Rozdział 2

390 23 16
                                    

Felicia nawet nie starała się ukryć uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy, gdy jej przyjaciele wraz z panem Arthurem weszli do niebieskiego salonu przez komin. Trzy wysokie, rudowłose postacie zaczęły kaszleć z powodu pyłu po płomieniach. Z tego powodu twarz dorosłej blodnynki, mamy Felicii, oblała się szkarłatnym rumieńcem. Całkiem zapomniała wyczyścić komin!

- Och, witam państwa serdecznie! Andrew, my się widzieliśmy ostatnio w windzie! - zaśmiał się ojciec bliźniaków, radośnie podając dłoń staremu znajomemu. Ten uścisnął ją ochoczo, także wspominając niezwykle interesującą rozmowę o odkurzaczu.

- Arthurze, musimy kiedyś się spotkać i dokończyć naszą debatę o najbardziej niezwykłych sportach mugoli! A kochana Emma spróbuje nam wytłumaczyć, jak się gra w koszykówkę! - otoczył ramieniem swoją żonę, która tylko przytaknęła.

Pan Weasley był starszy od pana Hoopoe, ale nie przeszkadzało im to w dyskusji o ich wspólnym hobby - życiu niemagów. Jednak średniego wzrostu brunet z brodą miał taką łatwość, że jego żona to mugolka, więc mógł zadawać jej najdziwniejsze pytania, jakie przyjdą mu do głowy. Bądź przekazywać jej jeszcze dziwniejsze pytania Arthura, które spisywał w małym notesie.

Dzięki temu przynajmniej bliźniacy byli pewni, że dorośli nie będą przeszkadzać im w rozmowie z przyjaciółką.

Felicia bardzo zmieniła się od pierwszego roku, co wielkim zdziwieniem być dla nikogo nie powinno, bo przecież minęło sześć lat. Nadal miała długie blond włosy i mnóstwo piegów na twarzy, ale schudła, a jej pulchny nos trochę się wydłużył. Nie potrafiła nadal czesać warkocza, ale jej stylistą został Fred, z którym musiała się spotykać codziennie przed pierwszą lekcją. W dodatku nosiła okulary, które uwielbiał zabierać jej George pod pretekstem, że też chce mieć coś wspólnego tylko z nią.

Chłopcy poczochrali ją po włosach, niszcząc jej idealną, prostą grzywkę, którą układała z pomocą mamy przed ich przybyciem. Spojrzała na nich surowym wzrokiem.

- Fred, czy mógłbyś zabrać swoją dłoń z mojego czoła? - odparła mrucząc jakby pod nosem. W szkole pewnie nie użyłaby tak surowego jak na nią tonu, ale jednak bardzo starała się wyglądać ładnie.

- Zobacz, George! Znowu powiedziała dobrze! Jeszcze ani razu się nie pomyliła - mrugnął do bliźniaka spełniając życzenie niższej Puchonki.

Policzki nastolatki zmieniły barwę na soczysty róż (jeśli taki istnieje), gdy złapała kontakt wzrokowy z młodszym bliźniakiem. Reagowała tak od roku, z czego doskonale zdawał sobie Fred, nabijając się z niej ukratkiem. Nie mógł przecież poinformować o tym brata. Nie byłoby to wtedy tak zabawne.

- Tak się cieszę, że was widzę. Ten miesiąc był całkiem nudny bez waszych żartów - zaśmiała się delikatnie bawiąc się palcami lewej dłoni. Bliźniacy zapiszczeli niczym podekscytowane nastolatki.

- Czyli będziesz hodowała dla nas rośliny? - zapytał jeden z rudzielców.

- Co? - pisnęła - Nie będziecie robić eksperymentów na moich dzieciach! - odparła mocno i chłopcy wiedzieli, że akurat z tym nie wygrają.

Felicia była najlepsza na swoim roku z zielarstwa i wszystkie rośliny, które bliźniacy prawie, ale zaznaczając prawie, zabili przez swoje wynalazki, uzdrawiała i ukrywała w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu. Dzięki niej przytulny salonik dawał więcej radości innym Puchonom, szczególnie, gdy rośliny rozkwitały.

- Felinko, na pewno spakowałaś wszystko? - zapytała zatroskana mama, zakładając swojej jedynej córce niesforny kosmyk za ucho.

- Niech się pani nie martwi! Na pewno wszystko ma! - zaczął George.

Jak nas rozpoznajesz? // George X OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz