3//Nie ufam Ci, Chloë

1.2K 62 6
                                    

Zielone pole ogromnej przestrzeni zamknięte w czterech ścianach, a raczej murach. Zwane przez Minho strefą. Co ja tu w ogóle robię? Strefa pełna chłopców i jedna dziewczyna zabrana żywcem z labiryntu. Dlaczego w ogóle wszyscy są tu zamknięci? Tak nie miało wyglądać życie. Właśnie , czy to mogę nazwać życiem? Siedzenie na kłodzie gdzieś przy pasących się krowach i popijanie mdłego trunku który dostałam do posiłku. Przyglądanie się wyciskających poty osobnikom płci męskiej i czekanie aż ktoś raczy zaszczycić mnie swoją obecnością. Dwie osoby które znałam w całym tym burdelu albo leżały w łóżku naszprycowane ziółkami na sen albo siedziały gdzieś w drewnianym budynku. Upiłam kolejnego łyka z butelki przechylajac ją intensywnie do góry. Rękawem starłam z ust krople i ponownie oparłam łokcie o kolana schylając głowę. W butelce zostało tylko denko czyli z dwa moje łyki, a z tego co pamiętam dostałam zapełnioną do połowy butelkę. Nie wierzę. Odetchnęłam głęboko wsłuchując się w odgłosy żyjącej strefy. Pasące się owce i inne zwierzęta. Przytłumione rozmowy. Obijane o siebie naczynia. Wszystko to składało się w całość. Do moich nozdrzy dotarł zapach przyprawionej pieczeni i pieczących się prawdopodobnie ziemniaków. Podczas gdy cała strefa żyła ja siedziałam sama jak wyrzutek. Może o to w tym chodziło. Jak było na tabliczce, wyrzutek. Zostałam skazana na bycie samą jedyną pośród bandy mężczyzn. Jedynym chłopcem, który zainteresował się mną, był Chuck (zauważył mnie pewnie tylko dla tego że pomagałam Newtowi). Przyniósł mi resztki śniadania i butelkę, tak jak poprosiłam, czegoś mocniejszego. To, zdecydowanie było mocniejsze, bo od samego siedzenia szumiało mi w głowie. Zwłaszcza, iż wypiłam troche mniej niż połowę butelki. Odstawiłam ją obok kłody, wzięłam głęboki oddech i wstałam powoli. Podniosłam się, sukces. Ale co dalej, nie mam gdzie iść, bo nikogo nie znam. Wszyscy byli czymś zajęci. Zachwiałam się lekko przez co podparłam się o płot. Rzuciłam okiem na strefę. Jedynym dobrym rozwiązaniem byłoby znalezienie Minha ale ten pewnie zajęty był ważnymi sprawami...Zostaje Newt. Chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę siedziby plastra. Moja słaba głowa do alkoholu dała sie we znaki. Zignorowałam kręcenie się w głowie i dalej brnęłam naprzód. Dotarcie do celu zajęło mi odrobine więcej czasu niż przewidywałam. Otworzyłam drzwi dość chaotycznie strasząc wszystkich znajdujących się w środku. Mruknęłam pod nosem przeprosiny i ruszyłam do miejsca gdzie wcześniej razem z Chuckiem położyliśmy Newta. Blondyn leżał na boku z jedną ręką pod głową a drugą zwisającą z lewego końca łóżka. Jego wyraz twarzy był niezwykle śmieszny, gdyż przypominał małego śpiącego szczeniaczka. Przysunęłam krzesło bliżej łóżka i ociężale na nim usiadłam. Widząc ,że ręka Newta zaczęła zsuwać się ciągnąc za sobą teraz uśpione ciało położyłam ją wzdłuż jego ciała.

- Co ja tu w ogóle robię? -mruknęłam sama do siebie.Pokręciłam głową zdziwiona ,iż wstawiona poszłam akurat do Newta. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło z niedowierzaniem. Może po prostu wrócę na moją kłodę i przesiedzę tam reszte (nie)życia w strefie. Podniosłam się z krzesła starając nie potknąć się o własne nogi i dosłownie rozłożyć się na podłodze. Odsunęłam krzesło na jego poprzednie miejsce. Ostatni raz podeszłam do łóżka i spojrzałam na Newta. Włosy słodko przysłaniały mu twarz co razem z cudnym uśmiechem na jego ustach wprowadzało w stan dziwniej melancholi. Sama sobie nie wierzę, ślęczałam przy śpiącym chłopaku którego spotkałam zaledwie wczoraj zachwycając się jego dołeczkami. Potrząsnęłam głową i nie patrząc już na blondyna odwróciłam się. Od razu wpadłam na klatkę piersiową innej osoby. Lekko oszołomiona odsunęłam się pare kroków do tyłu.

- Przestraszyłeś mnie- mruknęłam poprawiając włosy i spoglądając na osobę stojącą przede mną. Wysoki mężczyzna z założonymi rękoma i zmarszczonymi brwiami wpatrywał się we mnie.

- Lepiej już pójdę- nie oczekiwałam nawet kiwnięcia głową, podążyłam w jego stronę ,bo plecami opierał się o framugę "drzwi". Kiedy chciałam go sprytnie wyminąć zatorował mi drogę całym swoim ciałem przez co ponownie odbiłam się od jego klatki piersiowej odchodząc pare kroków.

seventh pariah // newtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz