DAJ

73 5 1
                                    

Po całym dniu pracy Michał wracał, po nocnej, lecz wciąż ożywionej ulicy, oświetlonej blaskiem neonów, odbijających się w mokrych od deszczu kurtkach przechodniów.

Nagle z jego planów na wieczór I marzeń o nadchodzącej karierze wyrwało go silne szarpnięcie.
Patrzył na niego mężczyzna, z dziwnie pustymi oczami, w których świeciła nutka desperacji. Był ubrany w podartą skurzaną kurtkę i obłocone spodnie, a na głowie nosił czapkę kominiarkę, z pod której wystawały nieliczne czarne włosy. Mężczyzna odezwał się, ukazując czerniejące, miejscami nadłamane zęby:

-Daj!
-Co daj?
-Pieniędzy daj!
-Niech pan lepiej pracy poszuka, niż na ulicy u ludzi pieniądze żebrać.
-Nie dasz?
-Nie dam!
Nagle mężczyzna rzucił się na Michał krzycząc: „Ty szczęścia nie zaznasz, póki od innego grosza nie dostaniesz!"
Następnie mężczyzna poderwał się z miejsca i uciekł, a do leżącego Michała podszedł jeden strażnik miejski z patrolu, a drugi pobiegł za tajemniczym mężczyzną.
-Straż miejska. Czy ten mężczyzna coś panu ukradł?
-Nie, poprosił o pieniądze, a jak nie dałem, to mnie zwyzywał i się na mnie rzucił.
-Dołożymy wszelkich starań, aby zatrzymać sprawcę.
Michał zniesmaczony wcześniejszym zajściem podniósł się, wziął upuszczoną torbę i poszedł do domu, starając się omijać ciemne zakamarki. Szedł od oświetlonych neonami ulic centrum do oświetlonych tylko latarniami ulic z blokami mieszkalnymi.
Wszedł do bloku i podniósł się na 2 piętro, aby wreszcie po całym dniu pracy odpocząć w swoim mieszkaniu.
Powiesiwszy nad wanną kurtkę ociekającą wodą, odłożył na rzeźbioną komodę obok wyjścia torbę z dokumentami.
Po czym udał się do kuchni, gdzie czekała na niego małżonka. Kobieta ubrana w szlafrok, o włosach koloru dębu i smutnych, zmęczonych oczach koloru wina. Siedziała w małej kuchni, gdzie prawie całą przestrzeń zajmowały szafki i półki z przyprawami i przyrządami kuchennymi.
Zapadła niezręczna cisza, tak złowieszcza, że zdawać by się mogło, że para unosząca się nad kubkami z herbatą coś szepcze.
-Wiesz która godzina? Martwiłam się .
-Miałem drobny problem, więc musiałem się trochę zatrzymać.
-Jakieś problemy z pracą?
-Nie, napadł na mnie jakiś szaleniec, na szczęście strażnicy miejscy się im zajęli.
-Spróbuję w to uwierzyć, a teraz jedz.
Po czym wstała i wyszła z kuchni.

-Nie pomagasz - pomyślał i zaczął jeść pomidorową, a w głowie jego była jedna myśl: z puszki czy sama gotowała?
Skończywszy jedzenie odłożył talerz do zlewu, po czym zaczął się myć, tym czasem z sypialni donosił się dźwięk telewizora, woda zagłuszała część słów, ale przekaz udało się uchwycić: „Dziś we Wrocławiu uciekając przed strażą miejską nieznany mężczyzna zeskoczył z mostu, po upadku zmiażdżył klatkę piersiową, dostarczony do szpitala skonał w męczarniach".
-Przynajmniej normalnych ludzi nie będzie straszyć menelstwo jakieś - zadowolony z wiadomości wytarł się, ubrał bokserki i poszedł do sypialni.
Milena już spała, więc i on położył się i zasnął. Z objęć Morfeusza wyciągnął go budzik, na który widniała szósta zero zero. Wstał i leniwie poczłapał do kuchni, gdzie Milena gotowała pomidorową.
- I jak, wyspałeś się?
-Mogłem i bardziej...
-Jutro niedziela, odpoczniesz. A przy okazji mógł byś przyjść szybciej?
-Po co?
-Niespodzianka!
- Na ile szybciej?
- Tak, jak przychodzisz z pracy bez zatrzymań na bezdomnych
-Spróbuję
Wypił kawę, po czym wrócił do sypialni, ubrał na siebie koszulę, czarne spodnie, po czym poszedł do wanny, gdzie wziął sochą kurtkę, potem wziął torbę z komody i poszedł do pracy.

