Rozdział 1 ,,Dwie Ściery"

426 28 4
                                    

Lea wsiadła do pociągu, który miał zawieść ją do Hogwartu. Ledwo co przepchnęła się w tym ogromnym tłumie młodych czarodziei. W trzecim przedziale zauważyła wyższego o głowę chłopaka z platynowymi włosami. Był odwrócony do niej plecami, wzrokiem szukał czegoś ciekawego za oknem.

Czarnowłosa rozchmurzyła się, na jej twarzy pojawił się charakterystyczny dla niej szeroki uśmiech. Otworzyła drzwi. Chłopak momentalnie się odwrócił. W jego oczach dało się zauważyć iskierki szczęścia.

— Lea!

— Draco... — odparła przytulając się do przyjaciela.

Z powrotem zamknęła przedział. Usiadła na przeciwko Malfoya i poprawiła swoją czerwoną bluzkę. Oboje się do siebie uśmiechali. Byli dla siebie wszystkim. Wiedzieli o sobie najskrytsze i najwstydliwsze sekrety. To była właśnie prawdziwa przyjaźń. Lei było przykro jak widziała w jaki sposób postrzegają go inni. Ona od początku miała wrażenie, że się polubią i okaże się dobrym człowiekiem.

— Cale wakacje się nie widzieliśmy! — narzekał gestykulując rękoma.

— Co do wakacji... opowiadaj! Jak przeżyłeś bez Hogwartu i zaklęć? — dopytywała zaciekawiona co jej przyjaciel wyrabiał w wolne dni.

Opowiedział jej o wszystkich ciekawych wakacyjnych dniach. O tym jak świetnie bawił się w Hiszpanii i o pobycie u gorliwej ciotki. Wspomniał też o nocy pod namiotami, o tym jak spotkał dzikie zwierzęta w lesie.

— A ty co robiłaś? Jak rodzice? — powiedział kiedy skończył mówić o swoich letnich perypetiach.

Miła aura opadła. Rodzice dziewczyny nie wspierali jej. Wysyłali ją do szkoły aby uniknąć rodzicielskich zobowiązań i nie niańczyć dziewczyny. Nie miała z nimi dobrego kontaktu. Ciągłe kłótnie to była codzienność.

— Szkoda gadać. Cale dnie przesiadywałam w pokoju żeby jak najmniej widzieć się z nimi — odpowiedziała i przewróciła oczami.

— Przynajmniej teraz masz spokój. Trzeba wykorzystać ten czas i jak najlepiej się bawić! — poprawił jej nastrój i dodał otuchy. W takich sytuacjach dawał jej wsparcie. Wiedziała, że nie jest sama w tym gronie, a u boku przystojnego ślizgona czuła się najlepiej.

  Przegadali całą drogę. Pociąg się zatrzymał. Podekscytowani nastolatkowie wyszli z niego. Draco pomógł Lei w niesieniu bagaży. Po drodze spotkali kilku ślizgonów.

— Hej Draco! — przywitał się jeden z nich, był to Blaise.

  Teodor odwrócił się i pokiwał im. Odwzajemnili gest. Dogonili grupę osób ze Slytherinu. Droga do dormitorium nie była długa. Zaraz powinni się tam znaleźć.

——————————————————————————
POV: Lea

Ale jestem ciekawa z kim będę miała pokój! Najchętniej byłabym z Draco ale jest chłopakiem więc niestety musimy mieć osobne. Z ślizgonkami się lubiłam ale nigdy ich nie traktowałam jak przyjaciółki. Nie przepadałam jedynie za Dalią Rosewood i Raisą Roy.

Ktoś wypowiedział hasło, wpuszczono nas do dormitorium. Pokój wspólny był czysty, wydawał się bardziej przestronny niż rok temu. Wszyscy rozglądali się nosząc swoje torby. Ja stwierdziłam, że wejdę już do pokoju, zajmę łóżko i się rozpakuje. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi, pamiętałam ten pokój. Jako pierwszoklasistka mieszkałam tutaj. Wtedy jeszcze lubiłam się z Dalią. Określenie ,,lubiłam" to mało powiedziane. Była wtedy na równi z Draco jeśli chodzi o relacje. Stare ,dobre' czasy. Czy dobre to do końca nie wiem...

— Masz swoje torby. Rozpakuje się i przyjdę do Ciebie — powiedział chłopak stawiając jeden bagaż koło drzwi.

— Dzięki — odpowiedziałam.

Zawsze mi pomagał. W najprostszych rzeczach ale też w tych, które były cholernie trudne. Wtedy kiedy byłam na skraju załamania. Wtedy kiedy byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Zawsze. Czułam jakbym znała go od urodzenia.

