5 - Muszkieterowie

780 97 76
                                    

Przerwa obiadowa powoli dobiegała końca. Udało mi się ogarnąć plan lekcji Marinette, przekartkować lekturę i zjeść obiad bez żadnej wpadki. Dogadałam się też z Tikki, że ma mnie uszczypnąć za każdym razem, gdy moje zachowanie zacznie odbiegać od typowego zachowania bohaterki, w którą się wcieliłam wbrew swojej woli.

Tuż przed powrotem do szkoły odbyłam jeszcze szybką naradę z kwami czy powinnyśmy powiadomić Plagga o chwilowych niedogodnościach, jednak Tikki stwierdziła, że wtajemniczenie jej partnera w nasze kłopoty może spowodować jeszcze większe komplikacje. Ja osobiście nie miałam aż tak krytycznego zdania o moim ulubieńcu, ale doszłam do wniosku, że Tikki zna go o jakieś parę tysięcy lat dłużej niż ja...

Do szkoły weszłam równo z dzwonkiem. Tym razem było to całkowicie zamierzone działanie, bo chciałam zminimalizować ryzyko rozszyfrowania mnie przez przyjaciół Marinette.

– Zdążyłaś przeczytać Muszkieterów? – zagadnęła mnie Alya, ruszając w stronę schodów.

– Przerzuciłam. Spróbuję się nie wychylać... – mruknęłam.

– Mnie bardzo się podobało – wtrącił Adrien entuzjastycznie, dołączając do nas na schodach. – Taka wartka akcja, co chwilę coś mnie zaskakiwało.

– Chyba sobie żartujesz! To była jakaś męka. Same dłużyzny! – zawyrokował Nino. – Ledwie przebrnąłem przez te opisy...

– Przecież co chwilę coś się działo! – zaoponował Adrien. – Pojedynki, pościgi...

– Romanse... – dorzuciłam pod nosem.

– Romanse też – zgodził się „mój" były niedoszły. – Fakt, było tego trochę. – zaśmiał się nerwowo i potargał sobie włosy.

– Tak sobie myślę, że moralność nie była mocną stroną muszkieterów – wyrwało mi się, zanim ugryzłam się w język. Wciąż bardziej byłam Leną niż Marinette i wciąż zapominałam, że mam siedzieć cicho.

– Dlaczego tak mówisz? – parsknęła śmiechem Alya.

– Spójrz na samego d'Artagnana – jak już zaczęłam, trzeba było skończyć. – Pomijam już, że zakochał się w mężatce. Serce nie sługa, mogę zrozumieć. To, że ona zakochała się w nim... No, już gorzej... W końcu miała męża...

– Starego dziada miała, a nie męża! – wykrzyknęła Alya.

– Starego dziada, zgoda. Ale był jej mężem? Był – odcięłam się.

– Konstancja to nie muszkieter – wtrącił Adrien.

– Racja. – przytaknęłam. – Ale chodziło mi o d'Artagnana. Taki bez pamięci zakochany w Konstancji, a potem daje się uwieść Milady.

– Femme fatale... – mruknął Adrien.

Uśmiechnęłam się na myśl o tym, co by było, gdyby mu się teraz wyrwało słynne „M'Lady" Czarnego Kota. Musiał się naprawdę mocno kontrolować, żeby nie wychlapać swojej superbohaterskiej tożsamości.

– Jak tak was słucham, to zastanawiam się, czy my czytaliśmy tę samą książkę... – skomentował Nino.

Razem z Alyą zaczęłyśmy się śmiać. Sytuacja była dość kuriozalna, ale dla wszystkich stało się jasne, że każde z nas inaczej odebrało tę samą opowieść. I to właśnie było w czytaniu cudowne!

– Może i dobrze, że nie doczytałeś tych wszystkich romansów i zdrad! – stwierdziła Alya i mrugnęła zalotnie do swojego chłopaka. – Jeszcze byś się zainspirował, czy co...

– W życiu! – wykrzyknął Nino i spojrzał na swoją dziewczynę z wyrzutem.

– I bardzo dobrze! – podsumowała całą dyskusję, przytulając się do niego. Mogłam się założyć, że miała ochotę go pocałować.

Ja MarinetteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz