Boże niech ktoś skończy te męki, czuje się jak Jezus na ukrzyżowaniu, tylko że ja jestem przykuty łańcuchami do ściany, a moimi gwoździami jest marksistowska teoria. Męczenniku mój lewacki, za co sobie na to zasłużyłem!- Bosak bredził w myślach, minęło już półtora godziny od momentu kiedy on oprzytomniał w tej piwnicy. Mimo że chciał krzyczeć był zbyt słaby, czuł jak ojciec Marx wchodzi w jego rozum jak nóż w masło.
-Dobrze pierwszy rozdział Das Kapital jest skończony, zasłużyłeś sobie na przerwę przystojniaku.- Biedroń mrugnął pod koniec swojego zdania i zaczął segregować książki ze ściany.
-Czemu... po co to robisz?- Oschłym głosem odpowiedział Bosak, nie jadł nic od 15 a już na zegarze wybiła 21:30.
-Czy to nie oczywiste drogi kolego? Umiesz przemawiać na scenie a mózgu też ci nie brakuje... przynajmniej w porównaniu do innych z twojej partii.- Robert zasmutł na końcu zdania.
- Więc chcesz mnie zamienić na plugawionego lewaka?! Nie uda ci się głupia szmato, jak myślisz że te bajki które mi opowiadasz jakkolwiek zadziałają to się głęboko mylisz. Tfu!- Bosak plunął na czarny garnitur starszego pana. Słowa te zdenerwowały Biedronia, popatrzył na Krzysztofa zimnym wzrokiem.
-Skoro tak to nie mam po co cię tu zostawiać.- Robert powiedział szorstkim głosem. Widać było że jest zawiedziony. Podszedł do ściany i zaczął wpisywać kolejny kod.
-Nareszcie- pomyślał Krzysiu- jestem wolny.- Uśmiech na jego twarzy się rozszerzył. Wtedy zamiast odkucia ze ściany wypadła czarna skrzynka. Ku zdzwieniu Bosaka wpisany pin go nie uwolnił. Wtedy Biedroń otworzył teczkę a z niej wyjął pistolet.
-Żegnaj Krzysztofie, byłeś najlepszy z najgorszych.- Słowa siwowłosego spenetrowały Krzysia. Celował on prosto w głowe zakładnika, jego wskazujący palec wahał się na spuście. Nie chciał go zabijać, więc szybko obniżył trajektorię pistoletu. Zamiast jego głowy odstrzeli mu płuco.
-Hej, Hej spokojnie, możemy się do...- Bosak nie dokończył zdania, zamiast tego poczuł mocny ból w klatce piersiowej. Spojrzał w dół i zobaczył krew powoli cieknącą przez jego koszulę.
-O boże...- Bosak zamknął oczy, były to jego ostatnie słowa.
Po chwili jednak jego oczy się otworzyły i zobaczył biały niekończący się pokój. Kilka metrów od posła stała osoba, starszy pan z dziwną czapeczką, cały ubrany na biało. Stał on obok, też białego, dwuosobowego bezdachowego samochodu. Był to nikt inny jak Jan Paweł II.
-Ojcze... nie czuję się zbyt dobrze... mam dziurę w płucach.- Po swojej wypowiedzi Bosak kaszlnął. Chociaż nie był już na tamtym świecie nadal czuł dość mocny ból.
-Mmm, pyszna ta kremówka. Aż palce lizać.- Papież nie usłyszał błagań o pomoc od posła.
-Ojcze... kurwa... zostaw tą kremówkę i chodź mi pomoż.- Tym razem Krzysiu wypowiedział te słowa trochę głośniej, przynajmniej na tyle głośno na ile jego jedno działające płuco pozwalało.
-Łoo cię, co się tu odjaniepawla?! Synu wszystko w porządku?- Ojciec upuścił kremówkę i szybko podbiegł do cierpiącego.
-Masz, trochę łez Jezusa, za minutkę będziesz jak nowonarodzony.- Pod koniec zdania Papież się uśmiechnął. Wlał trochę cieczy do rany Bosaka.
-Ojczę, dziekuję.- Powiedział ze wdzięcznością Krzysztof.
-Kto cię tak ubiadolił?
-Robert... poseł Biedroń. To długa historia.
-Jak to się stało synu Boży?
-Ten lewak chciał żebym dołączył do jego partii, powiedziałem mu że nigdy tego nie zrobie... no... i teraz jestem tu.
-Słuchaj, przywrócę cię do życia bowiem śmierć ci jeszcze nie jest dana.
-Nie mogę, jak tam wrócę to mnie zabije, jestem przywiązany łańcuchami na ziemi.
-Pamiętaj o co walczysz Krzysztofie, jestem z tobą, zawsze byłem. Zniszcz tego okrutnika, a potem zniszcz tą całą plagę lewactwa. Oddam ci troszkę swojej mocy... powodzenia tam na ziemi.- Mowiąc to papież wsiadł do swojego papieżomobila i odjechał w białą otchłań. Wokół Bosaka podłoga zaczęła zanikać. Zamknął oczy i udał się do swojej ojczyzny.
Krzysiu obudził się na miejscu gdzie został postrzelony, nadal był przywiązany ale teraz łańcuchy nie były problemem, czuł się on silniej niż kiedykolwiek. Teraz skupił swój wzrok na Biedroniu, był on odwrócony plecami.
-To koniec Robercie, to jest nasz finał.- Oczy Bosaka błysnęły z determinacją.
-A więc, jednak wróciłeś... dobrze, w takim razie zmierzmy się. Jeden na jeden!- Biedroń powiedział przeszywającym duszę głosem.
Krzysztof złamał łańcuchy czystą siłą swoich mięśni. Czuł że jest najsilniejszy, wiedział że zdominuje swojego przeciwnika bez problemu.
Wybiła 21:37
-Ojcze, będziesz ze mnie dumny!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~•
Siema, chciałbym wam podziękować za sto wyświetleń. Jest to przed ostatni rozdział więc oczekujcie ostatniego gdzieś w tym tygodniu. A do 8 ludzi którzy to przeczytają, jesteście najlepsi!
Do zobaczenia!
CZYTASZ
Bosak Kozak [ZAKOŃCZONE]
RandomJest to opowieść o samorealizacji Krzysia. Pewnego dnia Bosak budzi się ale nie czuje się tak jak zwykle, coś się zmieniło. Czy wartości chrześcijańskie przetrwają w Polsce? Czy Bosak wyjdzie żywcem przez wariactwa jakie go spotkają? Dowiedz się cz...