Marcus był jednym z tych niewielu ludzi dla których cena nie gra roli, jako miliarder mógł pozwolić sobie wszystko, niestety, z czasem zaczęło go to nudzić.
Podczas jednego z wyjazdów zaszedł do popularnej restauracji pod nazwą: „Płonące serce". W sali pełnej drewnianych pozłacanych zdobień i malowideł przykuło jego uwagę to, że obok sali głównej była sala z windą, która była ochraniana przez sześciu groźnie wyglądających osobników. Wstał zza swojego stołu i poszedł do pokoju z windą, już miał podejść do windy, gdy nagle poczuł, że ktoś go trzyma za rękę.
-Nie morze pójść pan do loży elitarnej.
-Dlaczego?
-Nie jest pan gośćcem specjalnym.
-A jak mogę się nim stać?
-Proszę iść za mną, dyrektor panu wszystko opowie.
Jeden z ochroniarzy nacisnął na obraz z kwiatem, po czym ściana za windą odsunęła się. Ściana, za którą był korytarz obstawiony setkami tkanin, włóczek, i nitek...Ochroniarz przeprowadził go pomiędzy nimi, przez liczne zakręty i rozwidlenia, które robiły wrażenie nieskończonego labiryntu.
W końcu doszli do drzwi zza których wydobywały się dźwięki audycji telewizyjnej.
Ochroniarz zapukał, po czym otworzył drzwi.
Za nimi znajdował się niebieski pokój z biurkiem, na którym stał laptop, lodówką, kilkoma tablicami korkowymi z jakimiś notatkami szafa, z setką innych przedmiotów i telewizorem wiszącym na ścianie, całości obrazu uzupełniały dwa fotele na kółkach, taboret na którym stały dwie butelki z jakimś płynem i pilot.
-Panie dyrektorze, do pana w sprawie loży elitarnej.
Mężczyzna w niebieskim swetrze obrócił się, a na jego kolanach siedział mały pies koloru miedzianego.
-Nie może pan trafić do loży elitarnej bez rekomendacji kogoś z gości specjalnych.
-Jak mogę zdobyć te rekomendacje?
-Nie wiem.
-Gdzie mogę znaleźć gości elitarnych?
-Nie podajemy danych osobowych gościom nie elitarnym. Do widzenia.
Marcus zawiedziony już chciał odejść, gdy nagle odwrócił się drugi osobnik na fotelu, był to chłopiec lat szesnastu, w kurtce żółtego koloru i czarnych spodniach, i butach, a kaptur ukrywał większość jego twarzy.
-Morze pan kupić członkostwo.
-Jak?
-Musi pan kupić „Old shato".
-I ile ono kosztuje?
-Tyle co tona złota.
-Ale, ale....
-A teraz pana żegnamy.
Marcus zniesmaczony porażką wyszedł z lokalu.
Poszedł do domu, gdzie postanowił wziąć sprawę w swoje ręce, gdyż nie przywykł niedostawać tego co chce.
Postanowił zrobić wszystko, aby dostać do loży elitarnej.
-Halo!
-Tak?
-Dalej zajmujecie się stalkingiem?
-Tak, a co?
-Masz mi znaleźć wszystkich klientów elitarnych „Płonącego serca".
-Zna pan cenę. Milion dolarów i tydzień czasu.
-Zgoda.
Ten tydzień był dla niego męczarnią, nie mógł przestać myśleć o tym, co jest tam w loży elitarnej i im bardziej o tym myślał, tym bardziej pogrążał się w rozpaczy, aż nastał długo wyczekiwany dzień.
-I???
-Do loży brytyjskiej należy część parlamentariuszy, rodziny królewskiej, lordów i parę rodzin mieszkających przy tej restauracji, najprostszym celem jest mężczyzna, który przyjechał do miasta na tydzień może...
-Macie go porwać i przywieście do mnie, już.
-Jest pan pe...
-Tak!
Po paru godzinach dostarczono do niego posiniaczonego mężczyznę, ze złamanym nosem, powyrywanymi paznokciami i powybijanymi zębami.
-Podpisze pan to!
Mężczyzna drżącą ręką pisze, daje swoje rekomendacje, po czym pada na ziemię.
-Co z nim?
- ... Umarł ...
-Zakopcie go gdzieś.
Zadowolony i zniecierpliwiony jedzie do restauracji i idzie do pokoju z windą.
-Nie morze pan tam iść.
-Mam rekomendacje.
Ochroniarze otwierają windę, a gdy wchodzi, zamykają ją. W windzie jest trzy przyciski: dwa zamknięte na klucz, a trzeci z podpisem - sale wypoczynkowe. Po namyśle naciska na guzik i jedzie na dół, wychodzi do pomieszczenia, w którym znajdują się dwie fontanny po bokach i tabliczka z napisami: „To co wydarzy się w salach wypoczynkowych może być omawiane tylko przez członków loży". „Opłaty przyjmowane są tylko metalami lub kamieniami szlachetnymi".
Marcus szybko dociera, że ze złota ma tylko łańcuszek na szyi i sygnet na palcu, ale na szczęście w sygnecie jest diament. Otwiera drzwi do sali z wieloma drzwiami, na których są napisy: „Sala krwawa", „Sala wodna", „Sala spirytusowa", „Sala dymna", „Sala dostojna", „Sala tradycyjna", „Sala elitarna", „Sala zwidów", „Sala ognista", „Sala widokowa", „Sala koncertowa", „Sala erotyczna".
Postanawia, w swój pierwszy raz, wejść do „Sali krwawej". W środku siedzą jacyś ludzie za stolikami, podłoga jest wyłożona czerwonym drewnem, a z sufitu nad każdym ze stolików wisi hak. W centrum sali jest mała okrągła scena, na ścianach wijąc się kwitły róże, kontrastując z oświetleniem zapewnianym przez świece. Usiadł przy stole w rogu Sali, natychmiast podeszła do niego kobieta w fartuchu zaplamionym czerwoną cieczą, dała mu menu i usiadła przy nim.
-Na co pani czeka?
-Jest pan tu pierwszy raz, więc może pana szokować sposób przygotowania dań.
Zmieszany popatrzył do menu, gdzie zobaczył różne kategorie: młode mięso, stare mięso, organy, artystyczne, w całości. Otworzył na rozdziale organy i wybrał pozycję: płuca. Kobieta napisała coś na karteczce, a potem powiedziała:
-Diament.
Podał jej sygnet, a kobieta szybko wyjęła z niego diament, po czym oddała mu sygnet.
-Życzy pan sobie za dodatkową opłatą przygotowanie potrawy przy stole, czy bez dodatkowych opłat, w centrum Sali?
-Bez dodatkowych opłat.
Kobieta wzięła karteczkę, poszła do sceny, położyła ją na niej i zadzwoniła w dzwonek. Scena zapadła się, a gdy podniosła się z powrotem, był na niej mężczyzna ubrany w skurzany kombinezon i czarną maskę z nożem, młotem wielkich rozmiarów, piłą i batem. Obok niego był stół z otwartym ogniem, także na scenie była naga, związana dziewczyna, szamotająca się i płacząca. Mężczyzną wziął bat i uderzył nim w dziewczynę, potem wyciągnął z niej knebel, blokujący jej usta i zaczął rozcinać piłą jej klatkę piersiową, podczas tego procesu dziewczyna krzyczała i szamotała się z bólu, po rozcięciu klatki piersiowej jednym uderzeniem młota zmiażdżył jej żebra, a potem nożem wyciął jej płuca i zaczął je piec na otwartym ogniu, po czym położył je na srebrnym talerzu i podał kobiecie w fartuchu. Ta wzięła talerz i poniosła go Marcusowi, po czym postawiła przed nim go, dała mu nóż i widelec, po czym usiadła obok niego, wtedy do sali wszedł mężczyzna ubrany w czarny garnitur i w masce ze srebrnymi spiralami. Powiedział coś mężczyźnie w kombinezonie, po czym ten wziął i wyrwał serce dziewczynie, położył surowe na srebrny talerz i podał mężczyźnie w masce. Po otrzymaniu talerza ten wyszedł z Sali. Zadziwiające było to, że przez cały ten czas serce wyglądało tak, jakby cały czas biło, wtedy Marcus popatrzył na płuca na swoim talerzu - one wsysały i wydmuchiwały z siebie powietrze, wtedy popatrzył na dziewczynę na scenie, ta ruszała się nadal...
-Ale jak?
-Coś nie tak?
-Ona żyje!
-Tak pomimo tego, że osoba nie ma niektórych organów, podtrzymujemy ją przy życiu.
-Ale po co???
-Mięso nasycone cierpieniem i bólem smakuje lepiej.
-Muszę to jeść?
-Lepiej niech pan nie obraża kucharza.
Wtedy do sali wbiegł mężczyzna ubrany w garnitur z maską w srebrne spirale, podszedł do Marcusa i powiedział:
-Jest pan zaproszony przez specjalnego gościa do sali koncertowej
-Ale prze...
-Niech pan się nie boi, jedzenie weźmiemy za panem.
Mężczyzna wziął Marcusa za rękę i talerz z płucami i wyprowadził go z „Sali krwawej" do „Sali koncertowej". Była to duża sala, z dużą sceną i stołami oświetlonymi dziwnymi owocami. Na scenie tańczyła jakaś kobieta z czarnymi krótkimi włosami i skórą koloru kredy, na sobie miała czarną bluzkę, spódnicę i rajstopy. Śpiewała coś, a wokół niej tańczyli mężczyźni w czarnych garniturach. Z transu do którego wprowadził go głos śpiewającej wyrwał go mężczyzna w masce ze spiralami.
-On czeka!
-Ale...
Mężczyzna pociągnął go po schodach na górę, był tam korytarz wysoki na pięć metrów, z żyrandolem z niebieskich szkiełek z góry, na końcu niego były masywne drzwi z metalu z wizerunkiem drzewa.
-On czeka!
Mężczyzna dał Marcusowi talerz i wepchnął go za drzwi.
Za drzwiami była plaża i molo prowadzące do placu widokowego. Popatrzył w lewo, w prawo, w górę - nigdzie nie było widać ani ścian, ani sufitu, jedynie za nim były metalowe drzwi.
Poszedł po molu do tarasu widokowego, był tam stół nakryty białym obrusem, obok niego było siedem krzeseł i na nim stało wiele potraw nakrytych srebrnymi kloszami.
-Witam pana Marcusa Wernika!
-Skąd pan zna moje imię? Kim pan jest?
-Nazywam się Dark, a na drugie pytanie odpowiem później. A oto i moja rodzina!
Na plac widokowy weszło pięć osób, każdy z nich usiadł za stołem.
-Wie pan, nie lubię jak ktoś obraża moją rodzinę!
-Co ma pan na myśli?
-Włóczęga, pokaż mu twarz.
Jedna z osób zdjęła kaptur, pod którym była znajoma twarz „Dawcy referencji".Marcus nie mógł uwierzyć, to był ten sam mężczyzna, ale już bez siniaków i żywy...
-Jak???
-My jesteśmy nieśmiertelni.
-Zapisuj mnie inaczej, zmiana stylu!
Dark: Twoi koledzy są bardzo mili.
Po tych słowach podniósł pokrywy zakrywające dania, byli tam upieczeni Frank i jego ekipa, wszyscy upieczeni i nadal żywi.
-Dam panu cokolwiek, co tylko pan zechce, pieniądze, domy, złoto...
Dark: Salt drem and sweet nightmares, hahahahhahahahahahahaha...
-Błagam!
Dark: Mój kolega też błagał, na kuchnie z nim!Dark pstryknął palcami i Mercus poczuł, że ziemia się pod nim zapada, jedyne co teraz widział - to ciemność, z której donosiło się wycie i krzyki.
-To koniec...
CZYTASZ
Daj
Mystery / ThrillerWystarczy jedno przypadkowe spotkanie żeby całe twoje życie zmieniło się na zawsze.