𝕺𝖕𝖚𝖘 𝕴𝖃

20 3 79
                                    

-Xionnie, Xionnie, Xionnie - Te słowa brzmiały mu w uszach. Były nie do zniesienia bo miały wydźwięku głosu jego brata. Stał bezsilnie i bezradnie.

-Gdyby tylko mu się sprzeciwił - Pomyślał zaciskając pięści. Czuł jak paznokcie wbijają mu się w dłoń. Czuł, że to jego wina. Gdyby nie on, przecież gdyby nie został Monarchą to nic by się nie stało. Trzeba było zostać księciem, a nie pchać do czegoś czego się nie potrafi.  Pobieżnie rozejrzał się po podziemiach.  Miła wrażenie, że każda kolumna a nawet ściana wskazują na to, ze jest winny. Tak bardzo chciał go uratować. Nie chciał jego krzywdy. Mimo, iż pragnął zemsty dla tego kto zabił jego dziadka nie chciał by jemu coś się stało. Nie życzył mu przecież źle...

Wrócił myślami do tego wieczoru, gdy po raz ostatni spojrzał Ravnowi w oczy. Chciał by zginął, by zniknął z powierzchni ziemi. Nienawidził go całym sercem i duszą. Każda jego cząstka żywiła urazę aż do dziś.

-Nic się nie zmieniło? A może jednak? Nauczyłem się wybaczać? - Pytania bombardowały jego umysł. Upadł z krzykiem na kolana ściskając dłońmi głowę jakby miała eksplodować od bólu i napierających pytań.

-Xion! - Podbiegł Seoho. Klęknął obok niego gładząc otwartą dłonią jego plecy.

-To moja wina! To moja...

-Nie! To wina twojego brata...

-No właśnie. Mojego brata!

-Nie przerywaj mi - Ciepły ton głosu zmienił się na bardziej rozkazujący by za chwilę znów stać się łagodnym i ciepłym.

Xion podniósł głowę i spojrzał swoimi bursztynowymi oczami. Dzielnie powstrzymywał się by nie zapłakać. Łzy, które napływały mu do oczy sprawiały iż jego oczy wyglądały jakby mieniły się czerwienią. Niczym liście jesienną porą.

- Uspokój się i posłuchaj mnie. Nie pozwolę by Ravn zginął. Zrozumiano?! Nawet jeśli to jest twój brat poniesie tego konsekwencję. Pamiętaj, że nadal jesteśmy Monarchami i przyjaciółmi.

Xion tylko oddychał ciężko patrząc prosto w oczy Seoho. Nie był w stanie wypowiedzieć nic. Wiedział, ze co by nie powiedział i tak by się sprowadzało do tego iż to jego wina.

- Chodź ze mną - Objął ramieniem młodszego i pomógł mu wstać.

-Jedno dziecko do niańczenia mi porwali to teraz mam drugie w zamian - Wymamrotał pod nosem.

Młodszy tylko uśmiechnął się lekko jakby głośny śmiech w obecnej sytuacji był czymś nietaktownym. Resztę drogi szedł już sam jednak Seoho nie spuszczał go z oczu. Właściwie to nie tylko Seoho, ale reszta również zdawał się pilnować najmłodszego by nic mu się nie stało. Postanowili przenocować na zamku. Głównym celem było jednak przygotowanie się na wyprawę na tyle dobrze by jak najszybciej dogonić porywaczy. Wszechobecna cisza w korytarzach zamkowych sprawiała, że wyglądał on na całkowicie opuszczony. Tylko w jednej komnacie świeciły się świece...

Xion siedział na łóżku pogrążony we własnych myślach. Ciepło z kominka powodowało delikatne wypieki na jego policzkach. Czuł jakby ktoś ukradł znaczną część jego istnienia. Nie sądził, że po latach zapomniany brat przypomni o sobie. Z jednej strony żałował go bo była to naprawdę inteligenta osoba. Bystry i czarujący znający odpowiedź w każdej dziedzinie nauki. Idealny kandydat na władcę. Takiego właśnie go zapamiętał. Widział, że coś się złego dzieje po śmierci jego dziadka jednak myślał, że to wszystko w związku z żałobą. Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Wiedział, że to któryś z kompanów bo jako jedyny byli obecni na zamku.

-Tak?

- To ja. Mogę wejść? - Xion się zorientował po ciepłym i przyjaznym głosie, ze to Seoho.

Blood Moon The Reign Of The Blood PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz