3.

538 10 0
                                    

Kciuk Lauren wysunął się z jej ust, a Camila otworzyła szeroko oczy, gdy te urocze usta chwyciły jej własne. Z jej gardła wyrwał się dźwięk czystego cielesnego pożądania, a ich języki tańczyły w zakazanym uścisku. Doświadczenie Lauren było łatwo widoczne, kiedy przycisnęła Camilę do ściany, przytrzymując ją w miejscu samotnymi biodrami i ustami.

- Lauren…

- Moje imię brzmi tak cudownie, kiedy je jęczysz, kochanie - mruknęła Lauren. - Zastanawiam się, czy to zabrzmi tak dobrze, kiedy będziesz tak krzyczeć.

- Proszę… nie powstrzymuj się - szepnęła Camila.

Lauren zachichotała, cicho i chrapliwie. - Och, zaufaj mi. Nie zrobię tego.

Podniosła nogi Camili swoimi potężnymi dłońmi, chwytając miękkie ciało jej ud między spódnicą a butami, a same nogi owinęły się wokół talii Lauren. Siła Lauren była nierealna - mogła rzucić Ephraimowi spore wyzwanie - a jej pocałunki były równie agresywne, jak namiętne.

Wciąż byli na korytarzu. Każdy mógł ich zobaczyć, ale Camilę to nie obchodziło. Chciała tylko Lauren - tej lubieżnej, bezwstydnej, niesamowitej kobiety.

- Lauren - jęknęła ponownie, gdy ich usta rozchyliły się na chwilę. - Weź mnie. Weź mnie teraz. Proszę… Błagam cię.

- Księżniczko Camilo - uśmiechnęła się Lauren. - Mówisz jak opętana kobieta… Całkiem to lubię. Ale myślę, że najlepiej byłoby przenieść to gdzie indziej, nie zgadzasz się…? Byłoby wielkim wstydem, gdyby ktoś nam przeszkodził.

Camila skinęła głową, dysząc. Nie miała już w sobie tego, by ubierać swoje pragnienia w godność.

- Twój pokój… Do Twojego pokoju.

Śmiech Lauren był przesiąknięty mroczną radością. - Jak sobie życzysz, kochanie. Będziemy tam kontynuować…

Pokój Lauren, zaledwie kilka kusząco długich minut w głębi korytarza, był niezwykle luksusowym miejscem. Był ozdobiony najlepszymi meblami i dekoracjami, jakie można było kupić za pieniądze - znacznie lepszym niż cokolwiek, na co Zakon mógł sobie pozwolić, aby zapewnić bohaterom siebie - i był dostosowany do gustu Lauren. Łóżko było większe niż królewskie, z łatwością mogło pomieścić do trzech, a nawet czterech osób, a duże okno po jednej stronie wpuszczało światło księżyca, rzucając białe linie na fioletowe aksamitne meble.

Najwyraźniej był to pokój, w którym Lauren spędzała dużo czasu. Pokój, z którego korzystała dużo, dużo więcej niż tylko spanie.

Był to również pokój, w którym Camila, zdjęta z ubrania przez gorliwą Lauren i przyciśnięta do łóżka, była całkowicie podatna na kaprysy starszej księżniczki.

- Och, taki piękny widok - powiedziała Lauren, siadając okrakiem na swojej ofierze. - I jesteś cała moja…

- T-tak - szepnęła Camila. Pod Lauren, utrzymywana w miejscu przez te cudowne nogi i namawiana do uległości tym miodowym głosem, wszystkie jej zmysły i obawy dotyczące manier zniknęły.
- Proszę… używaj mnie tak, jak chcesz…

Lauren zachichotała. - Czy tego chcesz? Taka niegrzeczna, moja droga Camila… Ale jak mogłam się oprzeć tej uroczej twarzy?

Lauren z drapieżnym błyskiem w oczach zaczęła się powoli rozbierać. Kawałek po kawałku, warstwa po warstwie, ujawniła swoje ciało Camili. Jej doskonałe, wyrzeźbione mięśnie; blizny na jej ciele jak gwiazdy na nocnym niebie; puchnięcie jej piersi i pożądanie w jej widzialnym oku. Camila patrzyła na to wszystko, czując, jak płonie w niej podniecenie.

To była kobieta, która wiedziała, czego chce; która nie pozwoli, by cokolwiek stanęło jej na drodze. A Camila chętnie by jej to pozwoliła.

- A teraz powiedz mi, Camilo. - Dłonie Lauren powoli wędrowały w górę i w dół ciała młodszej księżniczki. - Co mam ci zrobić?

- Wszystko - błagała Camila. Szczegóły nie miały znaczenia. - Wszystko, co możesz mi dać…

Usta Lauren opadły w udawanym grymasie.
- Tsk tsk. „Wszystko” to takie niejasne określenie, kochanie… Romantyczne, tak, ale tak strasznie nieprzydatne. O wiele bardziej wolę, gdy jesteś bardziej szczegółowa. Zwłaszcza, gdy zamierzam włożyć palce, usta, język… i wiele, wiele więcej… do wnętrza Ciebie.

Umysł Camili pędził, wciąż podzielony na uprzejme prośby i desperackie żądania. Potem całkowicie przestała myśleć, a jej impulsywny umysł powędrował do myśli o cudownym tyłku Lauren.

- Moja twarz - Powiedziała. - Proszę… usiądź na mojej twarzy.

Słowa wypadły z jej ust bez namysłu, zbyt daleko, by poczuć wstyd z ich powodu, a Lauren uśmiechnęła się.

- Chętnie - mruknęła.

Wczołgała się po ciele Camili, klęcząc tuż nad jej głową, po czym powoli opadła, aż oddech Camili był ciężki na jej lędźwiach. Zapach był przyjemny - piżmowy i słony z nutą lawendowego mydła - i Camila widziała całkiem wyraźnie z jej ociekających fałdów fałdek, że Lauren cieszyła się tym tak samo jak ona.

Potem cały ciężar Lauren opadł na nią, dusząc jej twarz pulchnymi, idealnymi policzkami, a Camila nie mogła zrobić nic poza polizaniem szczeliny tuż przed jej ustami.

Smak był nawet lepszy niż zapach.

- O tak… - Lauren westchnęła. - W ten sposób, moja słodka. Właśnie tak…

Kiedy Camila używała ust i języka, by delikatnie zadowolić nową kochankę, umysł Camili pędził. Co się z nią działo? Dlaczego tak się zachowywała? W jaki sposób Lauren - widok Lauren, dźwięk jej głosu, zapach jej perfum - skusiły ją do takiej deprawacji? Jak pozwoliła sobie porzucić wszelki rozsądek i przyzwoitość?

I dlaczego jest tak dobrze?

Podobno Zakazany Owoc Smakuje Najlepiej | CarmenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz