Grudzień nie rozpoczął się może śniegiem, ale spacerami. Bardzo cichymi spacerami. Spacerami, podczas których nikt nic nie mówił i tylko jedna osoba delektowała się wspólnym czasem. I tą osobą na pewno nie była Felicia.
Tak jak wcześniej powiedziała Fredowi, tak zrobiła. A przynajmniej próbowała i podążała za Nikołajem, próbując zagadać go w najodpowiedniejszym czasie. Ale ten moment nie nadchodził, a Bułgar nie zauważał jej. Gdy tylko on odwracał lekko głowę w jej stronę, ona szybko się chowała i liczyła do dwudziestu ośmiu, żeby uspokoić walące serce. W końcu jednak jej dziecinne podchody zauważyła Phoebe i pomogła nieśmiałej przyjaciółce ku własnej radości.
Gdy Sokołow usłyszał odpowiedź na swoje zaproszenie, bardzo się ucieszył. Niestety, nie należał do osób wyrażających wprost swoich uczuć, był bardziej zamknięty. Był też osobą małomówną, a kiedy już otwierał swoje usta, mówił bardzo bezpośrednio i krótko. I nie czule. I mało się uśmiechał. A na wiele pytań (które Puchonka zadawała dopiero przy szóstej bądź ósmej próbie przełamania swojego lęku) odpowiadał wzruszaniem ramion. I na pewno w głowie nie tkwiły mu nadzwyczajnie niebezpieczne pomysły, jak uprzykrzyć dzień znienawidzonemu nauczycielowi.
W dodatku myślał też bardzo prosto, nie zastanawiając się czasem nad swoim zachowaniem. Było tak w przypadku, gdy Felicia próbowała otworzyć zaklęty słoik z ciastkami. Jednak jej mama była niezwykle zdolną czarownicą i chciała dać córce i jej niesfornym przyjaciołom zagadko-karę, ponieważ ciastek nie można od tak ukraść.
O ciastka trzeba walczyć, bo to rzecz święta.
Jednak Nikołaj nie zrozumiał, że uczciwa walka o ciastka nie bierze pod uwagę siły, a logiczne myślenie i zaklęcia. I jedynym oszustwem, jakiego można było się dopuścić to poproszenie profesor Sprout (lub nawet Dumbledore'a, jeśli się go akurat mijało) o rzucenie zaklęcia na słoik.
Ale Nikołaj nie wiedział. Dlatego blada na twarzy Puchonka patrzyła, jak szkło po słoiku leżało na ziemi, pyszne ciastka na szkle, a jej wiara w naprawę przedmiotu na dnie jeziora.
- Już możesz je zjeść - odparł, jakby właśnie nie zniszczył dziwnej zabawy, w którą przyjaciele grali od drugiej klasy. A blondynka na klęczkach zbierała ulubione ciastka z czekoladą i szkło, choć po chwili pojawił się skrzat domowy, aby się tym zająć.
I pomimo w ogóle nie atrakcyjnego dla Felicii zachowania, nadal nie zamierzała złamać swojej obietnicy. I czekała razem z Phoebe na bal. Co zaskakujące, ona przestała marudzić na owy temat i na zapytanie, kto ją zaprosił na tańce, nie odpowiadała. Ale było pewne, że była zadowolona ze swojego partnera. Nie to, co Puchonka.
***
Dwudziestego czwartego grudnia śnieg radośnie zaczął sypać już rano, ku uciesze wszystkich zebranych. W całym Pokoju Wspólnym Hufflepuffu od kilku dni rozchodziły się nowe zapachy, które dochodziły z kuchni. Na korytarzach było ciszej niż zwykle, ponieważ młodsze klasy wróciły na święta do domu. Cały Hogwart zamilkł w magicznej ciszy, którą przerywał od czasu do czasu radosny śpiew gajowego. Rozmarzony, szykował Wielką Salę i przygotowywał się na randkę z ukochaną Francuzką.
Już po południu Felicia ubrana była w jasnoniebieską sukienkę z falbankami na dole, dość opiętą na nią, co podkreślało jej chudą figurę. Miała także falbankowe ramiączka z delikatnego materiału, dość krótkie, ledwo zakrywające jej blade ramiona. Na piersi, idealnie na środku okrągłego dekoltu, widniał minimalistyczny wisiorek w kształcie ptaka. Dziewczyna ubrała też niebieskie buty na małym obcasie z czarną klamrą. Jakimś cudem kolor pantofelków pasował do koloru jej oczu. Na szczęście współlokatorki pomogły przygotować jej makijaż, malując jej delikatnie rzęsy i usta na różowo. Puchonka wcześniej się nie malowała, ponieważ jej twarz i tak zawsze była ukryta za okularami i prostą grzywką.
CZYTASZ
Jak nas rozpoznajesz? // George X OC
FanfictionSzósty rok dla Felicii może być bardzo szokujący. Może to z powodu Turnieju Trójmagicznego lub kłótni pomiędzy jej domem a domem jej przyjaciół. A może to z powodu motyli w brzuchu, gdy pewien rudowłosy rozrabiaka pojawia się obok niej... Kto wie...