Położyłam torbę na łóżko i sama na nie opadłam. W pokoju panowała cisza. Ja zastanawiałam się jak dobrze rozpakować ciuchy aby wszystko się zmieściło. Z burzy mózgów wybudziła mnie... No niech to! Dalia i Raisa.

— Niestety to jedyny wolny pokój. Ciesz się Singh, że wreszcie jesteś w pokoju z kimś normalnym — powiedziała — No może oprócz siebie.

To są jakieś kpiny. Dwie nienawidzące mnie ślizgonki będą ze mną przebywać każdego ranka i każdego wieczoru. Koszmar chodzący na dwóch nogach!

— Co ty taka cicha? — odezwała się blond Raisa.

— A co mam powiedzieć? Będę żyć na codzień z dwiema ścierami, co tu więcej mówić... — odparłam.

Dalia odwróciła się. Machnęła swoimi włosami z pofarbowanymi na różowo końcówkami. Lekko otworzyła buzię. Jej mina była bezcenna. W niebieskich oczach zabłysnęła złość. Miałam nadzieję, że nie będę żałować moich słów.

— Coś ty powiedziała? — zdenerwowała się.

— To co słyszałaś — brnęłam dalej.

Dziewczyny popatrzyła na siebie. Niebieskooka zaczęła iść w moją stronę. W tej chwili drzwi otworzyły się. W nich stanął mój przyjaciel. Brunetka zamachnęła się i trafiła mój policzek. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk

— Rosewood, znowu mam ci pokazać z kim się nie zadziera? — powiedział zdenerwowany. Prychnął pod nosem i podszedł do nas.

Ja nie opanowałam się i walnęłam jej pięścią w twarz kiedy ona gapiła się na blondyna. Wolałam abym ja to zrobiła niż żeby Draco miał problemu u Snape'a.

— Odebrałaś mi rolę Lea! — zaśmiał się razem ze mną i jeszcze podszedł bliżej.

Dziewczyna jedną ręką trzymała swój nos, a drugą znów próbowała we mnie wycelować. Malfoy zatrzymał jej rękę. Po jego minie widziałam, że jest już zdenerwowany.

— Opanuj się, bo kolejnym razem nie skończy się tak kolorowo — zagroził i podniósł brwi — Zapamiętaj, mojej przyjaciółki się nie tyka.

  Puścił jej nadgarstek. Kiwnął głową do mnie i wyszedł. Zatrzasnął drzwi, zostałam znów sama z idiotkami. Głośno odetchnęłam i zajęłam się swoimi sprawami. One również.

Po pół godzinie mieliśmy wstawić się do Wielkiej Sali. Odbywała się uroczysta uczta jak co roku. Było to również przydzielanie pierwszaków do poszczególnych domów. Zawsze byłam ciekawa kto trafi do Slytherina.

W mundurku wyszłam z pokoju. Dracon czekał na mnie w pokoju wspólnym. Siedział na kanapie i rozmawiał z Nottem. Kiedy mnie zobaczył od razu wstał.

— Idziemy?

— Idziemy

Droga szybko zleciała. Wymieniliśmy tylko kilka zdań, oboje przyglądaliśmy się Hogwartowi jakbyśmy widzieli go po raz pierwszy. Malfoy otworzył przede mną drzwi. Uśmiechnęłam się i weszłam. Powędrowaliśmy do stołu domu ślizgonów. Prawie nikogo przy nim nie było. Usiedliśmy obok siebie. Nie zauważyłam jeszcze Dalii i Raisy. Mam nadzieje, że z moimi rzeczami w pokoju wszystko okej i nic z nimi nie zrobią.

Rozejrzałam się po sali. Zobaczyłam Pottera z Ginny i Ronem. Buchnęłam śmiechem. Draco zrobil to samo. Zawsze śmieszyli nas Ci rudzielcy. Mało inteligentni Gryfoni.

W końcu zebrało się więcej uczniów. Dyrektor zaczął swoją gadkę szmatkę jak co roku. Potem zaczęło się przydzielanie do domów. Zagadałam się z chłopakiem więc mało wiedzieliśmy.

— Ej popatrz na Rona — powiedziałam patrząc na rudowłosego, który robił coś dziwnego ze świecznikiem. Domyślałam się, że odgrywał jedną z nudnych historii z swojego wakacyjnego życia.

Przyjaciel zachichotał. Obserwował nadal. Nagle podpalona świeczka zesunęła się na kolana Weasleya i podpaliła mu szatę. Hermiona zareagowała i rzuciła zaklęcie. Cała sala zwróciła na niego uwagę. Poszczególne osoby śmiały się. W tym ja. Rudy co roku coś odwalał. Taka tradycja.

Największy Błąd - Draco StoryWhere stories live. Discover now