów i przeszedł do łóżka ojca. Zbigniew Brzozowski, nauczyciel matematyki w szkole średniej, wspaniałomyślny ojciec, kochający mąż i pracoholik uwielbiający uczyć/drażnić swoich uczniów.
Matematyk leżał przykuty do łóżka i przeglądał stos kartek. Jego brązowe oczy wędrowały po tekście i czasem rozszerzały się ze zdziwienia. Niekiedy wykrzywiał usta. Mogę się założyć, że są to sprawdziany małolatów, pomyślał.
Pan Brzozowski podniósł znad kartek oczy i uśmiechnął się widząc syna.
- Nikodem! Miło się synu widzieć. Dlaczego tak późno odwiedzasz starego ojca?
- Jakiego starego? Przecież ty jesteś najbardziej młodym starcem na tej planecie - zaśmiali się razem - Przyniosłem ci coś - położył na pościeli reklamówkę, a jego ojciec zaczął przeglądać zawartość.
- Mniam! Moje ulubione! - powiedział głośno, pokazując kabanosy, komisarz uśmiechnął się.
- Kiedy wychodzisz?
- Za pięć dni. Chcą jeszcze jakieś badania zrobić i najprawdopodobniej będę nosił okulary - przyznał to ze smutnym wyrazem twarzy. Jakby było to coś złego, pomyślał Brzozowski. - Złapałeś tego mordercę?
- Jeszcze nie - podrapał się po karku - Jestem na dobrej drodze. Mamy trop.. - rozmowę z ojcem przerwał dzwoniący telefon komisarza. Przepraszającym spojrzeniem, odebrał.
- Słucham Nowak. Kurwa przestań gadać jak katarynka, bo nic nie zrozumiałem. Cooo! Mówisz mi to dopiero teraz..! - najprawdopodobniej rozmówca próbował przemówić do rozsądku policjanta - Pojechała sama? Mogłeś ją zatrzymać! Nowak od tego zależy śledztwo! Ona jest tu nowa. N-O-W-A...! - Nikodem wkurzył się bardziej, a jego ojciec siedział zaciekawiony. - Nowak! KURWA MAĆ! Nie interesuje mnie to. Ona spierdoli to śledztwo, a jeśli tak się stanie to...Chyba się pojebało?! Ty i Wietrzewicz odpowiecie za to, a nie ja. - rozłączył się komisarz i włożył smartfona do kieszeni spodni. Powoli zaczął oddychać. Wdech i wydech, powtarzał Brzozowski w myślach.
- Synu? Nikodem? Co się stało?
- Przepraszam tato. Praca - powiedział i uściskał ojca
- Rozumiem. - odłożył stos kartek pan Zbigniew na półeczkę - Tylko odwiedź mnie wkrótce, dobrze?
- Dobrze! - krzyknął w biegu. Omało co Brzozowski nie wjechał w ścianę, lekko skręcił i biegł dalej. Winda powoli się zamykała, ale na szczęście zdążył. Gdy był już na dole, wybiegł jakby sam diabeł go gonił. Otworzył drzwi od mercedesa, wsiadł, odpalił i ruszył do galerii na ulicy Krupnicza 11.***
Olga na spokojnie wjechała na parking przy jakieś kancelarii notarialnej, poszła kupić bilet w parkomacie. 4,50! Miałabym za to smakowitą drożdżówkę, pomyślała. Wstawiła go za szybę, zamknęła auto i ruszyła na pasy. Boże, ile ludzi! pomyślała. Napewno to nie jest moja rodzinna Częstochowa. Przeszła spokojnie przez "zebrę" , skręciła w lewo, jeszcze kilka metrów dzieliło ją od podejrzanej i ich jednego punktu zaczepienia w całym tym śledztwie. Szła dalej. Miała już otwierać drzwi, gdy ktoś odwrócił ją i popchnął plecami na najbliższą ścianę bądź witrynę sklepu. Zobaczyła tą przystojną mordę Brzozowskiego. Wróć! Nie przystojną, okropną! Tragiczną, brzydką...
CZYTASZ
pani malarz
Misterio / Suspensohistoria dla osób o mocnej psychice +18 Olga Wietrzewicz dopiero co wprowadziła się do stolicy Dolnośląska, a już zaczęła pracę w Komendzie Wojewódzkiej Policji. Śledztwo prowadzi z przystojnym komisarzem Nikodem Brzozowskim. Do tego kontroluje ich...