2.

437 14 1
                                    

Zmusiła się do odwrócenia wzroku, wpatrując się w zimną kamienną ziemię przed nią. Pomyślała o patrolu; na rozkaz; jej brata, Sethy, Tany i wszystkich innych towarzyszy, którzy byli z nią na tym świecie, których reputacja ucierpiałaby, gdyby zrobiła z siebie głupka. Myślała o wszystkim oprócz Lauren, jej twarzy, ust, ud…

To było beznadziejne. Dlaczego, och, dlaczego Lauren musiała ubierać się tak prowokacyjnie? Nie chodziło o to, że Camila była do tego pociągnięta czy coś; było to po prostu strasznie rozpraszające, a rozproszenie ustąpiło miejsca głupim, niewłaściwym myślom.

Potem Lauren zatrzymała się, jej metalowe obcasy stukały o kamienną podłogę.

- Camila, kochanie. Jesteś w tyle. Coś się stało?

- N-nie - powiedziała Camila, zmuszając się do patrzenia na twarz Lauren, a nie na jej ciało. - Jest w porządku.

Bogowie, ale nawet jej twarz była zniewalająca.

- Czy to ciemność? - Lauren uśmiechnęła się, odgarniając kosmyk włosów. - Och, wiem. Jest tak strasznie ciemno, prawda? Nie przywykłaś do zamku w nocy?

Camila skinęła głową. - Ja… Nie mam ochoty błąkać się tak późno, z wyjątkiem kiedy jestem na takim patrolu. To może być strasznie dezorientujące.

Do pewnego stopnia była to prawda; ale nie mogła przyznać, że szła za nią i patrzyła na zgrabne ciało Lauren bez obawy, że starsza kobieta to zauważy. Przyznanie się do czegoś takiego, oczywiście, byłoby jak przyznanie się do jej atrakcyjności - a to byłoby po prostu nie do zniesienia, biorąc pod uwagę, że z pewnością wcale jej się to nie podobało.

- Chcesz, żebym potrzymała cię za rękę, kochanie? Nie możemy się zgubić, jeśli będziemy trzymać się razem…

Camila zarumieniła się i tym razem nie dało się tego ukryć - nawet w ciemności.

- T-trzymać… za... rękę…?

Dla kogokolwiek innego zabrzmiałoby to protekcjonalnie. Ale głos Lauren był tak kojący, tak troskliwy, że Camila nie mogła znieść obrażenia.

- Oczywiście - zachichotała Lauren, obracając kosmyk włosów palcami. - Nie mogę znieść myśli, że zgubiłabyś się i wystraszyła w tych okropnych, ciemnych korytarzach. Zostaw to mnie, kochanie. Nie musisz nic robić, dobrze…?

- Ja… - wyjąkała Camila.

Chciała trzymać Lauren za rękę. Oczywiście, że tak. Ale nie mogła tego po prostu powiedzieć. Musiała działać z…

Ale Lauren nie czekała na odpowiedź. Wyciągnęła rękę i delikatnie chwyciła Camilę, przyciągając ją tak blisko, że młodsza księżniczka prawie upadła na jej piersi. Dłoń Lauren była ciepła i miękka, ale z mocnym uściskiem, która wsunęła się między palce Camili.

- Tutaj - zagruchała. - Czy nie jest lepiej?

O. Och, bogowie. Lauren wzięła ją za rękę. Lauren rzeczywiście wzięła ją za rękę…!

- T-tak - szepnęła Camila, wpatrując się w podłogę. - Dziękuję, Lauren…

- Nie myśl o tym - powiedziała ciepło Lauren. - Czy możemy?

Camila skinęła głową, czując zawroty głowy. Nie mogła w to uwierzyć. Trzymała się za ręce z Lauren; przyciskając się do jej ciała, czując, jak ich ramiona ocierają się o siebie. I nie tylko trzymali się za ręce, ale Lauren praktycznie ją do tego zmusiła.

Lubiła to. Lubiła, gdy Lauren przejmowała prowadzenie. Chciała tego więcej. Dużo więcej.

Szli razem korytarzami jak jedno, a teraz nie sposób było nie zauważyć wszystkiego w Lauren: ruchu jej bioder, delikatnego poruszania jej falujących szatynowych włosów, cichego stukotu jej zbroi, gdy szła.

Podobno Zakazany Owoc Smakuje Najlepiej | CarmenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz