Skoro już wiecie, jak i gdzie kupować jedzenie, dobrze by było umieć zrobić z niego użytek. Na tanie i proste przepisy przyjdzie jeszcze czas, a w tym rozdziale opowiem Wam krótko, jak można użyć składniki, które zalegają nam na półkach.
Na początek przedstawię wam moją dobrą przyjaciółkę, Miskę Buddy w wersji mniej i bardziej bogatej:
Miska Buddy ma kilka zasad. Jest to połączenie składników o różnych wartościach odżywczych, z różnych kategorii jedzeniowych, o różnych smaku i teksturze. Podstawą są węglowodany, np. ryż, quinoa, pszenica, kuskus, makaron. Połowę miski powinny zająć warzywa, zarówno surowe jak i przetworzone. Ja zazwyczaj daję sałatę, do tego ogórka, pomidorki lub paprykę oraz ogrzaną marchewkę, cukinię, kalafior lub brokuły. Potem trzeba do naszej potrawy dodać trochę protein, np. w postaci fasoli, soczewicy, ciecierzycy, kurczaka, jajka, ryby czy hummusu. Jeszcze tylko naturalne oleje, czyli orzechy, migdały, słonecznik, sezam, oliwki lub avocado i voila, wystarczy doprawić wszystko sosem albo sokiem z cytryny/limetki. Ja korzystam z faktu, że mamy spore zapasy koreańskiej pasty chilli Gochujang i mieszam odrobinę z ryżem, zanim połóżę na nim resztę składników.
Oczywiście wy nie musicie za każdy razem szukać po szafkach orzechów czy cytryny, Miskę Buddy potraktujcie jako inspirację do kombinowania ze sobą różnych składników. Ja jeszcze rok temu nie jadłam nigdy jajka, fasoli czy ogórka z ryżem, bo nikt nie praktykował tego w moim rodzinnym domu. Teraz jest to norma, a i czuję się o wiele zdrowiej.
Drugą potrawą, którą poznałam dzięki mojemu partnerowi, jest Bibimbap. Wygląda to bardzo podobnie, do miski dajemy ryż doprawiony pastą chilli, o której już wspominałam, na niego układamy warzywa, mięso i jajko.
Jeśli nie macie składników na przedstawione wyżej potrawy, możecie spróbować zrobić zupę. Tę możecie przygotować praktycznie ze wszystkiego. Ja nie jestem mistrzynią zup, więc nie dam wam żadnych złotych porad (dzielcie się swoimi w komentarzach), ale znajdziecie ich mnóstwo w internetach.
A jeśli akurat macie mąkę, ser i drożdże, pizza jest zawsze dobrym pomysłem. No i ziemniaki lub makaron + resztki z lodówki = zapiekanka.
A teraz kilka porad, co możecie zrobić z jedzeniem, które od niejadalności dzieli ledwie kilka godzin.
Jeśli macie suchy, ale nie spleśniały chleb, wciąż znajdzie się dla niego zastosowanie. Możecie obtoczyć go w cieście i usmażyć. Wystarczy rozbełtać dwa jajka z dwiema łyżkami mąki, dodać odrobinę soli i cukru i voila, mamy ciepłą przekąskę. Możecie też posmarować chleb cienką warstwą masła, doprawić ziołami, najlepiej bazylią lub odrobiną oregano, a następnie pokroić w kostkę i wstawić do piekarnika, aż wyjdą grzanki idealne do kremowych zup. Moja mama nigdy nie kupowała bułki tartej, bo zawsze robiła ją sama. Twarte bułki dodatkowo suszyła jeszcze na kaloryferze, a następnie ścierała na tarce do pojemnika.
Bułkę, która jest już trochę twarda, można też posmarować cienką warstwą masła i dać na chwilę do mikrofalówki lub piekarnika. Po wyjęciu będzie przez krótki czas miękka, w sam raz na szybką przekąskę.
Jeśli akurat macie w domu knedlik i nie wiecie, co zrobić z jego resztką, wymieszajcie go z wybełtanymi jajkami i na patelnię.
Pewnie nawet sobie nie wyobrażacie, z ilu rzeczy możecie przygotować placki. Ja mam za sobą fasolowe, buraczane i z kuskusu. Praktycznie wszystko możecie obtoczyć w mące i w jajku i usmażyć.
Nie zapominajcie też, że resztki z warzyw i owoców są świetnym nawozem. Możliwości jest dużo, można między innymi zakopać obierki w doniczce, zanim posadzicie roślinę albo zostawić je na noc w wodzie, żeby puściły soki. W ten sposób otrzymacie odżywkę, która będzie się nadawać do użytku przez około 2 tygodnie.
CZYTASZ
Jak żyć panie premierze? Poradnik przetrwania na tym padole łez
Non-FictionIdziesz właśnie na studia, zamknęli Ci akademik i musiałeś wynająć prywatny pokój, a od czynszu za łóżko w centrum Warszawy twój portfel opustoszał? Jesteś w stanie spalić nawet wodę, więc żywisz się głównie kebabem i spaghetti ze słoika? Potrzebuj...