Przed blokiem siedziała staruszka karmiąca gołębie. Nie zwróciwszy na nią uwagi szedł w stronie miasta, gdy zobaczył samochód lodziarza. Wyglądał na dość stary, nie było na nim żadnych etykiet sugerujących o firmie, tylko z tyłu napis: „Lody" i okienko, w którym stał uśmiechający się sprzedawca w czerwonej bluzie, sprzedający lody gromadzie dzieci.
-Samochód lodziarza w Polsce - dziwne to jakieś - po czym poszedł dalej, lecz miał wrażenie, że lodziarz go obserwuje.
W centrum zobaczył coś niewiarygodnego: była to kobieta o białych włosach, w białej sukni, obwiązana sznurkiem, skacząca po dachach i krzycząca: „Słuchajcie! Słuchajcie! Lody wszelkich smaków zamawiajcie na ulicy Choszczeńskiego! Idźcie kupić lody u kolegi mego!"
- Samochód z lodami, akrobatka na dachu, czym mnie dzisiejszy dzień jeszcze zaskoczy? Przeszedłszy jeszcze trzy ulice Michał doszedł do biura.
Wszedłszy do swojego gabinetu zaczął zapełniać dokumenty, wtedy do gabinetu wbiegła szefowa, ledwie stojąc na obcasach i zdyszana powierzała:
- Rozliczenie podatkowe za zeszły rok - gdzie ono jest?
-Mam je w torbie.
Sięgnąwszy do torby zrozumiał, że wczorajszy incydent miał jeszcze jeden skutek: upadłszy na mokrą ziemię, dokument w torbie przesiąkł wodą i kartki zlepiły się w breję.
-Jest mały problem.
-Zostaw mi je na biurku dziś wieczorem, rano je zabiorę, inaczej posypią się głowy!
Michał, zdesperowany tym, że będzie musiał zostać w pracy do późna, wziął się za wypełnianie dokumentów.
Pochłonięty pracą nie zauważył jak zegar wybił północ.
Skończywszy z dokumentami odniósł je do gabinetu szefowej wydziału i położył na biurku. Już miał wyjść, gdy usłyszał stękanie, poszedł za dźwiękiem i doszedł do małej komórki na miotły, gdzie zobaczył ochroniarza uprawiającego seks ze sprzątaczką, gdy go zauważyła, krzyknęła: „Co ty tutaj robisz!?!"
Michał w pośpiechu uciekł z biura i do domu pędził, starając się nigdzie nie zatrzymywać, póki nie dobiegł do bloku.
Uspokoił się tylko gdy zamknął za sobą drzwi mieszkania. Poszedł na kuchnię napić się wody, zobaczył na stole karty rezerwacyjne do restauracji i kartkę z napisem: „Byłam naiwna, gdy myślałam że zdążysz!"
Przebrawszy się położył się do łózka i zasnął.
Rano obudzony słońcem popatrzył na zegarek, była dwunasta. Wstał i poszedł do kuchni. Milena czekała na niego, wyglądała na niewyspaną, a w jej oczach płonął gniew i zawód.
-Gdzie byłeś?
-Pisałem rozliczenia podatkowe i mus...
-KŁAMIESZ! SKOŃCZYŁEŚ Z NIM POZAWCZORAJ!!!
-Jak na mnie ten psychol napadł to je wodą zalało.
-A może ty masz romans? I ZDRADZASZ MNIE Z INNĄ!!!
-Nie, z nikim cię nie zdradzam!
-Dość! Idę na miasto, wrócę wieczorem, musze się uspokoić.
Po czym wstała i wyszła trzaskając drzwiami.

- Co dalej mnie spotka, żeby było jeszcze gorzej?

Wtedy usłyszał melodię, wyjrzał przez okno i zobaczył, że zza sąsiedniego bloku wyjeżdża samochód z lodami. Morze lody pomogą na smutek.
Ubrał się i wyszedł z domu na podwórze. Wokół samochodu stały nie tylko dzieci, ale i dorośli ludzie. „Coś w nich musi być" – pomyślał, przecisnął się do samochodu i zadał pytanie:
-Jakie ma pan smaki?
-Wszystkie!
-A serio?
-To nie żart.
-Poproszę lody o smaku granatu!
-A ma pan gotówkę?
-Mam w port... Portfel mi ukradli!
-Niestety bez gotówki lodów nie nakładam.
Niezadowolony wrócił do domu.
W domu postanowił, że przeczeka dzień przed telewizorem. I tak za oglądaniem dramatów, komedii, faktów zmyślonych, siedział aż zasnął...
Obudziła go Milena.
-Już szósta trzydzieści, wstawaj.
Michał poderwał się, szybko ubierając się wybiegł z bloku i pobiegł w stronę biura.
Na miejscu, w jego gabinecie, czekała na niego szefowa.
-Ich nie ma!
-Kogo nie ma?
-Dokumentów!
-Odniosłem je na biurko.
-Jakie masz na to dowody?
-Nagrania z kamer monitoringu.
-Chodźmy, ale jeżeli kłamiesz - zwolnię cię.
Wystraszony, wraz ze szefową, poszedł przez korytarze biura, które upiornie się dłużyły, do piwnicznego pomieszczenia, gdzie ochroniarz siedział i zajadając chińszczyznę, zdziwiony, z jedzeniem w ustach, zapytał:
-Ho he stało?
-Pokaż mi nagrania z kamer obok mojego biura z wczoraj.
-Dobrze.
Na ekranie zaczęło się przewijać nagranie do godziny dwudziestej.
-A gdzie reszta?
-Pani Weroniko, korki wywaliło, naprawiłem je dopiero rano o ósmej, do tego momentu nagrań nie ma.
-Ale, ale, ...
-Zbierz swoje rzeczy, już tu nie pracujesz.
Michał, czując się oszukany, poszedł do biura aby zebrać manatki. Smutnie, wracając do domu, myślał: „Co dalej może mnie zdziwić?"

A wtedy zobaczył przed domem walizki. Milena stała i patrzyła na niego przez okno.
-Co to ma znaczyć?
-Zdradzasz mnie!
-Z kim?
-Nie kłam! Pani Lida mi powiedziała!
-O czym?
-Dobierałeś się do niej wczoraj!

-To nieprawda! To ochroniarz prób...
-Kłamca! Wynoś się!
Rozłoszczona kobieta zamknęła okno.
- A jednak mam przy sobie jakąś gotówkę!
Poszedł do banku aby wypłacić trochę pieniędzy, gdzie spotkała go nowa niespodzianka:
-Panie Michale Sosna, ma pan dług zaciągnięty z pomocą pana karty kredytowej, na sumę dziesięciu tysięcy złotych.
-Ale moją kartę ukradziono mi, a ja ni....
-Mógł pan kartę zablokować telefonicznie, nie zrobił pan tego, dlatego ma pan do spłacenia cały dług plus odsetki.
Zdruzgotany, mając jedynie pięćdziesiąt złotych w kieszeni poszedł do baru.
Postanowił zatopić rozpacz w chmielu, tu do niego nagle podeszła grupa mężczyzn
ubranych w dresy.
-Ty lamus, spierdalaj z mego taboretu!
-Bo co?
-Bo wpierdol!
-Idź w cholerę!
Jeden z mężczyzn wziął go za koszulę, podciągnął do siebie i zaczął bić po twarzy i brzuchu.
Nagle jednak barman krzyknął: „Panowie, nie w barze, na tył idźcie, tam psy nie chodzą i nie zobaczą". Dresiarze wzięli Michała na tyły, gdzie porządnie obito go nogami, a po odejściu dresiarzy, posiniaczony schował się w śmietniku.
Następne kilka miesięcy przeżywał jak mógł: jadł zgniliznę, odpadki, resztki, a czasami dopuszczał się do zlizywania psiej i kociej karmy...

Aż pewnego wieczora poszedł do centrum, gdzie zaczął prosić: „Daj, daj, daj".
Gdy nagle jakaś kobieta mu powiedziała: „Takiemu żulowi jak ty, pieniędzy szkoda dać, szkoda dawać - bo przepiją".
Pękło w nim coś, rzucił się na kobietę i krzyknął: „Taki sam los dostaniesz, póki pieniądza od innego nie dostaniesz!"

Wtedy poczuł uderzenie w głowę, upadł na ziemię i poczuł jak serce jego zamiera...

-Wstawaj...
-Nie, chcę inny zapis, zmiana stylu!
Dark: Witaj!
-Kim pan jest?
Siedział przed nim ubrany w garnitur mężczyzna z dziwną broszką.
Dark: Lepiej zapytaj gdzie jesteś.
-Gdzie?
Dark: W kostnicy.
-Umarłem?
Dark: Jeszcze nie, ale możesz.
-Mogę?
Dark: Możesz, pozwalam ci, ale myślę, że chcesz, aby było jak dawniej.
-Jak dawniej...
Dark: Do momentu stoczenia się na dno.
-Co mam zrobić?
Dark: Podpisz to.
-Nie chcesz nic w zamian?
Dark: Podpisz i wszystko będzie inaczej. To co wybierzesz?

DajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz