Dzisiaj wybieraliśmy się na zwiedzanie miasta. Wczoraj na nagrywkach jedynie co udało nam się nakręcić to wstęp, oraz pierwszą scenę, która była naprawdę krótka. Jeszcze nie znaliśmy dokładnie scenariusza, bo dopiero posiadaliśmy go dzień, ale i tak Matt i Ross byli z nas dumni.
Wybieraliśmy się by zwiedzać miasto, nie wiedzieliśmy co nas czeka i jakie miejsca odwiedzimy. To było stu procentowe spontaniczne.
Siedziałam przed lusterkiem i przyglądałam się sobie. Nie jestem najgorsza, jestem naprawdę ładna, więc czemu nie mam jeszcze towarzysza? Nie wiem. Może moje oko inaczej widzi mnie, niż oko mężczyzn.
- Zwarta i gotowa! - Odkrzyknęłam moim przyjaciołom, którzy się niecierpliwili ponieważ za dużo czasu poświęcam przy lustrze.
Byłam ubrana w jasne mom jeansy i top na ramiączkach. Wzięłam jeszcze nakryłam swoje ramiona koszulą w kratę, ponieważ na polu temperatura była średnia i byłam gotowa.
Chodziliśmy po rynku oglądając jakieś pomniki. Byliśmy także na jednej z wież, widoki były cudowne. Nie sądziłam, że może tu być tak pięknie, ale jednak.
- Hej. - Szturchnął mnie lekko w ramie jakiś chłopak. Od razu popatrzyłam na niego. Był to blondyn około mojego wieku, z niebieskimi oczami, oraz z rozczochranymi włosami. - Dasz się zaprosić na kolację? - Musiałam wyglądać debilnie, gdy się na niego tak patrzyłam. Był przystojny, owszem. Jednak nie mój typ, mogłam zawżeć jedynie nową przyjaźń - nic więcej.
- Jasne, czemu...
- Ona jest już zajęta. - Nagle wtrącił się Finn wymijając mnie i zwracając się do blondyna lekko parsknął.
- To nie...
- Kochanie uspokój się, musimy iść, spieszy nam się. - Odpowiedział stanowczo Wolfhard, oddalając się od blondyna. Nawet nie dowiedziałam się jak ma na imie.
- Ktoś tu jest zazdrosny...
- Co to było?! Kim ty jesteś, żeby decydować czy będę się z kimś przyjaźnić czy nie! Nie jesteś osobą do wybierania mi przyjaciół! My nawet nie jesteśmy razem! - Wybuchłam. Może nieodpowiednio ponieważ wokół nas byli ludzie i się patrzyli gdy przechodzili, ale teraz mnie to najmniej interesowało.
- Chciał cię jedynie przelecieć i zostawić...
- Jakbyś ty nie zachowywał się dokładnie tak samo... - to była prawda. Przeleciał połowe nasze rodzinnego miasta, a później nawet nie pamięta połowy imion tych dziewczyn.
- Słuchaj zmieniłem się. Nie jestem tym samym, głupim, bezczelnym i obrzydliwym bachorem co kilka miesięcy temu! A ty nie masz prawa porównywać mnie do niego, bo ja nie zarywam do obcych lasek na ulicy, którzy są z przyjaciółmi i są zajęci! Może cię to nie obchodzi, ale moim zdaniem nie powinniśmy zawierać nowych znajomości. Później się za bardzo przywiąrzemy do tych osób i trudno będzie nam się rozstać. - Po części mówił prawdę. Ale ja nadal byłam trochę zła.
- A co cię tak nagle interesuje to kto zaciągnie mnie do łóżka, he?
- Bo mi kurwa zależy na tobie! Sam bym już dawno wskoczył z tobą do łóżka, gdyby nie to, że nie dałbym rady po prostu cię pieprzyć. To nie to samo co z innymi. Nie umiałbym. Jedynie kochać. Kochać z taką namiętnością, że nie chciałabyś przestać. A wiesz czemu? Zamotałaś mi w głowie, i pierwszy raz ktokolwiek działa na mnie tak jak ty! Rozbudziłaś te szare komórki, które były gdzieś głęboko schowane i po prostu się zakochałem!
O kurwa.
- Ja... Ja nie wiem co powiedzieć. Stawiasz mnie w trudnej sytuacji...
- Nic nie mów. - Zbliżał się. Każdy wiedział co teraz nastąpi. No właśnie, przy tym wszystkim byli moi przyjaciele i obserwowali to żałosne zdarzenie. Ale nie oni teraz mi chodzili po głowie. Tylko słowa bruneta. A co jeśli ja go kocham? Nie, to nie możliwe, ja naprawdę go kocham. Złączył nasze usta, a ja odziwo oddałam pocałunek. Pierwszy raz z własnej woli, nie udawany ciepły pocałunek. Jego usta teraz całowały moje inaczej niż zawsze. Z większą namiętnością, większym pragnieniem. Z większą dawką miłości. - Chodź.
I poszliśmy zostawiając swoich przyjaciół samych wrytych w ziemie. Nie wiem jak zareagowali. Nawet nie miałam czasu by na nich spojrzeć.
Brunet ciągnął mnie za rękę. Biegliśmy w nieznanym mi kierunku. Kazał zamknąć mi oczy i nie podglądać. Resztę drogi byłam pozbawiona wzroku, więc byłam zdana na niego i miałam ciche nadzieję, że nie porzuci mnie w lesie, ani nie zgwałci, a później nie zakopie.
Zatrzymał się. Biegłam za nim, więc gdy się zatrzymał wpadłam lekko na niego. Zaśmiałam się, a on pozwolił mi otworzyć oczy.
Byliśmy na jakiejś górze, z której widoki na to miasto były ładniejsze niż z wierzy widokowej.
- Tu jest prześlicznie. - Powiedziałam z wrażeniem. - Ale skąd wiedziałeś...
- Byłem tu dużo razy. Zazwyczaj jak byłem mały przychodziłem tutaj z mamą na wakacjach. Przychodziliśmy wieczorami i siedzieliśmy w ciszy kilka godzin.
- Więc czemu nie powiedziałeś, że już tu kiedyś byłeś? - Zapytałam z zaciekawieniem. Zobaczyłam jak brunet siada na trawie, więc się dosiadłam. Lekko oparłam się na jego ramieniu pozwalając se na chwilę dotyku.
- Nie czułem potrzeby, ani nie byłem przekonany czy was by to interesowało. - Oczywiście, że by nas interesowało. Poleciłby nam miejsca godne zwiedzenia. Nie odpowiedziałam nic. Po prostu kiwnęła głową, że rozumiem.
Brunet ponownie złączył usta w krótkim pocałunku.
- Kocham cię Millie.
OD AUTORA:
Ten jest dłuższy i w końcu zadziało się coś ciekawszego... Napisałam ten rozdział od razu po poprzednim bo skoro mam wenę to kto wie, czy jutro także będę ją miała? W każdym razie, chciałabym abyście się pochwaliły odczuciami po tym rozdziale i jakoś zmotywowały do dalszego pisania!