Jeszcze tego mi brakowało! Dopiero co zaczęłam ogarniać rzeczywistość we wcieleniu Marinette, to mnie teraz superzłoczyńca uszczęśliwił zamianą w Czarnego Kota...
– Kropeczko? – zagadnęła Biedronka zatroskanym tonem, przyklękając obok mnie.
– No, tego się nie spodziewałam, Kocie... – jęknęłam, wciąż wpatrzona w moją dłoń, z której unosiły się maleńkie czarne dziury – widoczna oznaka, że Czarny Kot zdążył użyć zaklęcia kotaklizmu.
– Co teraz?
– Gdzieś muszę wykorzystać ten kotaklizm, bo inaczej niechcący uszkodzę siebie albo ciebie, albo pół Luwru... – mruknęłam.
Biedronka podrzuciła w górę znalezione na dachu pióro jakiegoś gołębia. Złapałam je w locie i momentalnie zamieniło się w pył.
– Dzięki... – mruknęłam. – Wyglądało trochę jak amok.
– Wychodzi na to, że oboje użyliśmy supermocy... – westchnęła Biedronka, ściskając w dłoniach dziwny owalny przedmiot. – Zaraz przejdziemy przemianę powrotną.
– Zejdźmy z dachu w takim razie – zaproponowałam przytomnie i czym prędzej podniosłam się do pionu.
– Pamiętasz jeszcze, jak się używa kociego kija? – Biedronka mrugnęła do mnie w iście czarno-kocim stylu.
– Zaraz się przekonamy! – zażartowałam.
Biedronka odwinęła jo-jo i śmignęła w kierunku Sekwany, podczas gdy ja ważyłam w ręce broń Czarnego Kota. W myślach powtarzałam sobie, żeby znów zaufać instynktowi i zdać się na pamięć ciała, jednak przerażała mnie konieczność ponownego zmierzenia się z lękiem wysokości w oparciu o nowy środek transportu powietrznego. Ja po tym wszystkim będę musiała iść na jakąś terapię...
Dogoniłam Biedronkę przy moście Pont du Carrousel. Schowaliśmy się w przejściu pod mostem na nabrzeżu Sekwany.
– Mamy mało czasu, Kocie... – szepnęłam. – Musimy się gdzieś ukryć. Jak ten cały Sztukmistrz nas odnajdzie w cywilnych wcieleniach, to możemy się pożegnać z miraculami.
– Poznamy nasze tożsamości! – w głosie Biedronki usłyszałam przerażenie. Adrien zaczął panikować. Niedobrze... Zdecydowanie nie dodało mi to otuchy.
– Tak się składa, że akurat chwilowo znam twoją... – wyznałam, na co Biedronka zachłysnęła się. – Ale fakt, dla ciebie może to być szok. Zanim się przemienimy, pokaż, co wypadło ze Szczęśliwego Trafu.
– Nie wiem, co to jest...
Spojrzałam na jajowaty przedmiot w dłoniach Biedronki. Jak dla mnie był to kształt nowej szkatuły miraculów. Co znaczyło, że potrzebujemy sprzymierzeńca. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach.
– Dobra, Kocie – podjęłam decyzję. – Zrobimy tak. Musimy się rozdzielić. Idę po szkatułkę z miraculami, choć nie mam zupełnie pojęcia, kogo możemy poprosić o pomoc. Chloe zdemaskowała dotychczasowych posiadaczy miraculów... Cała nadzieja w tym, że coś mi przyjdzie do głowy w międzyczasie. Spotkamy się w okolicy wieży Eiffla. O ile dotrę w jednym kawałku.
– Dasz radę, Moja Pani – zapewniła mnie Biedronka, a mój mózg próbował jakoś przetworzyć rozjazd wizji i treści. – Już kiedyś byłaś przecież w posiadaniu Miraculum Czarnego Kota, więc na pewno świetnie ci pójdzie.
– Ale chłopcem jeszcze nie byłam... – mruknęłam, na co mój partner w ciele Biedronki zaczął się serdecznie śmiać.
– Mnie od czasu Reflekty już nic nie zdziwi... – powiedział wreszcie.
CZYTASZ
Ja Marinette
FanfictionLena Klimka, autorka miraculowych fanfików, budzi się pewnego ranka w miejscu absolutnie niedostępnym zwykłym śmiertelnikom. Co gorsze, wszystko wskazuje na to, że została uwięziona w ciele Marinette Dupain-Cheng, bohaterki serialu, którego fanką je...